Komentuj! |
|
Ostatnie Artykuły |
|
Newsy- kategorie |
|
Informacje |
|
Użytkowników Online |
|
Gości Online: 29
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 417
Najnowszy Użytkownik: Barry
|
|
Kilka słów od Raula |
IO Londyn Dziś nie ma miejsca na wyolbrzymianie oczekiwań. Ten, kto kocha reprezentację, powinien zachować spokój, żeby nie zwiększać presji - mówi Raul Lozano, były selekcjoner reprezentacji Polski siatkarzy w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
Link
Zmieniłam tytuł, bo, a jakze, w oryginale brzmiał on: "Lozano zapowiada: Polska może wygrać"...czyli pompowania balonika ciąg dalszy.
| aga2008 dnia 27/07/2012 ·
211395 Komentarzy · 2194 Czytań
·
|
|
Komentarze |
|
dnia 27/07/2012
To po co zmieniłaś tytuł ? Odpowiada on treści. Przecież Lozano mówi, że:
"są w stanie zdobyć złoty medal"
Oprócz Polski do złota wymienia jeszcze tylko Brazylię, Rosję i Włochy. |
dnia 27/07/2012
Dzięki Raul bo w dużej mierze dzięki Tobie jesteśmy tam gdzie jesteśmy. Reprezentacja Niemiec też dużo Ci zawdzięcza. Gość od czarnej roboty, on zaczyn i kładzie podwaliny a inni kończą. |
dnia 27/07/2012
A co Lozano u nas zaczął ? Przyszedł na spaloną ziemię ? Tak samo była kadra Mazura, Wspaniałego czy Gościniaka. Wspaniały wygrał 3 razy z Brazylią. |
dnia 27/07/2012
Raul widział nas jako faworytów do złota, już przed MŚ 2010. Mówił wtedy, że mamy drużynę w idealnym wieku i amalgamat zawodników młodych, oraz takich, którzy brali udział w kliku imprezach rangi mistrzowskiej: IO, MŚ, ME, i podczas nich zdobyli niezbędne doświadczenie, które zaprocentuje teraz (tj. w 2010 roku) I jak dobrze wiemy, te Jego prognozy wówczas jakoś się nie sprawdziły.
Może teraz lepiej Mu pójdzie jako wróżbicie? Trzymamy za to kciuki |
dnia 27/07/2012
Bazin - bo tak naprawdę powinniśmy byli tam coś ugrać. No ale mieliśmy wtedy Castellaniego, a nie Anastasiego
Z kolei ja żałuję, że Raul nie chciał iść do Francuzów. Przydałby im się na jakieś dwa-trzy lata, może by wziął w garść to rozmemłane towarzystwo. Bo Tillie wydaje mi się kimś podobnym do Blaina, ta sama szkoła i kontynuacja tego marazmu |
dnia 27/07/2012
No właśnie. Pod Castellanim to się po prostu nie dało grać na maksa jak przystało na reprezentanta kraju, z pełnym zaangażowaniem i bez trzęsienia portkami. |
dnia 27/07/2012
Maynard - gdyby rola trenera w sporcie była nieistotna, to po co ktokolwiek zabijałby się o najlepszych? I czemu mielibyśmy teraz piać peany na temat AA? Sorki, ale tak jak trener może wiele zrobić, tak samo wiele może spiep....ć, na co przykładów masz dziesiątki. |
dnia 27/07/2012
Bo Tillie wydaje mi się kimś podobnym do Blaina, ta sama szkoła i kontynuacja tego marazmu
Romain Vadeleux twierdzi, że Tillie, spośród francuskich szkoleniowców wyróżnia to, że reprezentuje typ "włoskiej szkoły trenerskiej". Blain, jak się wydaje, mnie ufał obserwacjom statystycznym, a bardziej swojej intuicji. Która, szczególnie ostatnio, często go jednak zawodziła.
A co do sposobów motywacji, którą obowiązują w naszej ekipie, to wygląda na to, że i AA, wbrew temu co czasami gada dla mediów, w gruncie rzeczy podziela zdanie Świderka, czy Lozano że nie warto już teraz myśleć o medalu, za to trzeba się maksymalnie koncentrować i mobilizować, przed każdym najbliższym spotkaniem. Czyli klasyczna metoda "na Małysza" - liczy się tylko każdy następny skok.
