Komentuj! |
|
Ostatnie Artykuły |
|
Newsy- kategorie |
|
Informacje |
|
Użytkowników Online |
|
Gości Online: 14
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 417
Najnowszy Użytkownik: Barry
|
|
Chciałbym odcisnąć piętno na tym zespole |
Indykpol AZS Olsztyn — Patrzę na siebie jako na trenera dla ambitnych klubów, które chcą coś osiągnąć a nie mają ku temu ogromnych środków – mówi o sobie trener Radosław Panas.
Panie Trenerze, cofnijmy się w czasie - pierwszy telefon z Indykpolu AZS Olsztyn - Pana pierwsza reakcja?
Radosław Panas: — Przede wszystkim cieszyłem się, że jest jakieś zainteresowanie moją osobą ze strony innych klubów. Rozmowy z AZS-em były prowadzone od początku bardzo konkretnie. Z Mariuszem Szyszko znamy się od wielu lat, od chyba nawet wieku juniora. Nie było, więc żadnej ściemy tylko rozmawialiśmy poważnie i krótko. Każdy z nas przedstawił jakieś propozycje. Nastąpiła wymiana ofert i doszliśmy do porozumienia - zarówno jeśli chodzi o sam mój kontrakt jak i wizję budowania drużyny. Z obu stron padały podone nazwiska. Wiedzieliśmy w jakim budżecie możemy się poruszać.
Jaki był decydujący czynnik, który zadecydował o byciu na „tak”?
— Przede wszystkim konkretne rozmowy. Widziałem, że zależało działaczom, żebym był trenerem w Olsztynie. Nie było innych opcji. Prezes potwierdził, że jestem pierwszy na liście i to też było dla mnie bardzo istotne. Miałem jeszcze ważny kontrakt w Warszawie i obiecałem pani prezes, że nie będę podejmował żadnych decyzji zanim się z nią nie spotkam, nie porozmawiam. Oczywiście ważne też było, do jakiego klubu przychodzę. A AZS Olsztyn to jest marka sama w sobie. Pamiętam rozgrywki, kiedy grałem w AZS Częstochowa i przyjeżdżaliśmy grać mecze do Olsztyna. Teraz to dla mnie nowe doświadczenie i nowe cele, nowy impuls do pracy.
Oferta z Olsztyna była jedyna, czy pojawiały się jeszcze inne?
— Były oferty spoza kraju, a z Polski to te dwie oferty - z Warszawy i Olsztyna były jedynymi konkretnymi. Chcę jeszcze pracować w Polsce.
Z czego wynika to, że Radosław Panas pracuje stale w klubach, które do potentatów nie należą, a sukcesy jednak przychodzą? Można zaryzykować stwierdzenie, że Radosław Panas to dobry trener dla biednych klubów?
— To przypadek, że wszystkie te klubu nie należą do potentatów (śmiech). Akurat tak się układało to do tej pory. Jednak trzeba zauważyć, że gdy zaczynałem pracę w Częstochowie to nie był biedny klub. Mieliśmy możnego sponsora i mogliśmy sobie pozwolić na różne wydatki. Patrzę na siebie jako na trenera dla ambitnych klubów, które chcą coś osiągnąć a nie mają ku temu ogromnych środków.
Jaki ma Pan plan na tę drużynę? Nie mamy jeszcze wszystkich zawodników...
— Jest kilka nazwisk, z którymi rozmawiamy. Nie mamy jeszcze podpisów pod kontraktami, więc szczegółów nie zdradzę. Z drugiej strony, mam pomysł na zespół taki, że to ma być drużyna z charakterem, z jajami. Czegoś mogą nie potrafić, ale chcieć grać i chcieć walczyć będą musieli zawsze. To jest moja dewiza, że czasem mniejsze umiejętności mają być wspierane wolą walki. Zawsze to lubiłem u chłopaków. I na takich będziemy stawiać w tym sezonie.
Czyli możemy liczyć na to, że będziemy mieli zespół, tak walczący jak chociażby AZS Częstochowa, gdy prowadzony przez Pana odnosił sukcesy w Lidze Mistrzów, czy Politechnika Warszawa w ubiegłym sezonie w Pucharze Challenge?
