Komentuj! |
|
Ostatnie Artykuły |
|
Newsy- kategorie |
|
Informacje |
|
Użytkowników Online |
|
Gości Online: 10
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 417
Najnowszy Użytkownik: Barry
|
|
Boso przez ligę 2 |
Boso przez ligę Pozostajemy na południu kraju. Tydzień wędrówki i jesteśmy w Kentucky, czyli małym mieście, średnim mieście, czy jak kto woli, dużym mieście na Opolszczyźnie - to wie tylko towarzyszka życia Antosia Rouziera. Nasza wędrówka została starannie zaplanowana i ma się zakończyć na północy, oby nie depresją, chociaż na razie nie mamy podstaw do tego, żeby sądzić inaczej. Ale w sporcie wszystko jest możliwe...
ZAKSA, zdetronizowany król powraca
Minęło właśnie biblijne siedem lat chudych i jak w Piśmie stoi, drużyna z Kędzierzyna-Koźla, zdobywając w ubiegłym sezonie wicemistrzostwo Polski, rozpoczęła lata tłuste i powróciła do Ligi Mistrzów. Ale zanim obwieścimy wielki i oczekiwany przez wielu kibiców powrót króla, poczekajmy chwilę, bo fortuna kołem się toczy, o czym mogliśmy się przekonać w sobotę w Olsztynie. Po fantastycznym spotkaniu w jaskini lwa i wygranej z Trento, zespołem dzierżącym tytuł Klubowych Mistrzów Świata, opromieniona sukcesem w Lidze Mistrzów ZAKSA dostała niezłe lanie, od AZS-u Olsztyn, zajmującego miejsce w dolnych obszarach ligowej tabeli.Na domiar złego po wczorajszym meczu rewanżowym z drużyną z Trydentu rozegranym przed własna publicznością zarówno trener, jak i zawodnicy mają sobie chyba sporo do powiedzenia, zwłaszcza o trzecim secie, bo kibice pewnie będą woleli go przemilczeć...
Wspaniałe Mosto Wspaniałego Waldemara
To właśnie ten trener, niegdyś reprezentant Polski w drużynie Huberta "Kata" Wagnera, podarował kędzierzyńskim kibicom najcenniejszy prezent - radość i dumę ze swojej drużyny. Kiedy w 1998 roku siatkarze Mostostalu Kędzierzyna-Koźle wieszali na swoich szyjach pierwsze złote medale mistrzów Polski, nikt się nie spodziewał, że przed klubem siedem niezapomnianych, wspaniałych lat. Oczywiście wszyscy marzyli o sukcesach, ale kiedy prezes Kazimierz Pietrzyk zapowiedział, że następny przystanek to europejskie puchary, niemal każdy traktował to z przymrużeniem oka i pukał się w głowę. A jednak. Pierwszy sukces przyszedł w sezonie 1999/2000, w którym kędzierzynianie wywalczyli trzecie miejsce w pucharze CEV. Dwa lata później Mostostal był organizatorem turnieju finałowego Ligi Mistrzów, który rozegrany został w Opolu. Przegrał wówczas obydwa mecze z klubami z Grecji, półfinałowy z Olympiakosem Pireus 1:3 i ten o trzecie miejsce, z Iraklisem Saloniki po zaciętej walce, w której po pierwszym i drugim secie kędzierzynianie prowadzili 2:0. Po przegranym trzecim secie, w czwartym próbowali walczyć o zwycięstwo w całym meczu. Stoczyli prawdziwy bój, który niestety zakończył się przegraną 29:31. Na tie breake'a zwyczajnie nie wystarczyło już sił i podopieczni Waldemara Wspaniałego musieli uznać i tym razem wyższość drugiej greckiej drużyny, przegrywając 10:15. Mistrz Polski nie powiedział jednak wówczas ostatniego słowa, rok później kędzierzynianie pewnie awansowali do finału rozgrywanego w Mediolanie, a stamtąd wrócili z brązowymi medalami. W pierwszym półfinałowym meczu ulegli 1:3 drużynie Karakol Modena (pierwszy set to znowu niesamowita walka i wynik 32:30 dla Modeny), ale już w meczu o brąz wygrali pewnie 3:0 z drużyną Paris Volley. Wracali do kraju witani jak królowie, dwunastu Wspaniałych ze Wspaniałym na czele: Lipiński, Kardoš, Stancelewski, Musielak, Soroka, Dembończyk, Szczerbaniuk, Januszkiewicz, Serafin, Kubica (L) i dwie ikony tamtego Mosto - Paweł Papke i Sebastian Świderski. Potem miało być już tylko gorzej.
