Siatkowka, komentarze, wyniki, wiadomosci
 
Komentuj!
Ostatnie Artykuły
TL 22/23
+L 22/23
+L 21/22
TL 21/22
TL 23/24
Newsy- kategorie
Reprezentacja Seniorek
Reprezentacja Seniorów
Reprezentacje Młodzież.
Siatkówka plażowa
Europejskie Puchary
Orlen Liga
Plus Liga
Ligi zagraniczne
Serie A Kobiet
Serie A
Superliga Brazylia
Informacje
Serie A - K 17/18
Serie A - M 17/18
SUPERLIGA - K 17/18
SUPERLIGA - M 17/18
SUPERLIGA Ros. 17/18
LIGUE A - K 17/18
LIGUE A - M 17/18
Bundesliga K 17/18
Bundesliga M 15/16
EthiasVolleyLeague (BE)
Term. LM 15/16
Wyniki-Tab. 16/17
Składy16/17
Term-Wyn. 17/18
Składy 16/17
Trening ZAKSY Prezentacja Olsztyna
Wystawa Herosów
MM Volleyball Camp Olsztyn
MM Volleyball Camp Warszawa
SWT 2012 Stare Jabłonki
Memoriał Agaty 1
Memoriał Agaty 2
Memoriał Agaty 3
Memoriał Agaty 4
Memoriał Agaty 5
Memoriał Agaty 6
Memoriał Agaty 7
Mem. Ambroziaka cz.1
Mem. Ambroziaka cz. 2
Mem. Ambroziaka cz.3
Gwardia Cup 2012 cz.1
Gwardia Cup 2012 cz.2
Gwardia Cup 2012 cz.3
Zaksa - Izmir 28.09.12
Impel - Tauron 17/11/12
Andrea w Krakowie
AGH Galeco - Chemik
Siódemka - Tauron 12/01/13
Impel - Muszyna 1
Impel - Muszyna 2
PP 2013
Impel - Piła 06.10.13

Klasyfikacja
Plus Liga 13/14
Plus Liga 14/15
Orlen Liga 12/13
OrlenLiga 13/14
OrlenLiga 14/15
IO Rio 2016
2011/2012
+L Term/Reg/Wyniki 14-15
+L Składy 2014/2015
OL Składy 2014/2015
OL Terminarz-Wyniki 14/15
OL Wyniki-Tabele 2012/2013
OLTerminarz 2012/2013
OL Składy 2012/2013
Puchar Polski K 2012/2013
1 liga K PlayOff-PlayOut
Składy 2013/2014
Terminarz-Wyniki 13/14
Puchar Polski 2012/2013

Serie A - K 14/15
Użytkowników Online
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 416
Najnowszy Użytkownik: Marleen
WARIACJE OLIMPIJSKIE POLSKICH SIATKARZY
Nie(boska) tragedia Od gwizdka kończącego mecz Polska-Włochy na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie minęły już prawie cztery lata, prawie pełen cykl olimpijski, a ja wciąż nie zdołałam obejrzeć ponownie tego spotkania. I pewnie już nawet nie będę próbować. Bo najgorszy koszmar siatkarski mojego życia, nieporównywalny absolutnie z niczym - ani z setami i meczami przegrywanymi z Serbią, choć już przecież wygranymi, ani z brakiem awansu na Igrzyska w Sydney, ani z jedenastym miejscem na Mistrzostwach Europy w 2007, ani z trzynastym miejscem na Mistrzostwach Świata w 2010 roku. Tak, bycie kibicem naszej kadry siatkarzy wymagało od zawsze pewnej dozy odporności, ale gdy Anastasi zrobił nas w bambuko, to naprawdę byłam pewna, że dłużej nie dam rady, przerzucę się na bierki elektryczne pod wodą, że zapomnę o Winiarskim-szczypiorku pod siatką w Polonii, ucieknę, gdzie pieprz rośnie. Tak, mój drogi Jędrzeju - omal mnie wtedy siatkarsko nie zabiłeś.

Oczywiście moja ucieczka była bardzo skuteczna - tak oto na kilkadziesiąt godzin przed następnymi Igrzyskami denerwuję się niczym przed własnym ślubem (tak myślę przynajmniej, bom jeszcze nie uświadczyła tej niewątpliwej przyjemności bycia bezą wśród rzeszy babć, cioć, tudzież tabunu wystrojonych przyjaciółek). Stres próbowałam pokonywać już różnymi sposobami - zaczęłam jeździć na rolkach, opalałam się, pracowałam, próbowałam upiększyć moją siostrę, piłam sangrię i piwo. Niestety prawie każda moja próba skończyła się mniej lub bardziej tragicznie - rozbiłam sobie kolano, krzywo się opaliłam, moja siostra ma teraz jedną brew mniejszą drugą większą, a ja prawie wpadłam w alkoholizm. Tak oto dowiedziałam się, że niestety nic z tego nie będzie, że jestem chodzącą demolką, a odwracanie uwagi od siatkówki na tydzień przed Igrzyskami jest niemożliwe. Uznałam zatem, że najlepiej będzie w pełni się jej poświęcić i spróbować zrobić coś pożytecznego. A co!

I tak oto po tym zdecydowanie za długim wstępie, przechodzimy do części merytorycznej, przynajmniej w założeniach.



Atlanckie dożynki.

