Komentuj! |
|
Ostatnie Artykuły |
|
Newsy- kategorie |
|
Informacje |
|
Użytkowników Online |
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 417
Najnowszy Użytkownik: Barry
|
|
Nie tylko dziewczyny lubią brąz, czyli jak siatkarze sprawiali nam w tym roku radość! |
SN Nie tylko dziewczyny lubią brąz, czyli jak siatkarze sprawiali nam w tym roku radość!
Kończy się rok, czyli pora na podsumowania. Nam się poszczęściło i w przydziale dostałyśmy chłopaków. Postanowiłyśmy, że podsumowanie zrobimy z przymrużeniem oka, więc prosimy nie brać wszystkiego na poważnie (absolutnie nie mamy nic do żadnego z naszych bohaterów). Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, aż mija 12 niezwykle emocjonujących miesięcy (to ile w tym czasie było omdleń, zawałów, rozstrojonych nerwów i łez - w tym tych szczęścia - to ten Najwyższy tylko wie). Ale to już za nami, teraz pora szykować sobie kolejne zapasy melisy, nerwosolu i wszystkiego, co pomoże nam przetrwać 2012 rok i Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Nim to się stanie, przeczytajcie opis tego roku widzianego oczami dwóch kibicek. A więc: zaczynamy!
Styczeń - Luty, czyli Wielkie Oczekiwanie
Początek Roku Pańskiego 2011. Zima zimą, ale dla kibiców siatkówki była ona mocno emocjonująca, tak bardzo, że wszędobylski śnieg i zimno to mały pikuś. A wszystko za sprawą wyboru nowego trenera reprezentacji siatkarzy z kraju nad Wisłą. Nerwowe obgryzanie paznokci, nieustanny ból głowy i wieczne pytanie: "Who?" Nadeszły ciężkie zimowe dnie i noce. Oczekiwanie, oczekiwanie. W kuluarach słychać było głosy o Ferdinando de Giorgim, Tomaso Totolo, Andrei Anastasim, oraz o - Jacku Nawrockim - dotychczasowym trenerze PGE Skry Bełchatów. Kandydatura tego ostatniego wywołała Wielkie Poruszenie W Internecie (dobrze, że nie Powstanie Narodowe). Koniec końców PZPS ogłosił 3 lutego, że nowym trenerem zostaje włoski szkoleniowiec Andrea Anastasi. Kontrakt podpisano 23 lutego. Wielkie nadzieje, oczekiwania wśród kibiców, co też ma do zaoferowania nowy trener. A było o co się martwić, bowiem po fatalnych Mistrzostwach Świata, nasza reprezentacja mocno straciła w rankingu, tak że nowe punkty rankingowe, potrzebne były od zaraz.
Marzec - Kwiecień - Cisza przed burzą?
Po dużym zamieszaniu z wyborem trenera przyszedł okres pozornego spokoju. Pozornego, bo o ile nazwisko trenera było już znane, to tajemnicą pozostawały nazwiska tych, którzy będą grali pod jego skrzydłami. Andrea nie zamierzał płakać z powodu braku "gwiazd". Chciał stworzyć drużynę z tych zawodników, którzy byli zdolni i CHĘTNI do gry w reprezentacji. Kilku, do niedawna podstawowych siatkarzy naszej kadry, uprzedziło, że z powodów zdrowotnych nie weźmie udziału w LŚ. Deklarowali chęć powrotu na ME i PŚ. Dokładnie tydzień po przyjściu wiosny nad Polską zapanowała jasność. Nie, słońce nie wyszło zza chmur, to Andrea Anastasi podał 25 osobowy skład na LŚ. Z powodu braku skarpetek w rozmiarze Mariusza Wlazłego, nie został on powołany na zgrupowanie. Zabrakło też Zagumnego, Winiarskiego i Plińskiego. Pojawiła się jednak nadzieja, że przed końcem roku sponsor zdąży wyprodukować Mariuszowi skarpetki, dlatego też w szerokim składzie kadry narodowej na 2011 rok obok Gumy, Winiara i Pliny pojawiło się nazwisko Wlazłego (niestety z niewyjaśnionych przyczyn skarpetek nie wyprodukowano do tej pory; biorąc pod uwagę, że zbliża się nowy sezon reprezentacyjny proponujemy fankom Mariusza, aby już teraz złapały za druty i włóczkę). Decyzje personalne Anastasiego oczywiście wywołały ogólnonarodową dyskusję. Pod gimnazjami było słychać pytania: "Gdzie jest Kadziu?", przy stanowiskach ze skarpetkami: "Co jest z Wazłym? Skarpetek ci u nas w bródr", na spotkaniach przy kawie: "Guma już nie jest rudy, że nie chce się pokazać?" Nasz nowy kołcz nie przejmował się jednak opiniami innych. Jego celem było stworzenie DRUŻYNY i zdobywanie medali. 29 kwietnia Andrea podziękował za współpracę kolejnym 5 zawodnikom - Łomaczowi, Czarnowskiemu, Wiśniewskiemu, Ferensowi i Wojtaszkowi.