Pożegnania i powroty
Tych pierwszych zapewne było więcej, były też różne. Paweł Papke, Bartosz Kurek, Kuba Jarosz. Ale jedno z nich to pożegnanie i powrót wielkiego kalibru. Sebastian Świderski, bo o nim przede wszystkim mowa, zdobył z Mostostalem od 2000 roku trzy tytuły Mistrza Polski, dwa Puchary Polski i brązowy medal Ligi Mistrzów, do którego dodał nie tylko tytuł najlepszego atakującego, ale i MVP Final Four rozgrywanego w Mediolnie. Ale to właśnie ostatni sukces sprawił, że zapukała do Jego drzwi Serie A1 i słynny Świder zapakował walizki i wyjechał z Kędzierzyna do słonecznej Italii. Wraz z Sebastianem walizki spakowała również dobra passa. Odjechali sponsorzy. Odjechały medale. Zaczęły się prawdziwe kłopoty, przede wszystkim finansowe. Był nawet taki moment, w którym prezes gotów był sprzedać klub, ale w końcu tego nie zrobił. Postanowił przetrwać. Przełknął w tym czasie niejedną gorzką pigułkę, odeszli sponsorzy, nie było pieniędzy na nic. Mistrz, paradoksalnie, miał z górki, bo jak wiadomo, zjeżdża się szybciej niż wchodzi. W tym czasie Świder rozpoczynał swoją siedmioletnią włoska przygodę w Perugii i choć rozpoczął ją jako zawodnik pierwszej "6" mocnym wejściem i tytułem MVP w drugiej kolejce spotkań, to rozpoczął ją jednak feralnie. Już w listopadzie skręcił staw skokowy i naderwał więzadła, co wyeliminowało go na długo z rozgrywek i spowodowało utratę miejsca w szóstce. Italia to w Karierze Świderskiego pasmo sukcesów, ale kiedy porównamy tamten początek z początkiem ubiegłego sezonu, trudno się pozbyć wrażenia, że historia zatoczyła koło. Powrót do Kędzierzyna i wielkie nadzieje z nim związane przerwała kolejna po zerwaniu ścięgna Achillesa rok wcześniej, ciężka kontuzja, która pociągnęła za sobą pasmo następnych i przyćmiła Wielki Powrót Ikony. Kibice ciągle jeszcze nie tracą nadziei, że Świder zakończy karierę na boisku, w blasku złota.
Ryzykowne decyzje i planowe działania
Oczywiście z Prezesem Kazimierzem Pietrzykiem w roli głównej. Zmęczony niepowodzeniami włodarz kędzierzyńskiego klubu w 2008 roku postanowił zaryzykować i powierzyć prowadzenie drużyny trenerskiemu żółtodziobowi. Oczywiście mowa o Krzysztofie Stelmachu. Przez wiele lat jeden z najwyżej cenionych przyjmujących w Polsce i we Włoszech, gdzie spędził, bagatela, 14 lat. Imponował znakomitym przyjęciem i fantastycznym technicznym atakiem. Po powrocie do kraju rozegrał dwa sezony ze Skrą Bełchatów i kiedy dojrzał do zakończenia kariery zawodniczej, bardzo szybko przyjął propozycję współpracy z Raulem Lozano i drugą, która nadeszła właśnie z Kędzierzyna. Początki były bez wątpienia trudne, a porażka w sezonie 2009/2010 po przegranym-wygranym meczu o brąz z Resovią sympatyków trenerowi nie przysporzyła. Wśród kibiców wrzało, na dodatek asystent Daniela Castelaniego podgrzał atmosferę niechęci wobec swojej osoby słynnym wywiadem, którego udzielił przed wylotem reprezentacji na sparingowe spotkania z ekipą Canarinhos. Niefortunna wypowiedź opatrzona wyrazistym nagłówkiem medialnym wywołała szok. Widocznie kibice siatkarscy kochają językowe igraszki, bo na forach internetowych dyskusja z Krzysztofem-Pzwólcie-Nam-Przegrać-Stelmachem w roli głównej trwała w najlepsze. Na początku następnego sezonu było nie lepiej. Kibice po serii wymęczonych spotkań, mimo że ZAKSA przez cały czas utrzymywała się w pierwszej czwórce, po przegranym w katastrofalnym stylu meczu z Politechniką zażądali głowy trenera. Ale prezes wiedział swoje. I trzeba przyznać, źle na tym nie wyszedł. Srebrny hat-trick był nagrodą za wytrwałość i wiarę w trenera. Nawet niereformowalny, zdawać by się mogło, Klub Kibica, jakby ciszej i rzadziej śpiewał "Jazda Mosto, jazda", a coraz częściej pojawiała się w to miejsce ZAKSA. Finał play-off otworzyła nawet nowa piosenka klubowa z ZAKS-ą w roli głównej.