— Dokładnie tak. Mają pokazywać wolę walki. Także po to, żeby się wypromować. Patrzeć w przyszłość. Mieć w perspektywie awans do reprezentacji, tak jak to miało miejsce w Warszawie, która ma już trzech chłopaków w szerokim składzie kadry Andrei Anastasiego, a wcześniej nie było żadnego. To jest to, co ci chłopcy powinni mieć przed oczami. Ja tu przyszedłem po to, żeby robić zespół, który ma w perspektywie polepszenie swych umiejętności, ale musi to być poparte determinacją, grą na maksa. Mogą być słabsi, mogą czegoś nie umieć, ale jeżeli będą chcieli i dawali z siebie wszystko to będę szczęśliwy. Jeżeli zobaczę, że ktoś nie prezentuje tego, co może - będę zły (śmiech). I to powinni sobie zapamiętać. A ja nie lubię jak jestem zły (śmiech).
Czy będzie Pan bazował na statystykach, czy może na tak zwanym "nosie trenerskim”?
— Statystyki są ważne. Jednak dla mnie najważniejszy jest charakter zawodnika. To co ma w spodenkach. To jest to na co będę w cudzysłowie "patrzył”... (śmiech) To jest dla mnie najważniejsze. Jeżeli chłopcy wejdą po meczu do szatni i powiedzą, że daliśmy z siebie wszystko, zrobiliśmy co mogliśmy, a nie udało się, to O.K. . Ja też powiem, że rywale byli lepsi. Żeby nie powtarzała się sytuacja jak z naszymi piłkarzami, którzy po meczu mówią "cholera, można było więcej". Przecież oni grali o awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy! Jeżeli ci wszyscy piłkarze, którzy byli w kadrze na Euro, jeszcze nie zeszli do szatni a już to mówili - to coś jest nie tak. Chciałbym, żeby wszyscy moi zawodnicy jak zejdą do szatni mogli powiedzieć "daliśmy z siebie wszystko". Wtedy będę zadowolony. Przed prezesami będę się mógł tłumaczyć, że byliśmy słabsi a nie, że czegoś zaniedbaliśmy.
Czyli zapowiada się współpraca partnerska?
— Mam taki system pracy - bardziej partnerski. Demokratyczny, ale do pewnego momentu. Jeżeli ktoś jest ... To ja też potrafię być nieprzyjemny. Tego nie lubię robić. Lubię pracować z ludźmi, którzy dają z siebie wszystko, tak jak ja daje z siebie maksa na treningu, czy na meczu.
Jaki język w takim razie będzie obowiązywał w zespole Indykpolu AZS?
— Polski.
Indykpol AZS ma w składzie Bułgara, Hiszpana...
— Oczywiście, potrafię się porozumiewać po angielsku, ale głównym językiem będzie polski. Właśnie! Muszę jeszcze o tym porozmawiać z prezesami. Wprowadziłem to w Warszawie - obowiązkowe lekcje naszego ojczystego języka dla obcokrajowców. Przynajmniej samych podstaw. Podaję zawsze przykłady polskich zawodników, którzy grali poza granicami kraju. We Włoszech, Francji, Niemczech... Nikt się nie zastanawiał w jakim języku on rozmawia. Zawodnik miał rozumieć, co do niego mówi trener, zespół. I mają jakiś czas na naukę. Rozumiem, że mogą przyjść i powiedzieć, że nasz język jest trudny, ale muszą próbować. Nie mogą wyjść z założenia, że polski to ciężki język do nauki. Szybko zaraz pójdę do prezesa i poruszę ten temat (śmiech).
Co ma być najmocniejszą stroną AZS? Kolektyw, czy jakaś pozycja? Atak? Rozegranie?
— Myślę, że zespół. Indywidualnościami tego nie wygramy, bo nie mamy takich chłopaków. Chcę stworzyć taki zespół, który będzie walczył o każdą piłkę, w każdym meczu. Nieważne, czy pojedziemy grać z pierwszym, czy ostatnim zespołem PlusLigi. Indykpol AZS musi do każdego spotkania wyjść z wiarą w sukces. Nie można okazywać słabości. Trzeba próbować wygrać z każdym.