Maj - Czerwiec, Ligę Światową pora zacząć
Po miesiącu intensywnej pracy na treningach w ponoć najlepszym miejscu do treningów, jak w wywiadzie udzielonym dla PAP, miał mówić włoski szkoleniowiec. Pierwsze donosy ze Spały mówiły o dobrej atmosferze. Do reprezentacji wrócił z banicji "syn marnotrawny" - Łukasz Żygadło i jak się okazało później - miał zostać pierwszym rozgrywającym naszej reprezentacji. Szerokim echem niosła się informacja, jakoby sztab szkoleniowy przestawił Zbigniewa Bartmana na atak. Sensacja i to nie mała - wszak w Spale nominalnych atakujących było 4. Potem już tylko 3, bo w nieprzyjemnych okolicznościach Spałę opuścił Marcel Gromadowski. 13 maja został rozegrany nieoficjalny mecz w Spale, natomiast 20 i 21 maja Reprezentacja rozegrała dwa towarzyskie mecze z reprezentacją Sbornej. Ostatni weekend maja i ruszyło tournee Ligi Światowej. Bilans po pierwszym weekendzie 1. zwycięstwo, 1. porażka, ale co najważniejsze - wreszcie mecz reprezentacji! No i to, że prawe skrzydło pod nieobecność Mariusza Wlazłego, nie wyglądało wcale tak źle. W następnych meczach wyglądało to różnie, ale jakoś nasza reprezentacja przebrnęła fazę grupową z niepewnym atakiem. Następny weekend w gorącej Brazylii, przy tumulcie brazylijskich kibiców. Kanarki z Orłami mierzyły się po raz kolejny i niestety oba mecze wygrane przez gospodarzy. Następnym przystankiem było Portoryko i 6 "oczek" do tabeli, choć gra nie zachwycała. Tym razem w Chicago i przy gorącym dopingu Polonii, a przy zdegustowanych wyraźnie tym faktem Amerykanach, nasza reprezentacja uzyskała podobny bilans jak podczas pierwszego weekendu w Łodzi. Wreszcie po zagranicznych wojażach powrót do Polski i Płock, który przywitał siatkarzy halą z dachem o nazwie której nie sposób wymówić, ale w końcu nie dach jest tu najistotniejszy. Znów 2 zwycięskie mecze. Na deser w katowickim Spodku nasi siatkarze mieli podejmować Brazylię. Podejmowali jak zawsze gościnnie i byli tak gościnni, że oddali Brazylijczykom pełne 6 punktów. Podczas dwóch ostatnich meczów fazy grupowej mogliśmy się na własne oczy przekonać, do czego jest zdolny wściekły Anastasi, który brutalnie potraktował kamerzystę Polsatu. Nasi wszystkowiedzący "eksperci" i komentatorzy w jednym, zaczęli z pasją godną podrażnionego własnego ego na wizji krytykować i oceniać zachowanie Włocha.