Na siatkówkę byłam w jakimś sensie skazana od zawsze, zamiast bajek oglądałam mecze, a mecze w Atlancie były pierwszymi, z których coś pamiętam, które z całą pewnością oglądałam, choć oczywiście jeszcze nieświadomie.

Turnieju w Patras nie pamiętam i, wstyd się przyznać, nigdy nie widziałam go nawet z odtworzenia. Wiem o nim tylko tyle, że miał w sobie coś z cudu. Już sam udział w turnieju kwalifikacyjnym był bardzo miłą niespodzianką. W roku 1996 nieoczekiwanie zmieniono bowiem zasady kwalifikacji olimpijskich. Od tej pory w miejsce kwalifikacji wprost z mistrzostw kontynentów organizowano specjalne turnieje kontynentalne i światowe. Na turniej europejski znajdująca się w głębokim kryzysie polska kadra szans nie miała żadnych. Do turnieju interkontynentalnego zabrakło nam jednego miejsca na ME (choć wtedy i szóste miejsce na europejskim czempionacie wydawało się być palcem bożym). I wtedy właśnie cały Wszechświat nie wiadomo z jakich względów zaczął działać na naszą korzyść. Najpierw z udziału kwalifikacyjnym zrezygnował Egipt, potem było zaproszenie dla Polski i dość szczęśliwe losowanie: Hiszpania, Japonia i gospodarze Grecja. Na przygotowania nie było czasu. "Na turniej do Patras pojechaliśmy z marszu, praktycznie bez żadnych przygotowań, bo w ostatniej chwili zwolniło się dla nas miejsce." - powiedział Paweł Zagumny.

Ale na tym nie koniec - gdy nasza zebrana naprędce kadra w pierwszym meczu, z Grecją w piątym secie przegrywała już 9:13 i wydawało się, że pięć kółek nasi siatkarze zobaczą co najwyżej w telewizji (i to pewnie niekolorowej) na zagrywkę wszedł nastoletni wtedy jeszcze Piotr Gruszka, który najwyraźniej okres burzy i naporu miał już jednak za sobą, bo gdy trener Wiktor Krebok krzyknął zza linii "Piotrek, z wyskoku!", młodzieniec nie zbuntował się i posłuchał trenera. Po kilku zagrywkach Piotrka i paru blokach Krzysztofa Stelmacha i Marcina Nowaka polscy siatkarze wygrali z Grecją, by w kolejnych dniach pokonać jeszcze Hiszpanię (3:1) i Japonię (3:1). I tak oto po szesnastu latach polscy siatkarze, zupełnie niespodziewanie, zakwalifikowali się do Igrzysk Olimpijskich.

Na Igrzyska pojechała niemal ta sama dwunastka, która była w Patras (jedynie Adama Nowika zastąpił Robert Prygiel): Andrzej Stelmach, Krzysztof Stelmach, Witold Roman, Leszek Urbanowicz, Marcin Nowak, Damian Dacewicz, Piotr Gruszka, Mariusz Szyszko, Krzysztof Śmigiel, Paweł Zagumny, Robert Prygiel i Krzysztof Janczak. Do grupy trafiliśmy z USA, Kubą, Bułgarią, Brazylią i Argentyną. Impreza okazała się niestety kompromitacją polskiej siatkówki. Na turnieju wygraliśmy jedynie seta - w pożegnalnym meczu z Argentyną, a dla polskich siatkarzy "wielkim przeżyciem był już sam fakt uczestnictwa w tak prestiżowej imprezie" - jak potem wspominał Piotrek Gruszka.

Warto podkreślić, że na Igrzyskach w Atlancie grał już Paweł Zagumny, którego jako dziewiętnastolatka można zobaczyć między innymi tutaj: Młoda Guma


Katowicko-jugosłowiańskie bambuko.

Podopieczni Ireneusza Mazura mieli już trochę gorzej. Nie dość, że
Wszechświat nie załatwił im miejsca w turnieju interkontynentalnym, to jeszcze w europejskim niewiele im pomógł, choć odbywał się na polskiej ziemi. W turnieju kwalifikacyjnym rozgrywanym w Katowicach zagraliśmy z Estonią, Czechami, Bułgarią, Holandią i Jugosławią. Po trzech zwycięstwach i porażce z Bułgarią, o awansie zadecydować miał ostatni mecz - z Jugosławią i ten właśnie mecz często jest wymieniany wśród koszmarów polskiego kibica.
Polscy siatkarze przegrywali już 2:0, by podgonić wynik do 2:1 i 17:23 w secie czwartym i... ostatecznie przegrać mecz 3:1. Tym oto sposobem Polacy na turniej olimpijski w Sydney się nie zakwalifikowali.

"Wszyscy wypominają nam tamtego seta, ale nawet gdybyśmy go wygrali, co by to zmieniło? Byłby piąty set, w którym wcale nie bylibyśmy faworytami. Z perspektywy czasu uważam, że wtedy nie byliśmy jeszcze gotowi, by odnieść sukces. I tyle. Cała reszta to dorabianie ideologii." - powiedział w zeszłym roku Paweł Zagumny. I chyba miał rację, kadra składała się bowiem wtedy w głównej mierze z zespołu mistrzów świata juniorów z 1997, czyli z chłopców niewiele ponad dwudziestoletnich.


Ateńskie mrzonki.