Dużo gry czeka chłopaków przed sezonem?
— Około dziesięciu, dwunastu. Jednak dopiero po sześciu tygodniach przygotowań. Zaczniemy grać dopiero we wrześniu. Oni muszą być do tego przygotowani. Pierwszy okres spędzimy we własnym gronie, w sali. Jakieś turnieje oczywiście będą.
Na pierwszych zajęciach zobaczymy już kompletny skład Indykpolu AZS?
— Chcemy mieć zamknięty skład. Jednak na pewnych pozycjach mogą być możliwe jakieś uzupełnienia. Nie będziemy się spieszyć, bo nie możemy szastać pieniędzmi na prawo i lewo.
Indykpol AZS w tym sezonie wyczerpie limit obcokrajowców na boisku?
— Zobaczymy. Mamy dwóch, więc mamy jeszcze jedno miejsce. We wrześniu też można fajnych chłopaków spoza Polski wyciągnąć.
Nie ma Pan obaw o pozycję przyjmującego? Mamy mały szpital na tej pozycji.
— Jest jakaś mała obawa, że ta rehabilitacja Piotra Łukasika czy pełny powrót do gry Metodiego Ananiewa potrwa dłużej. Mam jednak sygnały, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że w mniejszym, większym lub pełnym wymiarze wezmą udział w okresie przygotowawczym. Nie mamy pożaru na tej pozycji. Rozglądamy się za zawodnikami na inne pozycje. Na przyjęciu mamy zawodników z ważnymi kontraktami, ale też rozglądamy się za innymi, żeby nikt ciekawy nam nie umknął.
A co z libero?
— Rozglądamy się. Szukamy. Rozmawiałem z Marcinem Mierzejewskim i powiedziałem mu, że nasza współpraca to jest otwarta sprawa. Będziemy mu się przyglądać. Zobaczymy, czy będzie z nami dalej, czy będziemy może szukać w innym kierunku.
Jest Pan po pierwszym treningu z chłopakami. Pierwsze koty za płoty?
— Idzie to dwutorowo. Z jednej strony chcieliśmy, żeby zawodnicy, którzy mają kontrakty trochę poćwiczyli. Z drugiej strony są siatkarze, którym chcieliśmy się przyjrzeć. Może w przyszłości podpiszemy z nimi kontrakty?
Stawiamy na młodzież?
— Chcemy mieć młodych zawodników, którzy coś wniosą do gry, ale też żeby nie byli tylko do treningu. Może w perspektywie roku, dwóch na nich będzie się opierała gra AZS-u.
Jaki jest sens organizowania takich „test-treningów”?
— Chodzi mi o to, żeby głównie zobaczyć różnych zawodników. Mam swoje doświadczenie jako zawodnik i jako trener. Nie wymagam od nich ligowej formy. Po ruchach, po tym jak ćwiczą można powiedzieć, czy warto w nich zainwestować.
Ostatnie pytanie - Radosław Panas do Olsztyna przyjeżdża z całą rodziną. Na rok, czy na dłużej?
— Chciałbym na dłużej, może nie do końca życia (śmiech), ale jednak chciałbym pracować długo i odcisnąć piętno na tym zespole. Jak będzie - zobaczymy.