Lipiec - Sierpień Raz na wozie, raz pod wozem
Fazę grupową LŚ zakończyliśmy z dorobkiem 18 punktów. Finały odbywały się w Polsce, więc Polacy i miejsce w elitarnym gronie i doping tysięcy gardeł mieli zapewniony już dawno. Początek wielkiego grania w Ergo Arenie rozpoczął się 6 lipca. Niestety początek nie był dla nas szczęśliwy, ponieważ podczas pierwszego meczu kontuzji doznał nasz atakujący Zbigniew Bartman. Przyczyną nieszczęśliwego wypadku o dziwo nie był czarny kot ganiający za Zibim po mieście, a 13. Tak, pecha przyniosła 13-tka z koszulki Michała i z drzwi hotelowego pokoju (pokój miał numer 413, więc osoby, które wiedzą coś na temat zaginięcia 4 proszone są o kontakt z agentem Leonem B.). A jakby komuś brakowało 13, to są jeszcze co najmniej dwie - mecz z Bułgarami był 13. meczem Zibiego w LŚ, a "wypadek" zdarzył się o 22.13 (w momencie, gdy Zibi skręcał się na parkiecie z bólu, a może bardziej złości - Leon spojrzał na zegarek, bo dobry ojciec zapisuje wszystko z życia syna. Co Do Minuty). Noc z 6. na 7. nasi siatkarze spędzili prawdopodobnie na pozbywaniu się wszelkich 13-tek, dlatego też mecz z Włochami przegraliśmy 3:0. Trzeci dzień turnieju można opisać trzema słowami - pot, płacz i deszcz.
Pot - wiadomo, nie codziennie gra się 5 setów z Argentyną (tie break 15:13).
Łzy - najpierw były łzy smutku (tłum ludzi przed telebimem i komentator mówiący po 4. secie, że nie awansujemy do półfinału. Część ludzi wbrew zasadzie, że jesteśmy z reprą "na dobre i na złe", poszła do domu), a później łzy radości, gdy kilka sekund po zakończeniu tie breaka komentator ogłosił: Zagramy w PÓłFINAAAAAAAALEEEEEE!!!! (Kto mi zwróci za chusteczki?) A deszcz? Człowiek pierwszy raz jedzie nad morze, a tu deszcz pada (i co z tego, że tylko jednego dnia padało? Akurat na piątek nie miałam biletu). Sobota, mecz z Rosją. Niestety przegrany 3:1. Nie wiem, jak wy zapamiętaliście ten mecz, ja zapamiętałam tylko grupę Rosjan, którzy usiedli na schodach obok naszego sektora i darli się, jakby ludzi nie widzieli. Całe szczęście organizatorzy "przesadzili" ich w inne miejsce. Ostatni dzień turnieju i...zwycięstwo! Zwycięstwo dające nam historyczny medal! Brąz Ligi Światowej. Argentyńczykom chyba się w Polsce nie podobało i chcieli wracać do domu, bo mecz skończył się już po trzech setach. Dzięki naszej uprzejmości, którą okazaliśmy Rosjanom w półfinale, to właśnie oni stanęli na najwyższym stopniu podium. No cóż - taka polska gościnność.
Po krótkim odpoczynku, 25 lipca nasi siatkarze stawili się w Spale, by przygotowywać się do Memoriału a docelowo do ME. 9 sierpnia Anastasi podał szczęśliwą 19-stkę. Dwa dni później szczęśliwa była już tylko 16. Odpadli-Patryk Czarnowski, Paweł Woicki i Michał Bąkiewicz. Tydzień przed Memoriałem zagraliśmy jeszcze dwa mecze towarzyskie z Francją. W pierwszym znowu wykazaliśmy się gościnnością i mecz zakończył się 0:3. Kibice mieli już dość tej wspaniałomyślności naszych siatkarzy, dlatego też zawodnicy, wyczuwając to, kolejnego dnia wzięli się do roboty i pozwolili gościom ugrać tylko jednego seta. A Memoriał? Trzy mecze, trzy porażki. Można by powiedzieć, że nasi siatkarze uparli się, żeby oceniać ich po tym, jak zaczynają, a nie jak kończą. Ale my tego nie robimy, bo przecież jeszcze dwie ważne imprezy przed nami. A memoriał traktujemy jako taki skok w bok, tzn. Wypadek przy pracy.