Reprezentacja z roku 2004 była jednak już o cztery lata starsza i bardziej doświadczona. Mimo to na olimpijskiej drodze nie uniknęła kompromitacji. Turniej europejski siatkarze rozegrali na początku stycznia 2004 roku w Lipsku w składzie: Zagumny, Stelmach, Prygiel, Nowik, Szczerbaniuk, Gołaś, Gruszka, Murek, Bąkiewicz, Winiarski, Michalczyk, Ignaczak. Na początku wymęczyli jeszcze zwycięstwo z Niemcami 3:2, ale potem było już tylko gorzej. Kompromitujące porażki 3:0 z Rosją i Bułgarią odsunęły marzenia o Igrzyskach na maj. Po meczu z Bułgarią, ówczesny trener - Stanisław Gościniak miał powiedzieć, że "to najsmutniejszy moment w całej jego karierze".

W Niemczech nie zabrakło jednak optymistycznych akcentów. Oficjalny debiut w kadrze zaliczył na tym turnieju ówczesny kapitan zespołu mistrzów świata juniorów - Michał Winiarski, który w meczu z Rosją zdobył swoje dwa pierwsze punkty w meczu kadry seniorów (aplauz).


Kolejną szansę polscy siatkarze musieli wykorzystać. W turnieju interkontynentalnym do grupy trafili z Kazachstanem, Wenezuelą i gospodarzem - Portugalią. Jak powiedział Gruszka było to "najszczęśliwsze losowanie w ich życiu" i słabszych rywali trudno było sobie wyobrazić. Tuż przed turniejem Sebastian Swiderski tak oto rzekł: "Nie wierzę w to, żebyśmy przegrali w Porto, jeżeli z tego turnieju nie udałoby nam się zakwalifikować na Igrzyska, to znaczy, że nie jesteśmy nawet średniakami europejskimi, a tak nie chcę o sobie myśleć. Jestem pewien że wywalczymy tę Olimpiadę".

Humory po styczniowej kompromitacji nie były jednak najlepsze nie tylko wśród kibiców, ale również wśród ekspertów. Były trener kadry, Wiktor Krebok, otwarcie kpił z siatkarzy i mówił, że nie wierzy on w awans olimpijski. "Widziałem ich codziennie. Częściej oglądali mecze w telewizji, niż trenowali. U nas nie ma lidera. Taki Nikola Grbić u Serbów to zęby by powybijał komuś, kto by go nie słuchał. A u nas? Zagumny się nie nadaje. On nawet nie potrafi serwować, tylko puszcza baloniki" - mówił wtedy (ciekawe, czy Kubiak wreszcie zaspokoił jego żądzę krwi i mordu na parkiecie)

Pełni obaw byli zresztą chyba sami siatkarze, którzy coraz częściej uskarżali się na ciążącą na nich presję. "Bez przerwy słyszę, że mamy wygrywać. Ten temat nakręcany jest od kilku lat i coraz częściej odnoszę wrażenie, że towarzyszy mu oczekiwanie na naszą klęskę" - przyznawał Piotrek Gruszka.

Kadra w składzie: Zagumny, Stelmach, Prygiel, Rybak, Murek, Świderski, Gabrych, Gruszka, Dacewicz, Gołaś, Szczerbaniuk, Ignaczak odlatywała do Porto w nie najlepszych nastrojach. Warto zaznaczyć, że do szerokiej kadry na ten turniej powołany został Mariusz Wlazły, który podobno miał sporą szansę na wyjazd. Ostatecznie do Portugalii nie pojechał przez... kontuzję.

Turniej rozpoczął się zgodnie z oczekiwaniami. Polacy bez większych problemów pokonali Wenezuelę. Prawdziwy koszmar miał dopiero nadejść. Siedem lat później Paweł Zagumny powie, że "to był najtrudniejszy turniej interkontynentalny", w którym grał. Portugalczycy mecz z Polakami zaczęli znacznie wcześniej - nasi siatkarze mieli problemy ze wszystkim - z zakwaterowaniem, z treningami, z autokarem, który wiecznie się spóźniał. Podczas meczu Polska-Portugalia wyłączyli na sali klimatyzację... Polacy przegrywali już 2:1, potem w tie-breaku 10:7, dodatkowo upał i zaduch w hali spowodował skurcze u naszego niezaprzeczalnego lidera w tym turnieju - Dawida Murka. Wydawało się, że nie pojedziemy na kolejne już Igrzyska. Dawid Murek musiał opuścić boisko, a zastąpił go Sebastian Świderski. "Paradoksalnie chyba nam to pomogło, bo Sebastian nie ryzykował, tylko bezpiecznie wprowadzał piłkę do gry, a Portugalczycy nie wytrzymali presji i sami się wykończyli. Dawid Murek, jak go znam, pewnie w zagrywce poszedłby na całość i mógłby popełnić błąd. I z Igrzysk byłyby nici." - podsumował Zagumny.

Polscy siatkarze ostatecznie wygrali mecz 3:2 (w tie-breaku do 12), a kolejne spotkanie z Kazachstanem było już tylko formalnością, nawet pomimo urazu podstawowego środkowego kadry - Szczerbaniuka. Polacy wygrali pewnie 3:0 i tym samym przypieczętowali awans na Igrzyska. Po meczu nie kryli radości. "Przystępowaliśmy do tego turnieju ze świadomością, że w razie niepowodzenia będzie to koniec reprezentacji w tym składzie. Pokazaliśmy jednak, że stać nas na osiągnięcie znaczącego sukcesu" - powiedział Dawid Murek.