Pisze o tym nasz szpieg MW2 we wczorajszym wieczornym meldunku z Lodnynu:
|
dnia 27/07/2012
A tym bardziej w siatkówce reprezentacyjnej, bo przez ten krótki czas, kiedy grupa jest na kadrze, nikt nikogo grać w siatkówkę nie nauczy. Tego uczą się w klubach od kadeta. Na karze jest czas na ułożenie taktyczne i mentalne tego zlepku ludzi, który się dostaje, dlatego rola trenera może nawet trudniejsza i ważniejsza niż w klubie. Podważanie tego jest bez sensu. |
dnia 27/07/2012
Trepie, tak. Edyto, debilem nie jestem (tak przypuszczam przynajmniej, ale mogę się mylić) i doskonale rozumiem rolę trenera w sporcie. Tylko, że wśród głosów krytykujących Castellaniego za tamtą imprezę dominują nie te te odwołujące się do roboty czysto szkoleniowej (skład, taktyka, schematy itp.) tylko odwołujące się do bezjajeczności drużyny oraz do "uporczywego" grania uczciwie, a nie tak, jak się opłacało przy tamtym regulaminie. I ja właśnie na temat tej bezjajeczności pisałem. Taka luźna, nie zobowiązująca uwaga. Jeżeli miałaś na myśli tylko lepszy warsztat Andrei w porównaniu z Danielem, to nie bierz tej uwagi do siebie. |
dnia 27/07/2012
Maynard - tylko że wg mnie rola trenera w sferze mentalnej jest tak samo istotna jak w sprawach czysto technicznych. Słynny psycholog Castellani chyba powinien udać się po więcej korepetycji do swojej dyplomowanej żony.
Bazin - jeśli to prawda że Tillie liznął szkoły włoskiej to tylko się cieszyć, a jak będzie, wyjdzie w praniu. |
dnia 27/07/2012
Jasne, że praca nad mentalnością ma spore znaczenie, ale przypisywanie całej bezjajeczności trenerowi jest błędem. Trener musi im mówić, że się nie wolno bać przeciwnika? Parafrazując cytat lansowany ostatnio przez trepa - Shut the f*ck up and play. A nie jakieś rozterki, że ci po drugiej stronie siatki tacy duzi, a czy to się opłaca tak się spinać itd. Za co Świderski i Murek tak są szanowani? Że nigdy nie odpuszczali. Nawet jak przegrywali, to nie bezjajecznie. I żaden trener nie musiał ich pod tym względem "ustawiać". |
dnia 27/07/2012
Ale i zgranie. Po to AAAA ogrywa jeden skład przed imprezą, żeby w krytycznej chwili na boisku wiedzieli, co się dzieje, i co kto ma robić.
co więcej z uporem maniaka wymaga realizacji systemu, wracając wczoraj do starych czasów okazuje sie, ze to wcale nie jest taka oczywista oczywistość |
dnia 27/07/2012
Mayu - W tym przypadku wracamy do kadziowego "kto jest silny fizycznie, ten jest silny psychicznie" A za to, jak pod tym względem prezentowali się zawodnicy, odpowiadał DC. |
dnia 27/07/2012
A najsmutniejsze jest to, że w ogóle takie dyskusje są toczone - który trener dokleja swoim podopiecznym jajka, a który tego nie potrafi. Bo jak słucham naszych kadrowiczów, którzy od zawsze powtarzają, jaki to zaszczyt reprezentować kraj i jaką mają gęsią skórkę słuchając hymnu, to oczekuję, że oni nawet w nocy na zgrupowaniach nie będą tych jajek do szklanek odkładać. A tu zonk - "Trener nas nie porwał. Foch. Może jak się bardziej postara, to się nam zachce." |
dnia 27/07/2012
. Najlepszym sposobem, by grupa się rozwijała, jest rywalizacja z najsilniejszymi drużynami 20 dni przed igrzyskami
serus bądź dumna, masz zdanie takie jak Lozano. |
dnia 27/07/2012
No dobra. Nie cała bezjajeczność pochodziła od Lamy. Ale Lama nie potrafił jej zaradzić, i dlatego go nie wielbimy.
tak, nie potrafił jej zaradzić... pozwolił na nią... a potem po prostu tolerował. |
dnia 27/07/2012
Ale kto mówi, żeby wielbić? Ja tylko pytam, kto jest bardziej winny: siatkarze, bo zostawiali nabiał w szatni, czy trener, bo im go z tej szatni nie przynosił?
ludzie, a zwłaszcza mężczyźni, są przeważnie z natury leniwi. Ktoś to jednak musi wziąć w garść. I tacy, co biorą w garść osiągają sukcesy.