Wrzesień - Październik, głucho wszędzie, ciemno wszędzie; co to będzie, co to będzie?
Wrzesień upływał pod dyktando wyjazdu naszej reprezentacji na ME do Czech i Austrii. Sztab szkoleniowy do końca czekał czy Zbyszek Bartman zdąży wyleczyć nogę i zbudować formę, ale tak się nie stało. Jako atakujący polecieli Jakub Jarosz i Piotr Gruszka. Ze składu włoski szkoleniowiec już wcześniej wykreślił Michała Bąkiewicza i Pawła Woickiego oraz Patryka Czarnowskiego, by w ich miejsce powołać młodych zawodników - Fabiana Drzyzgę i Mateusza Mikę. Kibice z obawami oczekiwali Mistrzostw, w końcu nasza reprezentacja w fatalnym stylu zaprezentowała się na Memoriale Wagnera, a bilans setów wyniósł, o zgrozo (!) 1-9 na naszą niekorzyść. A przecież przyjęło się, że jeśli naszej reprezentacji nie idzie na Memoriale, impreza która następuje bezpośrednio po nim, nie udaje się. Tym razem to się nie potwierdziło. Co się stało na parkietach Czech i Austrii - wszyscy doskonale pamiętamy (no, ale to już było i próbujmy o tym nie myśleć, bo zapomnieć się nie da). Także spuszczamy zasłonę milczenia. Potem były Karlove Vary i pojedynki z Czechami, którzy nie wytrzymali presji meczu i po mocno chwiejnej grze z obu stron, to Polacy mogli tryumfować. Słowacja również została pokonana i w ten oto sposób stał się drugi cud tego roku: jesteśmy w strefie medalowej.
Wiedeń przywitał naszych siatkarzy meczem z Włochami i trochę bolesnym pokazem lepszej gry squadra azzura, którzy nas pokonali i zostali pierwszymi finalistami. Drugi mecz półfinałowy przyniósł sensację - Rosja odpadła, przegrywając z Serbią po tie breaku. Potwierdziło się, to że Rosjanie nie umieją grać, gdy są stawiani jako faworyci. I o ironio, mieliśmy się mierzyć z Rosją, której tak bardzo nasz sztab chciał uniknąć. Mecz o brąz nic najwidoczniej nie znaczył dla Sbornej, bo Rosjanie grali słabo i bez większej zaciętości, a Jakub Jarosz potwierdził, że lubi grać o brąz, bo po raz drugi w tym sezonie nie zawiódł. Złoto przypadło reprezentacji Serbii i w ten sposób było już pewne, że do Japonii polecą Serbowie i Włosi. Kilka tygodni później dowiedzieliśmy się, kto prócz Polski (bo przecież było oczywiste, że my na pewno, bo jakże Polskę można pominąć?, grzech śmiertelny!) dostanie dziką kartę na Puchar Świata. Była to Rosja.