IndykpolAZSUWM/ Marta Panasiuk
Pierwszy trening z trenerem Panasem Link | ksdani dnia 21/06/2012 ·
211395 Komentarzy · 1856 Czytań
·
|
|
Komentarze |
|
dnia 21/06/2012
super terener fajnie jakby mógł popracowac z jakimś zespołem w dłuższym wymiarze niż rok-dwa. |
dnia 21/06/2012
I trzeba przyznać, że zarówno trener Panas i trener Kowal reprezentują rodzimą myśl szkoleniową z sukcesami! Jak dla mnie to fantastyczna sytuacja a jeśli Kowal, który prawie wygrał wszystko w co mógł w swoim pierwszym sezonie poprawi wyniki w kolejnym to można będzie powiedzieć, że doczekaliśmy się siatkarskiego Mourinho w Polsce Patrząc jakie postępy zrobił Grozer przy Kowalu jestem spokojny o Bartmana Szkoda, że trenerowi Wagnerowi nie wyszło bo jest chyba największym pasjonatem z nich wszystkich |
dnia 21/06/2012
który prawie wygrał wszystko w co mógł w swoim pierwszym sezonie
nie zapędziłeś się za bardzo? z trzech możliwych tytułów zdobył... jeden |
dnia 21/06/2012
Ani troszkę - po doskonałym meczu odpadł w Pucharze Polski oraz prawie wygrał puchar CEV |
dnia 21/06/2012
co więcej wg opini fachowców przed startem sezonu resovia miala byc wtedy slabsza personalnie niz w poprzednim |
dnia 21/06/2012
doskonałym meczu odpadł w Pucharze Polski oraz prawie wygrał puchar CEV
|
dnia 21/06/2012
a nie? |
dnia 21/06/2012
stary, ale o czym Ty piszesz? nie widzisz, że sam sobie przeczysz?
najpierw twierdzisz, że Kowal wygrał WSZYSTKO co mógł w swoim pierwszym sezonie - to Ci ładnie wytłumaczyłam, że TAK NIE BYŁO.
potem wyciągasz ciężkie działa porównując Kowala do Mourinho... (CTKJ?)
a teraz próbujesz mnie przekonać, że półfinał PP oraz przegrana w finale CEV to jego wygrane... absurd |
dnia 21/06/2012
Stara czytaj ze zrozumieniem: prawie wszystko co mógł |
dnia 21/06/2012
potem wyciągasz ciężkie działa porównując Kowala do Mourinho...
jw. jeśli w kolejnym sezonie poprawi wyniki czyt. wygra puchar europejski, wygra MP oraz puchar polski - musisz ochłonąć |
dnia 21/06/2012
także zanim zaczniesz pluć na monitor to policz do dziesięciu i przeczytaj ze zrozumieniem jeszcze raz droga bubbles |
dnia 21/06/2012
W pucharze krajowym i Kowal i Murinio odpadli w półfinale. W pucharze europejskim Murinio odpadł w półfinale a Kowal w finale. To kto jest lepszy?
Mourinho wygrał jeszcze mistrzostwo w dość mocnych ligach europejskich, porównanie było raczej z przymrużeniem oka |
dnia 21/06/2012
Darth, gdybym zaczęła pluć to byś to odczuł mocniej, zapewniam cię.
To kto jest lepszy?
bawcie się dalej porównując trenerów z zupełnie innych dyscyplin |
dnia 21/06/2012
W pucharze krajowym i Kowal i Murinio odpadli w półfinale. W pucharze europejskim Murinio odpadł w półfinale a Kowal w finale. To kto jest lepszy?
Mówiłam już, że lubię twoją ironię, drogi trepie? |
dnia 21/06/2012
oj Radziu, Malutkiego zmusiłeś do nauki polskiego i od razu podziałało będę tęsknić.. |
dnia 21/06/2012
bubbles i Darth zaczna byc dla siebie mili od zaraz. Albo niech się do siebie nie odzywają. |
dnia 21/06/2012
To co Panas będzie ich znakował jak bydło Tak najłatwiej odcisnąc piętno |
dnia 21/06/2012
bydło mają kolczyki przypinane, a nie chcemy siatkarzy w kolczykach |
dnia 22/06/2012
Cięzki kawałek chleba przed Panem Radkiem. Były większe sławy, wieksze pieniądze i czołowi zawodnicy i ..... |
dnia 22/06/2012
Zgodzę się z Darthem, nawet dobrze poradził sobie z Resovią, a niektórzy przepowiadali mu klęskę, a niektórzy chcieli dawać drużynom przegrywać. |
|
Dodaj komentarz |
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
. . |
|
|
Logowanie |
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
- |
|
Shoutbox |
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|