Znacząco pomaga jednak fakt pracy z zawodnikami, którzy wykazują chęci wzięcia się w garść samemu. I którzy potrafią dostrzec, że w pewnych sytuacjach własne lenistwo warto przemóc, nie czekając na prikaz z góry. |
dnia 27/07/2012
Trener.
Mam odmienne zdanie.
Tak powinno być, a jak nie jest...
Pytanie, czemu tak nie było, jak być powinno. |
dnia 27/07/2012
Uważam, że od trenera zależy dużo i on decyduje o "kształcie" drużyny. Lama w kadrze kręcił - powołania dla Grzyba, Kadziewicza czy Żygadły były raczej spełnieniem oczekiwań mediów. Trener (zwłaszcza w przypadku Kadziewicza, bo Grzyb prawie w ogóle nie grał) sporo robił, żeby pokazac, że wybierał dobrze, a tak naprawdę wybierał wg klucza klubowego. Uważam, że pośrednio jest on winny takiej a nie innej reakcji Łukasza (który nie zachował się w porządku też, ale gdyby Lama był wobec niego w porządku sytuacji by nie było). W kadrze AA jest paru chłopaków, którzy mogliby miec pretensje: Ruciak, czemu nie rozegrał na pozycji ani pół seta w tym sezonie, Guma, że jest zmiennikiem, Kosok, który w paru meczach LŚ powinien zmienic MM, Zatorski, że nie dostał szansy W OGÓLE. Ale sytuacja w kadrze jest na tyle jasna i klarowna, wszyscy przyjeżdżając znali swoje miejsce w grupie, że problemu nie ma. U Lamy tak nie było - tam grali faworyci (patrz wysyłanie Ruciaka - najrówniejszego zawodnika w kadrze - na trybuny na MŚ, kosztem Bąkiewicza, który grał tako se).
Poza tym: jak to jest, że szóstka z MŚ wyszła na mecze z Brazylią i Bułgarią wpatrzona w ziemię, a KAŻDY mecz pod wodzą AA pokazywał jak chłopaki potrafią gryźc parkiet.?Nasi sportowcy mentalności zwycięzcy muszą się uczyc, między innymi po to sięgamy po zagranicznych trenerów, a Lama przez 2 lata wpajał nam, że kluczową kwestią (niezależnie od porażek) jest ogrywanie młodzieży. Przyzwyczaił nas do myślenia "pozwólcie nam przegrywac" - jak pozwoliliśmy, to przerżnęli MŚ. Koncertowo. |
dnia 27/07/2012
Nasi sportowcy mentalności zwycięzcy muszą się uczyc, między innymi po to sięgamy po zagranicznych trenerów
Jest całkiem sporo polskich sportowców, których nikt tego uczyć nie musi, sami to wiedzą doskonale. Bartman, Kubiak, Kowalczyk, wioślarze - to tylko kilka przykładów na szybko. Poza tym ekipa na MŚ 2010 była w sporej części złożona z graczy, którzy swoją wartość mieli okazję poznać chociażby ma MŚ 2006. Zatem nie potrafię zrozumieć, czemu faceci wychodzący na boisko w jednej z najważniejszych imprez swojego życia, wyglądają jakby szli na szafot, a potem opinia publiczna skacze po trenerze, bo to niby jedynie jego wina. Dla trenera grają? Czy dla siebie? |
dnia 27/07/2012
nie sądzisz, że to w dużej mierze kwestia charakteru? Żywiołowości, determinacji, którą każdy ma w sobie hmmm... nazwijmy to: w różnym stadium rozwoju. W drużynie różni zawodnicy mają różne zadania: są osoby, które biorą odpowiedzialnosc za siebie i drużynę inne po prostu robią to co mają robic.