Do Aten Polacy polecieli w składzie: Zagumny, Stelmach, Gruszka, Murek, Kadziewicz (w ostatniej chwili zastąpił on kontuzjowanego Dacewicza), Gabrych, Świderski, Rybak, Gołaś, Szczerbaniuk, Bąkiewicz, Ignaczak i zaczęli NAPRAWDĘ imponująco...W pierwszym meczu, między innymi dzięki świetnej grze Sebastiana Świderskiego, Polska wprost rozgromiła reprezentację Serbii i Czarnogóry. "Z własnych doświadczeń wiedziałem, że faworyci turniejów olimpijskich często przystępują do pierwszego spotkania mało skoncentrowani. Chcieliśmy to wykorzystać i udało się. Po tej wygranej chłopcy powinni jeszcze bardziej uwierzyć we własne umiejętności i zrozumieć, że mogą odegrać w igrzyskach znaczącą rolę." - powiedział po zakończeniu inauguracyjnego meczu Stanisław Gościniak. Pomimo tego, że zarówno trener jak i siatkarze próbowali studzić emocje, w kraju zapanowała euforia, a Polaków zaczęto wymieniać w gronie faworytów do medalu. "Na takie zwycięstwo nad Serbami czekaliśmy od sześciu lat. Te igrzyska mają należeć właśnie do Polaków." - mówił zaraz po meczu Ireneusz Mazur.

Było to pierwsze od dwudziestu czterech lat zwycięstwo polskich siatkarzy odniesione na Igrzyskach Olimpijskich - poprzednie zanotowali w Moskwie, w 1980 roku. Mecz z Grecją rozpoczął się równie dobrze, jak z Serbią - pierwszego seta wygrali nasi siatkarze. Później było już tylko gorzej, w drugim secie kontuzji doznał Świderski. "Świder zgłosił mi, że ma problemy z kolanem - opowiadał Gościniak. - Musiał zejść z boiska. To popsuło nam szyki. Zawodnicy zaczęli grać zachowawczo. Próbowałem ich zmotywować, żeby serwowali mocniej. Mówiłem nawet, że odpowiedzialność biorę na siebie. Nie pomagało."

Świderskiego w meczu z Grecją zastąpił Piotr Gabrych, który jak się później okazało był skonfliktowany z niemal całą drużyną. Znany z trudnego charakteru zawodnik wbrew zakazowi trenera miał pójść na otwarcie Igrzysk Olimpijskich. Zawodnicy ponoć spakowali wszystkie rzeczy kolegi i wyrzucili go z pokoju. Do dziś uczestnicy tamtych wydarzeń niechętnie o tym mówią, choć nikt nie zaprzecza, że przymusowa eksmisja miała miejsce. "To przykre, że nasze drużynowe sprawy ktoś wyciąga na światło dzienne. Mogę tylko powiedzieć, że wszystko zostało już załagodzone - mówił Świder. - Mieliśmy kilka pojednawczych spotkań." Trener Gościniak zapewniał wtedy, że sytuacja nie miała żadnego wpływu na postawę zespołu na boisku, ale później po latach przyznał, że gdyby mógł jeszcze raz wybierać, to w miejsce Gabrycha na Igrzyska pojechałby Winiarski.

Polska przegrała z Grecją 3:1. Kontuzja Sebastiana okazała się niegroźna, ale w następnym meczu - z Francją - siatkarz również nie zagrał. Tak jak poprzednio zastąpił go Gabrych. I tak jak poprzednio mecz zakończył się porażką, tym razem 3:0, tym razem jeszcze w gorszym stylu. Polacy sprawiali wrażenie, jak gdyby zapomnieli, jak się gra w siatkówkę. Również atmosfera w drużynie pozostawiała wiele do życzenia. Osobiste niesnaski, zero mobilizacji, obojętność - tak w skrócie można określić sytuację w polskiej drużynie po trzech meczach. Wydawało się, że nastąpił pełen rozkład polskiej ekipy. Sytuację podgrzewał coraz bardziej Piotr Gabrych, który otwarcie zarzucał kolegom brak ambicji i woli walki. "Jeżeli ktoś uważa, że przyczyny niepowodzeń należy doszukiwać się w mojej osobie, to na pewno nie pomoże to zespołowi przed następnymi ważnymi meczami. Uważam, że należy się zmobilizować, zagrać jak najlepiej i przede wszystkim wygrać, by wypełnić te minimum, czyli uzyskać awans do ćwierćfinału turnieju. Rola trenerów jest tu nieodzowna. Od ich postawy zależy głównie, czy w zespole nastąpi pełna mobilizacja". Gabrych zaprzeczał też, że jest skonfliktowany z zespołem. Incydent z walizkami określał, jako "typowy żart w wykonaniu kolegów z zespołu".

Inni zawodnicy przyznawali, że atmosfera w grupie nie jest najlepsza. "Czujemy jakąś blokadę, życie zatruwają nam nerwy"; - mówili. "Gramy na smutno i to też jest problem. Siatkówką trzeba i można się bawić, co widać zresztą po innych drużynach. Nam brakuje radości ze zdobywanych punktów, spontanicznych reakcji, wszystko jest jakieś wymuszone, jakby nie starczało energii, zapału. Trzeba sobie z tym poradzić, bo dziś na psychologa już za późno. Jak się przełamiemy, opanujemy nerwy, to może wreszcie uda się podczas gry robić to, co tak fajnie wychodzi na treningach" - opowiadał Rybak.