Listopad - Grudzień, Pierwszy (i jedyny!) Wielki Bój o Londyn
Po 7. kolejce PlusLigi kadrowicze, którzy dostali powołanie do Spały, prędko w niedzielę zjawili się w Ośrodku, by rozpocząć przygotowania do bardzo trudnej imprezy, jaką bez wątpienia miał być Puchar Świata. Nastąpiły dwa długo wyczekiwane powroty - Michała Winiarskiego i Pawła Zagumnego. Dodatkowo informacja o problemach zdrowotnych Bartka Kurka, który po "ciągnięciu" nam gry na LŚ, doznał urazu kręgosłupa, potem doszedł bark. Jak więc w takim razie można być spokojnym? No nie da się. Prawie z "marszu", po niecałym tygodniu przygotowań, nasza reprezentacja grała dwa mecze sparingowe z Czechami. Dla obu ekip były one ważne. Polacy wylatywali do Japonii, a Czesi mieli przed sobą mecze kwalifikacyjne do przyszłorocznych Igrzysk. W pierwszym meczu odnieśli zwycięstwo 3:0, dzień później porażka 2:3. Czy coś te wyniki mogły mówić sztabowi, a tym bardziej nam - kibicom? Raczej nie. W poniedziałek nasi siatkarze jak przystało na elytę polecieli do Japonii biznes klasą. Nie musieli cierpieć katuszy niewygody, a ewidentnie się nudzili, czego dowodem jest wielki Come Back projektu "Igłą Szyte", który z niewiadomych przyczyn został w Internecie opublikowany dopiero po przylocie siatkarzy do kraju. Zawodnicy po przejściu aklimatyzacji rozegrali nieoficjalny mecz z Iranem i ... go przegrali! W Polsce już było słychać lament, rozpacz i ogólne modły do Allaha, Buddy czy innego Boga o szczęśliwe mecze naszych, no skoro przegrywamy z Iranem? Ale nadeszły pierwsze mecze. Dość egzotyczne, bo i Kuba Argentyna, i po drodze Serbia. Bilans? 9 pkt, można grać bez Bartka Kurka, "dzik w żołędziach" w wykonaniu Michała Kubiaka i jesteśmy dalej w GRZE! Następna runda i Iran - chyba słusznie się ich baliśmy. Polska mogła wygrać 3:1, ale jak to się stało że przegrali ostatecznie 2:3, to nie wiemy do dziś - jak w tej piosence. Następnego dnia Japonia i wygrana 3:1. Kolejne kroki za nami, wciąż w grze, a na dodatek na pozycji LIDERA! Chiny - kolejne 3 "oczka" nasze, mimo średniej gry. I USA - którego tak się baliśmy, a które prawie zdemolowali nasi siatkarze, pokonując ich 3:0. Egipt, czyli mecz z serii "trzeba jakoś przejść, mimo średniej koncentracji", ale się udało. Cały czas dumna pozycja bycia tymi PIERWSZYMI. Ostatni przystanek i 3 mocne ekipy: Włochy, Brazylia, Rosja. Mecz z Włochami, oglądałam i miałam deja vu. Bo 5 lat temu widziałam identyczny prawie mecz, też w Japonii. Historia zatoczyła koło w pełni. Po 2 fatalnych setach, nasz trener, tak samo jak jego poprzednik, dokonał zmian i one pomogły. Nasi z mozołem zbierali punkty, by wygrać 3 i 4 set i zaczął się ten decydujący - tie break. Tak i tego tie breaka nasi wygrali i byliśmy dosłownie, i w przenośni jedną nogą w Londynie. Brakowało 1. (słownie: jednego!) punktu, który mieliśmy zdobyć, by przypieczętować awans. Nerwy, stres i pobudka w sobotni poranek, odpalam TV i przecierałam oczy ze zdumienia - nasi grali jak nigdy wcześniej z Brazylią. Wygraliśmy 2 sety i był AWANS!!! 3 set - mieliśmy Brazylię "na widelcu" i coś przyszło, ale co to było? Żadne tornado, trzęsienie ziemi ani wybuch wulkanu (a nawet nie meteoryt!) - to byśmy jeszcze zrozumieli, że wpłynęło destrukcyjnie na naszych zawodników. Nic z tych rzeczy, nasi kompletnie stanęli i oddali Brazylijczykom dwa kolejne sety, tie breakiem Brazylia przypieczętowała zwycięstwo. W niedzielę Rosja - mecz o to, kto podniesie do góry Puchar Świata. Rosja zapewniła go sobie wygrywając 3. seta z nami, odpłaciliśmy się im w 4. i tie brek mógł być nasz. Wiemy, że od tego meczu stan 14:9 będzie dla nas jawił się niczym najgorszy koszmar. Polacy mieli tyle piłek meczowych i mimo to - przegrali. Ale stało się. Jednak widok naszych siatkarzy stojących na podium, odbierających medale i świadomość że JESTEŚMY JUŻ W LONDYNIE - wynagrodził tę małą chwilę smutku - tej radości nie da się opisać.