Powrót króla?
Już poprzedni sezon, w którym ściągnięto do Kędzierzyna Pawła Zagumnego i Sebastiana Swiderskiego wlał w serca kibiców nadzieję, że wreszcie się uda, że powrót na szczyt jest możliwy. Kontuzja Sebastiana jak grom z jasnego nieba rozbiła na jakiś czas nastroje, ale kędzierzynianie nie odpuścili. Początek tego sezonu drużyna i kibice rozpoczęli z fantastycznym nastawieniem. Wicemistrzostwo Polski dało awans do Ligi Mistrzów. Nie bez wpływu na nie pozostało także pojawienie się na Opolszczyźnie Francuzów. Antonin Rouzier, zdrobniale zwany Antoś, i Guillaume Samica podziałali mocno na kibicowską wyobraźnię i trzeba przyznać, że niebezpodstawnie. Antoś i Samik wnieśli coś ulotnego do drużyny, chciałoby się rzec, że to rodzaj siatkarskiej magii. A jeśli już o magii mowa, to ciekawe, czy "szybkim palcom" - jak nazwał Samica Pawła Zagumnego w czasie wspólnego roku w greckich Koniczynkach, uda się wreszcie przezwyciężyć fatum, do którego nas przyzwyczaił. Właściwie utarło się już i brzmi jak klątwa, że: "Kto ma Zagumnego, ten nie zdobywa mistrzostwa Polski". Guma na pewno się nie podda. Zresztą na wszelkie zaczepne pytania i stwierdzenia, że niebawem może przejść do historii polskiej siatkówki, odpowiada w swoim stylu z przekąsem: "To jeszcze w niej nie jestem?" <śmiech>
Czy życzenia kędzierzyńskich kibiców, którzy podczas dekoracji w czasie finałów play-off, skandowali obecnemu mistrzowi: "Ostatni! Ostatni!" zmienią się w złoto? Oby tylko nikt nie okazał się Królem Midasem.
Autor:
Marta Surmacewicz
Hanna Moszczeńska
| ksdani dnia 23/12/2011 ·
211395 Komentarzy · 12717 Czytań
·
|
|
Komentarze |
|
dnia 23/12/2011
Kaliberda byłby najlepszy za Swidra. Ale watpie, zeby udalo sie go sciagnac. |
dnia 23/12/2011
super tekst ja mimo wszystkich przeciwności losu wierzę, że Zaksie się uda zawiesić złoty medal w tym roku. Bardzo bym chciała aby Sebastian jeśli już będzie musiał zakończyć karierę zrobił to w dobrym stylu - grając w wygranym meczu finałowym Życzę mu tego z całego serca. Należy mu się, jak mało komu! |
dnia 23/12/2011
Naprawdę bardzo fajny tekst Gratulacje dla Hanny (?) Czepnę się tylko używania nazwy ZAKSA w stosunku do wydarzeń z czasów Mostostalu, no i jeśli wymieniać sukcesy Sebastiana to można wspomnieć, że MVP całej ligi włoskiej też był (nie daruję sobie, a co).
Super tekst i oby tak dalej autorko/autorki. |
dnia 23/12/2011
Czepnę się tylko używania nazwy ZAKSA w stosunku do wydarzeń z czasów Mostostalu, no i jeśli wymieniać sukcesy Sebastiana to można wspomnieć, że MVP całej ligi włoskiej też był smiley (nie daruję sobie, a co).
Ale Sebastiana karierę większość zna prawda?
A skupienie było na zespole. No i faktycznie. To było Mosto, a teraz Zaksa - przepraszamy za błąd! |
dnia 23/12/2011
chapeau bas! |
dnia 23/12/2011
Edyto dzięki, jasne, ze Mostostal, a pomyłka z natury freudowskich - wszechobecna w ostatnim tygodniu Zaksa potrafiła "przestawić " myślenie - zaraz poprawię,
zapraszamy obie z Marta za tydzień, bo pora na uszka z grzybami, kutię, leguminę,czy co tam kto lubi |
dnia 24/12/2011
heh gdyby Papkin jeszcze gral..to znim w skladzie 5 mistrzostw zdobyli. |
dnia 24/12/2011
Trep już ci odpisywałam w innym miejscu. Nie wiem bo nie pytam o drażliwe tematy. Ale wiem że nie ma co oczekiwać kogoś wartościowego bo nie mogą nikogo znaleźć |
|
Dodaj komentarz |
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
. . |
|
|
Logowanie |
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
- |
|
Shoutbox |
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|