Asystent Gościniaka, Igor Prielożny, dwie porażki określił z kolei mianem "powrotu do normalności" polskiego zespołu. "Gdybyśmy wygrali, moglibyśmy liczyć nawet na pierwsze miejsce w grupie, a tak wróciliśmy do normalności" - mówił wtedy. I tak oto marzenia o medalu legły w gruzach, ale należało się cieszyć, bo było "normalnie", bez głupich ekscesów i niespodzianek w stylu inauguracyjnego zwycięstwa.

Widocznie jednak za "normalne" zostało uznane także wyjście z grupy, bo taki właśnie cel mieli polscy siatkarze przed meczem z Tunezją i Argentyną. Aby myśleć o awansie siatkarze musieli wygrać oba pozostałe spotkania. Przed decydującymi meczami trenerzy przyznawali, że raczej nie zastosują terapii wstrząsowej. "Ostrej reprymendy raczej nie będzie. W tej ekipie jest kilku siatkarzy, którzy, gdy się na nich krzyknie, to się obrażają. Dlatego będzie lepiej, jak porozmawiamy z nimi delikatnie" - mówił Prielożny.

Z Tunezją siatkarze poradzili sobie w miarę gładko, między innymi dzięki bardzo dobrej grze olimpijskiego debiutanta - dwudziestotrzyletniego Michała Bąkiewicza, który zastąpił w szóstce Piotra Gabrycha i zdobył w spotkaniu aż 18 punktów. Na mecz z Argentyną wrócił Sebastian Świderski i... skręcił kostkę. "To nieprawdopodobny pech. Chyba ktoś w Polsce trzyma kukiełkę Świderskiego i wbija w nią szpilki." - mówił po spotkaniu. Cały mecz udało się wygrać po emocjonującym tie-breaku, który zakończył się wynikiem 20:18. Tym oto sposobem Polacy awansowali do ćwierćfinału Igrzysk, lecz niestety dopiero z czwartego miejsca. W następnej rundzie trafialiśmy na przyszłych Mistrzów Olimpijskich - Brazylię. Uratować nas mógł tylko cud...

...który nie nastąpił. Dwa pierwsze sety Polacy przegrali minimalnie (do 22 i 25), trzeci okazał się całkowitą deklasacją. Olimpijska bajka się zakończyła - Polacy wracali do domu. Polscy siatkarze sam występ w ćwierćfinale potraktowali jako sukces. "Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że zagraliśmy w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich z mistrzami świata. To był dla nas zaszczyt, jesteśmy dumni" - mówił po meczu Świderski. "Cieszymy się, że pokazaliśmy, że z tymi najlepszymi zespołami na świecie też możemy wygrywać." - wtórował Sebastianowi Piotr Gruszka.

Po powrocie do Polski siatkarze nie uniknęli jednak, zasłużonej chyba, fali krytyki. "W sportach zespołowych byliśmy reprezentowani tylko przez siatkarzy. Jedyna polska drużyna, która wypadła w tych igrzyskach na miarę możliwości, nie uniknęła krytyki. Wygląda na to, że siatkarzom dostało się za całokształt - za marazm i biedę polskiego sportu, za głupie porażki naszych reprezentantów, za chore struktury sportowej władzy." - pisał wtedy Kamil Drąg. Słusznie przewidywano, że dla zdecydowanej większości pokolenia złotych chłopców Mazura była to ostatnia szansa na duży sukces. Zarówno kibice, jak i eksperci domagali się zmian, które w końcu nadeszły. Zespół przejął Argentyńczyk Raul Lozano, bardzo szybko w kadrze na stałe już zagościli chłopcy z kolejnego złotego rocznika - Michał Winiarski i Mariusz Wlazły. Coraz większą rolę w zespole zaczął odgrywać Łukasz Kadziewicz, który do Aten pojechał "z doskoku". Powoli rządzące niepodzielnie kadrą pokolenie 77 musiało przesunąć się i zrobić miejsce innym...

Maja Antosik





źródła:
Link
pzps.pl
Link
karotka dnia 26/07/2012 · 211364 Komentarzy · 4335 Czytań · Drukuj

Komentarze
joa dnia 26/07/2012
nie wiem czy Ci majka coś ucięło czy zabrakło zapału do zakończenia tego wpisu smiley Gdzie Pekin? przeciez to nie po IO w Atenach pokolenie 77-78 przestało stanowić o sile reprezentacji (na co wskazuje ostatnie zdanie twojego wipsu)
karotka dnia 26/07/2012
joa - będzie Pekin (źródło: majka), ale autorka obawiała się, że naraz wszystkiego nie dacie rady smiley
karotka dnia 26/07/2012
a w ogóle to majko --- super! smiley
majka dnia 26/07/2012
joa - druga część będzie. O ile dotrwamsmiley Podzieliłam to w ten sposób, Pekin zostawiłam, bo jak dla mnie Ateny i Pekin dzieli cała epoka - tak jak to jest w ostatnim akapicie: Lozano, następne pokolenie, trochę inne nastawienie...