Lama sam wybierał sobie skład, świadomi odciągnął "motywatorów" - Bartman był u niego rezerwowym i to takim, który za wiele szans do gry nie dostawał. Kubiaka nie było. Kadziewicza odsunął. Guma w tym zespole był "urlopowiczem". Ignaczaka w pierwszym rzucie odsunął na rzecz Gacka. I w zasadzie wszystko było fajnie tak długo jak szło. Jak przestawało isc - chłopcom zwieszała się głowa. Dobry trener potrafi tak zbilansowac drużynę, że wybrany skład minimalizuje szkody wywołane negatywnymi emocjami.
A co do sportowców, których nikt nie musi uczyc wygrywania - takiego Kubiaka czy Bartmana wciąż trzeba uczyc szacunku do rywala i ukierunkowniem emocji tak, żeby nie szkodził zespołowi. Każdy w sferze "psychologii" ma coś do poprawy, jeden kwestię motywacji inny kwestię emocji. |
dnia 27/07/2012
ekipa na MŚ 2010 była w sporej części złożona z graczy, którzy swoją wartość mieli okazję poznać chociażby ma MŚ 2006. Zatem nie potrafię zrozumieć, czemu faceci wychodzący na boisko w jednej z najważniejszych imprez swojego życia, wyglądają jakby szli na szafot
I właśnie to jest najlepszy dowód, jak ważna jest rola trenera. Ci sami ludzie tak diametralnie różnie zachowujący się pod różnymi skrzydłami, czy w różnych momentach różnych imprez. Dopóki wierzyli Raulowi, wszystko szło jak z płatka. Jak Zauważyli, że DC nie ma pomysły ani na zespół, ani na grę, wszystko się rozlazło. Anastasi w tej chwili potrafi wykrzesać z nich absolutnego maksa i póki co to ziała.
Maynard - to nie jest tak, że zawodnicy to duże dzieci i trzeba ich prowadzić za rączkę. Ale zrozum, że zespół to złożony organizm i naprawdę trzeba mądrego i charyzmatycznego przywództwa, żeby ludzi porywać do rzeczy wielkich.
Jak masz w firmie szefa, który wszystko trzyma żelazną ręką, mobilizuje ludzi do aktywności, ma określone wymagania, do których pracownik musi dążyć, w firmie jest ciągła mobilizacja i koncentracja na celach, a ludzie czują, że wszystko ma ręce i nogi. I wtedy po pierwsze, nie można stracić koncentracji, mobilizacji i czujności ani na chwilę, a po drugie pracownicy widzą sens w tej pracy, bo firma dobrze prosperuje, a oni mogą zarobić. Kiedy szef jest mamałygą, której każdy może wejść na głowę i sam nie ma pomysłu na prowadzenie firmy, zaczyna panować rozprężenie, anarchia, każdy sobie rzepkę skrobie, szef nie ma autorytetu, a firma wyników.
Taka jest natura ludzka, tak było, jest i będzie. |
dnia 27/07/2012
Ale zrozum, że zespół to złożony organizm i naprawdę trzeba mądrego i charyzmatycznego przywództwa, żeby ludzi porywać do rzeczy wielkich.
i tu świetnym przykładem jest Alekno - przecież zawodnicy wpatrują się w niego jak w święty obraz, przemowy na czasach są wysłuchiwane bez zająknięcia... |
dnia 28/07/2012
Każdy w sferze "psychologii" ma coś do poprawy, jeden kwestię motywacji inny kwestię emocji.
Ja nigdzie nie sugeruję, że w sferze psychiki Bartman i Kubiak nie mają nic do poprawy. Mowa jest o motywacji, z którą oni nie mają problemu. I w dodatku nie czekają aż trener coś z tym zrobi, tylko potrafią u siebie znaleźć motywację wewnętrzną.
Dopóki wierzyli Raulowi, wszystko szło jak z płatka. Jak Zauważyli, że DC nie ma pomysły ani na zespół, ani na grę, wszystko się rozlazło.