Na koniec chciałybyśmy przeprosić, że ten tekst taki długi jest, no jak się nam wzięło na wspominki, to i tekst się wydłużył. Jesteśmy niesamowicie szczęśliwe, że ten rok zakończył się tak pięknie, a nasi siatkarze pokazali, że są prawdziwymi facetami - bo tych prawdziwych poznaje się przecież, nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą! A nasi skończyli tak, że hej!
Swoje odczucia, spostrzeżenia "na papier" przelały: Ewelina Karpiej i Marta Surmacewicz | ksdani dnia 30/12/2011 ·
211395 Komentarzy · 3110 Czytań
·
|
|
Komentarze |
|
dnia 30/12/2011
(to ile w tym czasie było omdleń, zawałów, rozstrojonych nerwów i łez - w tym tych szczęścia - to ten Najwyższy tylko wie)
Hm, myślicie, że Możdżonek śledzi statystyki stanów zawałowych wśród kibiców? |
dnia 30/12/2011
oglądałam właśnie z ciekawości punkt set mecz - wydanie specjalne po zwolnienieniu Castellaniego. Papa Drzyzga na końcu powiedział:
''troszkę przeceniamy siłę i potencjał polskiej siatkówki, a pierwsze pytanie, które zostanie kandydatowi na trenera to będzie: czy dasz radę? czy dasz radę wygrywać w LŚ, zdobyć medal ME, awansować na Igrzyska, grając wszystko jednym ciurkiem, nie robiąc żadnej przerwy w dwunastomięsięcznym cyklu zawodników. I podejrzewam, że dziewięciu na dziesięciu wybitnych trenerów powie: nie. Ale znajdzie się jeden karkołomny, jeździec bez głowy, który się podpisze. ''
jak na chłodno się to wszystko analizuje, to urlopy dla Winiarskiego i Zagumnego były jednym z najważniejszych czynników, które wpłynęły na sukces tegorocznej kadry. Wyobraźmy sobie sytuację, gdyby ich nie było?
Zagumny trochę już zniechęcony, zmęczony stawia się na zgrupowaniu, pewnie na liście powołanych brakuje Żygadło, a nawet jeśli jest, to w LŚ gra tyle, co Woicki. Winiarski dołącza po kilku tygodniach, zaleczony, bez formy, w samym środku d*py z cyklem treningowym, ale i tak wskakuje do szóstki. ME pewnie przegrywamy, ale nawet jeśli udaje nam się wyszarpać medal, to co się dzieje dalej?
na PŚ jedziemy bez ogranego Kubiaka, z kontuzjowanym Kurkiem, i w najlepszym wypadku z kontuzjowanym, bez formy Winiarem, i z Żygadło w formie wakacyjnej, kompletnie nieogranym (choć w wypadku 32-letniego zawodnika brzmi to śmiesznie) i niezgranym z zespołem.
szanse na awans tracimy już zapewne w pierwszej rundzie... A jeszcze nie daj Boże, gdyby Wlazłemu się dopiero po nieudanym PŚ przypomniało, że go PZPS źle traktuje...
chcę oczywiście przez to powiedzieć, że może czasem jednak warto się przymknąć, gdy zawodnik mówi ''chcę, będę, ale dajcie mi czas'', ''chcę dać kadrze wszystko, co mam, a nie 1/8'', ''chcę barwy narodowe reprezentować z godnością i honorem'', a nie wylewać na niego wiadro pomyj.
no! wyraziłam swoją frustrację, bo długo się we mnie wzbierało i długo nie reagowałam! |
dnia 30/12/2011
Podsumowanie poczynań siatkarek pojawi się już w Nowym Roku. Stwierdziłam, że lepiej zakończyć ten rok pozytywnym akcentem, a pozytywnie o tym co się działo w kadrze pań, się nie da opowiedzieć. |
dnia 31/12/2011
majka, dzięki za koment !
Bardzo celny.
dziewczyny, dzięki za podsumowanie - duża robota !
pozdro dla wszystkich |
|
Dodaj komentarz |
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
Oceny |
|
. . |
|
|
Logowanie |
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
- |
|
Shoutbox |
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|