już wczoraj o tym pisałam w SB, ale gdy tak sie grzebie w starych wywiadach i innych starociach, to jak na dłoni widać, dlaczego pokoleniu 77 jako całości się nie udałosmiley i jak się czyta o "powrotach do normalności" i o dumie z powodu ćwierćfinału to jest naprawdę smutnosmiley
joa dnia 26/07/2012
tak czy inaczej, pisanie o tym, że po Atenach pokolenie 77 musiało zrobić innym miejsce to spore naciagnięcie smiley Przeciez gdyby nie kontuzja Dawida to na MŚ w 2006 roku z młodego pokolenia pojechałby tylko Wlazły smiley
joa dnia 26/07/2012
spoko majka, fajnie, że to zebrałaś smiley czekam na cd smiley I masz rację, lepiej tak pożytkować czas przed godziną zero niż na panikowaniu smiley
majka dnia 26/07/2012
Winiarski by pojechał, być może nie grałby w szóstce (choć i to niepewne), ale pojechać by pojechał na pewnosmiley

rzecz w tym, że ja mówię o całych cyklach, nie o kolejnych latach... w Pekinie była już tylko czwórka chłopców Mazura. Zresztą po Atenach do kadry na stałe dołączył też Żygadło, który do tej pory był mocno w cieniu, mimo że był niewiele młodszy od rocznika 77smiley
pannacotta dnia 26/07/2012
majka smiley <owacje>

Bardziej, od tej dumy z ćwierćfinału wstrząsnęły mną trenerskie słowa:
Ostrej reprymendy raczej nie będzie. W tej ekipie jest kilku siatkarzy, którzy, gdy się na nich krzyknie, to się obrażają. Dlatego będzie lepiej, jak porozmawiamy z nimi delikatnie
I wciąż jestem przekonana, ze całemu pokoleniu złotych chłopców Mazura mogło się udać, gdyby Raul tak parę lat wcześniej...
majka dnia 26/07/2012
I wciąż jestem przekonana, ze całemu pokoleniu złotych chłopców Mazura mogło się udać, gdyby Raul tak parę lat wcześniej...

na pewnosmiley

choć szczerze mówiąc po nocy grzebania w starych wywiadach i rozgrzebywania wszystkiego na nowo (nie wiem, jak Wy ale ja w 2004 roku jeszcze nie miałam chyba stałego dostępu do sieci i tak mocno w nie "siedziałam"smiley skłaniam się niestety ku stwierdzeniu (czy nie Twojemu właśnie), że wypuszczeni razem wszyscy na głęboką wodę, tak bardzo przyzwyczaili się do przegrywania, że bez nowej krwi nawet najlepszy trener na świecie nic by z tym naszym złotym, pokrwawionym pokoleniem nie zdziałałsmiley
pannacotta dnia 26/07/2012
że wypuszczeni razem wszyscy na głęboką wodę, tak bardzo przyzwyczaili się do przegrywania, że bez nowej krwi nawet najlepszy trener na świecie nic by z tym naszym złotym, pokrwawionym pokoleniem nie zdziałał

Może nie przywykliby do porażek aż tak bardzo, gdyby nieco wcześniej odcięto od nich polską myśl szkoleniową. Może jestem niesprawiedliwa, ale zawsze wywoływało u mnie pobłażliwy uśmieszek wołanie po medalach o zasługach byłych trenerów. Potrafili oni oczywiście odkryć potencjał w zawodnikach, ale z wykorzystaniem go kompletnie sobie nie radzili. Dlatego min. trenera Boska zapamiętam, jako tego który podczas pracy z reprezentacją odnalazł swoje prawdziwe powołanie. A trenera Gościniaka prawie nie pamiętam, podobnie pewnie jak jego zawodnicy, bo dość rzadko zwracali na niego uwagę smiley
karotka dnia 26/07/2012
a i maj fejwryt:
(ciekawe, czy Kubiak wreszcie zaspokoił jego żądzę krwi i mordu na parkiecie)
iskierka dnia 26/07/2012
Majka naprawdę świetny artykuł. Ja jako, w porównaniu do innych, młody kibic wiele się dowiedziałam. Czekam na więcejsmiley
joa dnia 26/07/2012
Winiarski by pojechał, być może nie grałby w szóstce (choć i to niepewne), ale pojechać by pojechał na pewno


może mnie pamięć zawodzi, ale z tego co ja pamiętam Winiar wskoczył na miejsce Murka. Lozano wtedy stawiał na 4 przyjmujących: Świder i Murek - podstawowy skład i Gruszka - Bąku - rezerwa. O wyjeździe Michała zaczęto mówic jak było wiadomo, że Murek nie jedzie.
majka dnia 26/07/2012
może mnie pamięć zawodzi

pamięć Cię zdecydowanie zawodzismiley

Michał miał pewne miejsce w szóstce już w 2005 roku, kiedy to pojechał na ME. W 2006 już coraz odważniej walczył o szóstkę. LŚ w 2006 roku rozegrał już całą, był w 12 na każdy mecz. Zaczynał jako zmiennik, z meczu na mecz grał coraz więcej. Najczęściej w 12 nie było właśnie Bąka
majka dnia 26/07/2012
Michał miał pewne miejsce w szóstce już w 2005 roku

tfu! w dwunastce oczywiściesmiley
maqba dnia 26/07/2012
dzięki Majka, że podzieliłaś się z nami tym - w sumie bardzo osobistym tekstem smiley
a trepowi dedykuję ten fragment smiley
Ostrej reprymendy raczej nie będzie. W tej ekipie jest kilku siatkarzy, którzy, gdy się na nich krzyknie, to się obrażają. Dlatego będzie lepiej, jak porozmawiamy z nimi delikatnie

jak widać, nie tylko kobiety bywają chimeryczne czy obrażalskie.....
majka dnia 26/07/2012

Czy to się nie wyklucza?