Co ma wiara w trenera do tego? Wychodzisz na boisko i zaczyna się twoja rola. Pytam po raz kolejny, bo nikt mi na to pytanie do tej pory nie odpowiedział - dla siebie grają, czy dla trenera? Co ich obchodzi, czy trener jest spoko czy nie jest spoko? Co ich obchodzi, czy obok na boisku grają najlepsi koledzy, czy ci koledzy, którzy są ulubieńcami trenera? Masz swoją robotę do wykonania, to się na innych nie oglądaj, tylko rób. Pewnie, że z wiarą w trenera można góry przenosić, ale dyskusja nie jest o tym, czemu nie przenieśli gór, tylko o tym, czemu nie przenieśli siatki z zakupami.
to nie jest tak, że zawodnicy to duże dzieci i trzeba ich prowadzić za rączkę. Ale zrozum, że zespół to złożony organizm i naprawdę trzeba mądrego i charyzmatycznego przywództwa, żeby ludzi porywać do rzeczy wielkich.
Ale gdzie ja pisałem, że Castellani był mądry i charyzmatyczny? Do wybitnych rzeczy może poprowadzić tylko wybitny trener. Taki, który przychodzi do grających na 100% zawodników i wyciska z nich 120%. Tak jak AA.
Castellani tego nie potrafił i dlatego uważam go za gorszego trenera. Ale problem w tym, że chłopakom za Daniela nie chciało się grać chociażby na 100%. I to jest ich zbrodnia, a nie trenera. Nie potrafił porwać ich do rzeczy wielkich - jego wina. Oni nie potrafili dać z siebie tyle, ile potrafią - ich wina.
Rozumiem, że jak idziecie do pracy albo na zajęcia, to dajecie sobie przyzwolenie na odstawianie padaki i opieprzanie się, tylko dlatego, że ktoś Was za słabo ciśnie? Nie odczuwacie żadnej żenady, że plujecie na swoje obowiązki, bo nikt Was za to nie skarci? A tu w dodatku mówimy o kolesiach, którzy mówią, że uwielbiają swoją robotę, grają dla flagi, są zaszczyceni reprezentowaniem kraju. I w dodatku są na jednej z najważniejszych imprez swojego życia. Mają szansę na przepustkę do nieśmiertelności. Ja na ich miejscu, choćbym nienawidził wszystkich swoich kolegów, uważał trenera za dyletanta uprawiającego nepotyzm, to i tak bym zap.....lał aż by się kurzyło. A Wy mnie tu próbujecie przekonać, że to jest normalne, że oni czekali, aż ich trener porwie, ale się, biedacy, nie doczekali? Ja też miewam lenia. Ale nie obwiniam za to reszty świata.
Najwyraźniej mocno się różnimy w ocenie roli motywacji wewnętrznej i zewnętrznej w robocie sportowca. |
dnia 28/07/2012
May wybacz, ale siatkówka jest sportem zespołowym i to czy grają najlepsi ludzie czy pupilek ma znaczenie dla atmosfery w grupie.
Pewnie, że grają dla siebie, tak samo jak ja studiuję dla siebie. Ale inaczej podchodzę do wykładowcy, któremu się chce, który zrobi wszystko, żeby mi pomóc, wytłumaczyc, a inaczej do kogoś kto na korekcie mi mówi: proszę zrobic od nowa. Inaczej do kogoś kto mówi, że robię coś źle, a inaczej do kogoś kto wskazuje mi przyczyny złego działania. Efekty pracy też są różne, ale z własnego doświadczenia wiem, że motywacja to też kwestia treningu. |
dnia 29/07/2012
Ale inaczej podchodzę do wykładowcy, któremu się chce, który zrobi wszystko, żeby mi pomóc, wytłumaczyc, a inaczej do kogoś kto na korekcie mi mówi: proszę zrobic od nowa. Inaczej do kogoś kto mówi, że robię coś źle, a inaczej do kogoś kto wskazuje mi przyczyny złego działania.
Toż napisałem, że trener wybitny to taki, który potrafi wykrzesać z zawodników iskrę, o którą samych siebie dotąd nawet nie posądzali. Ale motywacja budowana przez trenera to jest dodatek do bazy. A bazą tą jest motywacja wewnętrzna zawodnika, której brak nie może być usprawiedliwiany nepotyzmem trenera.
Pewnie, że grają dla siebie, tak samo jak ja studiuję dla siebie.
Skoro grają dla siebie, to zły wpływ trenera nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem ich "niechcenia". |
|
Dodaj komentarz |
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
. . |
|
|
Logowanie |
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
- |
|
Shoutbox |
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|