wyklucza - dlatego się poprawiłamsmiley

chodziło tylko o to, że joa zasugerowała, że gdyby nie kontuzja Murka Michał by na MŚ w ogóle nie pojechał, bo nie miał miejsca w dwunastce. A miał i to już od roku 2005 i coraz mocniej naciskał na szóstkęsmiley
asiaplock dnia 26/07/2012
Majka, świetny artykuł! Dużo się dowiedziałam. Ateny pamiętam tylko jak przez mgłę. Wiem tylko, że utkwił mi w pamięci Arek Gołaś smiley Tak czynniej zaczęłam oglądać siatkówkę podczas MŚ 2006, a całkowicie "wkręcać się" w siatkówkę zaczęłam chyba w czasie Pekinu smiley

Pomijając to wszystko - bardzo mi się podoba Twój styl pisania smiley
Edyta dnia 26/07/2012
Paradoksalnie chyba nam to pomogło, bo Sebastian nie ryzykował, tylko bezpiecznie wprowadzał piłkę do gry, a Portugalczycy nie wytrzymali presji i sami się wykończyli. Dawid Murek, jak go znam, pewnie w zagrywce poszedłby na całość i mógłby popełnić błąd. I z Igrzysk byłyby nici." - podsumował Zagumny.

Czytałam już kiedyś tę wypowiedź Gumy i śmiać mi się chciało smiley Najlepszy dowód, że sami zawodnicy po latach też już zapominają jak to było (wypowiedź jest chyba z czasów pekińskich czy jakoś tak). W tamtym tie-breaku to Benek zagrywał, a nie Świder. Świder wprawdzie wszedł za Murka do drugiej linii, ale jego zasługą było to, że najpierw świetnie przyjął, a potem łowił kolejne piłki w obronie, zagrywał Benek. Ta końcówka tie breaka była niesamowita. Było 11:7 dla Portugalii i raptem zaczęliśmy wszystko bronić, a potem kontry. Wygraliśmy do 12 smiley
Ja tego już nie widziałam, bo będąc wściekła i roztrzęsiona przy stanie 9:5 dla Portugalii włączyłam nagrywanie, wyłączyłam tv i poszłam do kuchni płakać smiley Byłam pewna że już po igrzyskach. Kiedy po jakichś 25 minutach w końcu odważyłam się odtworzyć to co się nagrało, pierwsze co ujrzałam to ryczący Benek i tekst komentatora "chwała Świderskiemu za to co zrobił w drugiej części tie breaka!" Szczęka mi opadła, bo po pierwsze nie wierzyłam, że się z tego wygrzebali, a po drugie jaki Świderski?? Świder wtedy dopiero wracał do gry po operacji kolana i w ogóle nie miał grać...
Do dziś się cieszę, że nagrałam tę końcówkę, bo mogę se czasem popatrzeć na ten cud, a do reszty tego meczu i tak nie warto wracać smiley

Hmm, i wydawało mi się, że Gabrych w ogóle nie grał w Atenach, że cały czas grał Bąku wtedy kiedy Świder się kontuzjował. Ale może źle zapamiętałam. Z tego turnieju mam nagrane wszystkie mecze, ale już mi się nie chce sprawdzać. Największy pech naszego zespołu to były jednak te kontuzje Sebastiana, bo on wtedy naprawdę doszedł chyba do formy życia. Cudowny mecz z S i Cz, potem pierwszy set z Grecją i kontuzja. Potem dwa świetne sety z Argentyną i skręcona kostka w połowie trzeciego. Gdybyśmy ten mecz wygrali w trzech setach (a prowadziliśmy w trzecim jakoś 12:5 czy coś) to byśmy w 1/4 nie trafili na Brazylię, która wtedy była poza jakimkolwiek zasięgiem naszego zespołu... smiley

Tak, mój drogi Jędrzeju - omal mnie wtedy siatkarsko nie zabiłeś.


Cóż, a mnie właśnie zabił... smiley Znam jeszcze parę osób, które też to spotkało. Od tamtego meczu wszystko jest już inaczej.
Edyta dnia 26/07/2012
Co do fochów - są trenerzy, którzy nawet fochmenów potrafią naprostować. Bo nie ma chyba żadnej tajemnicy, że jednym z nich był wtedy Zagumny (innym np. Stelmach Andrzej). Guma zlewał równo każdego kolejnego trenera, a i na treningach nie zwykł się szczególnie pocić.
Przyszedł Lozano i pierwsze co zrobił to zabrał Gumie opaskę kapitańską, a drugie - wziął go na rozmowę dwóch dorosłych facetów. Roztoczył przed nim wizję tego, jak on widzi pracę z tą reprezentacją, jak chce to zrobić, i powiedział mu, że on sam może być najlepszy na świecie, a polski zespół może zdobywać medale. Tylko musi całkowicie podporządkować się jego warunkom. I swój cel osiągnął. Potrafił przekonać Gumę, a z nim całą resztę. I nie było zmiłuj. Oczywiście do czasu smiley
kaska dnia 26/07/2012
dzięki Majka za świetny tekst, powspominałam trochę, a Atlantę to sobie mogłam wyobrazić, bo wtedy do jeszcze nie wiedziałam co to siatkówka. Moja przygoda zaczęła się jak to ujęła MIA od katowicko-jugosławiańskiego koszmaru

mnie mecz z Włochami w Pekinie zabił, do dziś mam traumę i również jak Majka nie jestem wstanie obejrzeć go ponownie

ps.Witam wszystkich gorąco, wasza cicha czytelniczka jeszcze z czasów rep.net smiley
majka dnia 26/07/2012
Edyta - hmm... o zagrywkach Świdra czytałam w kilku miejscach, nie tylko w wywiadzie Gumy, ale pewnie masz rację. W kwestii Sebastiana, to trzeba Ci wierzyć.

co do Gabrycha, tego jestem absolutnie pewna - składy wyciągnięte z czeluści strony pzps i starych for siatkarskichsmiley

witamy, kaskasmiley
Edyta dnia 26/07/2012
Oglądałam ten fragment co nagrałam iks razy. Świder wszedł wprawdzie na zagrywkę, ale seria zagrywek to była w wykonaniu Benka, a nie jego. Zresztą rzeczywiście te zagrywki nie były jakoś szczególnie trudne, a przynajmniej nie wszystkie. Ale Portugalczycy chyba wystraszyli się wygranej, i tak jak pisałam, Świder miał dzień konia w obronie smiley No i przyjął ze dwa razy, też bez błędu.

Jeszcze dodam, bo może to kogoś interesuje, że do Aten nie pojechał Papkin, który w tamtym sezonie zdecydował się na operację kolana i tym samym praktycznie skończyła się jego kariera reprezentacyjna. Potem jeszcze Lozano go z raz powołał, ale wiele z tego nie wynikło.
Do Aten pojechał Gruszka jako atakujący (grał w 6 chyba cały turniej) i Rybak w rezerwie, o co było wiele pretensji do Gościniaka, bo tak naprawdę zamiast Rybaka powinien pojechać Robert Prygiel, który był w bardzo dobrej formie i miał sporo zasług w tamtym sezonie.
Monic dnia 26/07/2012
zagrywka była Benka, nigdy jej nie zapomnę ...tak jak i tamtego meczu, kiedy już mocno posorkiwałam zalana łzami ... ehh miło powspominać i cholera jakoż staro się poczuć smiley

Londynie nadejdz już.
chimer89 dnia 27/07/2012
Genialny tekst, majko smiley Jako że moja przygoda z siatkówką rozpoczęła się po igrzyskach 2004, dowiedziałam się sporo nowych rzeczy
joa dnia 27/07/2012
pewnie tak było jak piszesz majka - tak jak Edycie można w 100% ufać jeśli chodzi o mecze Sebastiana, tak Tobie czy Monic w sprawie Winiara smiley Pamięć bywa zawodna tym bardziej, jak dotyczy siatkarza, którego się wielkim fanem nie jest. Tzn lubię Winiara, cenię go itp, ale jego kariery nie śledziłam tak jak część Was, dla mnie na dobre w rep zawitał (w mojej świadomości) na MŚ w 2006. Wcześniej "gdzieś mi migał" (podobnie jak Wlazły).
karotka dnia 27/07/2012
czesc kaska smiley
bubbles dnia 27/07/2012
majka, gratulacje. zamiast paniki - bardzo fajna forma spożytkowania czasu smiley

Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.

Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Świetne! Świetne! 100% [606 Głosów]
Bardzo dobre Bardzo dobre 100% [606 Głosów]
Dobre Dobre 100% [606 Głosów]
Przeciętne Przeciętne 100% [606 Głosów]
Słabe Słabe 100% [606 Głosów]

. .
Administracja **** Strona Główna **** Redakcja SN
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
-
Szukaj
Forum
Skracanie linków
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

ksdani

Sobta- meczo 3 m. transmitowany od 14:45 na PolSport.. Bydgoszcz- Chełm..
ksdani

MMPMłodzików: W sobotę finał: Metro Famili Warszawa kontra Gdańskie Lwy...
ksdani

Radomka: Roma Volley Club potwierdziła pozyskanie Marie Scholzel..
ksdani

Zaksa: Janusz "pokieruje grą" ...
ksdani

Z Łódzkimi Wiewiórami żegna się Valentina Diouf.
ksdani

Drużyna roku: https://tiny.pl/dwvbk
ksdani

Patryk Niemiec i Kewin Sasak w przyszłym sezonie nie będą reprezentować barw Trefla Gdańsk
ksdani

Wiktor Nowak - 25-letni rozgrywający zostaje w PGE GiEK Skrze Bełchatów.
ksdani

Trefl: Dawid Pruszkowski i Jordan Zaleszczyk żegnają się z klubem
ksdani

Po ponad 2 latach spędzonych w Olsztynie, Javier Weber żegna się z Indykpolem AZS Olsztyn. Trenerze - dziękujemy za wkład w rozwoju naszego Klubu i życzymy powodzenia!
ksdani

Zaksa: Z ogromną radością informujemy, że Eriki Shoji jest kolejnym zawodnikiem, który w najbliższym sezonie będzie bronił barw naszego klubu
ksdani

1liga kobiet: turniej finałowy wygrały zawodniczki Sokoła & Hagric Mogilno.. MVP: Przybyło .. Gratki smiley
ksdani

Ptoki- Aluron 2 s. .. 15:8.. 20:23.. Szał..
ksdani

Amanda Campos odchodzi z Wiewiór
ksdani

2 zawodników - Janusz Gałązka i Jakub Czerwiński ? zostaje w Treflu Gdańsk. Sezon 24/25 będzie 3, w którym środkowy i przyjmujący będą reprezentować barwy gdańskiego Trefla.