Siatkowka, komentarze, wyniki, wiadomosci
 
Komentuj!
Ostatnie Artykuły
TL 22/23
+L 22/23
+L 21/22
TL 21/22
TL 23/24
Newsy- kategorie
Reprezentacja Seniorek
Reprezentacja Seniorów
Reprezentacje Młodzież.
Siatkówka plażowa
Europejskie Puchary
Orlen Liga
Plus Liga
Ligi zagraniczne
Serie A Kobiet
Serie A
Superliga Brazylia
Informacje
Serie A - K 17/18
Serie A - M 17/18
SUPERLIGA - K 17/18
SUPERLIGA - M 17/18
SUPERLIGA Ros. 17/18
LIGUE A - K 17/18
LIGUE A - M 17/18
Bundesliga K 17/18
Bundesliga M 15/16
EthiasVolleyLeague (BE)
Term. LM 15/16
Wyniki-Tab. 16/17
Składy16/17
Term-Wyn. 17/18
Składy 16/17
Trening ZAKSY Prezentacja Olsztyna
Wystawa Herosów
MM Volleyball Camp Olsztyn
MM Volleyball Camp Warszawa
SWT 2012 Stare Jabłonki
Memoriał Agaty 1
Memoriał Agaty 2
Memoriał Agaty 3
Memoriał Agaty 4
Memoriał Agaty 5
Memoriał Agaty 6
Memoriał Agaty 7
Mem. Ambroziaka cz.1
Mem. Ambroziaka cz. 2
Mem. Ambroziaka cz.3
Gwardia Cup 2012 cz.1
Gwardia Cup 2012 cz.2
Gwardia Cup 2012 cz.3
Zaksa - Izmir 28.09.12
Impel - Tauron 17/11/12
Andrea w Krakowie
AGH Galeco - Chemik
Siódemka - Tauron 12/01/13
Impel - Muszyna 1
Impel - Muszyna 2
PP 2013
Impel - Piła 06.10.13

Klasyfikacja
Plus Liga 13/14
Plus Liga 14/15
Orlen Liga 12/13
OrlenLiga 13/14
OrlenLiga 14/15
IO Rio 2016
2011/2012
+L Term/Reg/Wyniki 14-15
+L Składy 2014/2015
OL Składy 2014/2015
OL Terminarz-Wyniki 14/15
OL Wyniki-Tabele 2012/2013
OLTerminarz 2012/2013
OL Składy 2012/2013
Puchar Polski K 2012/2013
1 liga K PlayOff-PlayOut
Składy 2013/2014
Terminarz-Wyniki 13/14
Puchar Polski 2012/2013

Serie A - K 14/15
Użytkowników Online
Gości Online: 7
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 416
Najnowszy Użytkownik: Marleen
WARIACJE OLIMPIJSKIE POLSKICH SIATKARZY 2
Nie(boska) tragedia Węgierskie Szambo

Po kompromitującym występie na Mistrzostwach Europy w 2007 polscy siatkarze zamiast na autostradę do Pekinu, trafili do szamba. Jedenaste miejsce na mistrzostwach kontynentu sprawiło, że zmuszeni byliśmy rozegrać prekwalifikacje olimpijskie obok takich tuzów europejskiej siatkówki, jak Węgry, Dania czy Belgia.

Mimo bardzo słabej obsady turnieju, na kwalifikacje jechaliśmy pełni obaw. Po wrześniowych mistrzostwach kadra była rozbita. Co prawda zarówno sztab szkoleniowy, jak i zawodnicy zapewniali, że konflikt między największymi gwiazdami reprezentacji Wlazłym i Zagumnym to "fakt medialny", i że wszelkie niesnaski zostały rozwiązane już pierwszego dnia zgrupowania, ale gołym okiem dało się zauważyć, że kadra nie stanowi już monolitu, jak na japońskich Mistrzostwach Świata. Niektórzy, jak Sebastian Świderski otwarcie przyznawali, że są bardzo niepewni przed zbliżającymi się prekwalifikacjami. "Może jesteśmy wypaleni psychicznie? Może wpadliśmy w rutynę? Zatraciliśmy radość z tego, co robimy. Przychodzisz na trening i robisz swoje, ale robisz to bez entuzjazmu, bez pasji" - mówił wtedy. Drugi trener kadry podkreślał, że należy zapomnieć o zdobytym wicemistrzostwie świata i zacząć zachowywać się jak... zdobywcy jedenastego miejsca na ME. Prognozował też, że prekwalifikacje będą wyjątkowo trudne. Grobowej atmosfery w kadrze nie poprawiły na pewno dwa przegrane (1:3 i 0:3) sparingi z Czechami i kontuzja podstawowego środkowego kadry - Łukasza Kadziewicza. Wypowiedzi jadących na turniej zawodników były więc wyjątkowo ostrożne. "Życie nam pokazało, że nie ma dzisiaj słabych zespołów i można przegrać z niżej notowaną Belgią, uważaną za zespół dużo słabszy. Musimy podejść maksymalnie skoncentrowani do każdego spotkania i grać z każdym przeciwnikiem, jakby to była Brazylia." - mówił przed wyjazdem na turniej Michał Winiarski, jednocześnie zapewniając, że drużyna wie, "o co gra". Zespół wydawał się być nie tylko zupełnie rozbity psychicznie, ale wręcz pogrążony w głębokiej depresji. "Przypominaliśmy kierowcę samochodu, który znów siada za kierownicą po ciężkim wypadku." - tłumaczył parę tygodni później Piotr Gruszka.

Jak to zwykle bywa zespołowi nie pomagała także atmosfera w kraju. Eksperci wieszczyli klęskę, zapowiadali rewolucję i "na wszelki wypadek" w różnych słowach obrazowali katastrofę w razie braku kwalifikacji. "Gdybyśmy nie wygrali na Węgrzech, to byłaby katastrofa" - mówił Ireneusz Mazur. Strachu nie krył też Andrzej Niemczyk. "Niepokoję się. Ba, to jest coś więcej, to strach. Boję się, że na turnieju w Szombathely nie sprostamy takim >potęgom< jak Dania, Belgia czy też Finlandia" - przyznawał. - "Moim zdaniem czas sobie otwarcie powiedzieć, że Raul Lozano popełnił w tym sezonie bardzo poważne błędy w przygotowaniu reprezentacji." - dodawał krytycznie.

Turniej odbyć się miał w węgierskiej miejscowości o wdzięcznej nazwie - Szombathely. Jak się później okazało, na Węgrzech surrealistyczne było niemal wszystko - zaczynając od nazwy miejscowości, poprzez egzotycznych przeciwników, na absolutnej pustce i ciszy na trybunach kończąc. Polacy nawet koszulki dostali skrojone jak gdyby "za karę". "Mariusz Wlazły i Michał Winiarski bez problemów ubrali się w jedną. Pan też by się jeszcze zmieścił na trzeciego" - opowiadał dziennikarzowi Świderski. Dziwaczność sytuacji wyczuli chyba także organizatorzy turnieju, którzy raz po raz z głośników puszczali muzykę z Monty Pythona. Z nagłej degradacji zdawał sobie sprawę cały zespół, a Alojzy Świderek przybyłych do hali dziennikarzy ironicznie powitał na "finale Igrzysk Olimpijskich". Wydawało się, że Polacy za grzech pychy i gniewu na Mistrzostwach Europy trafili w sam środek siatkarskiego czyśćca i tylko krok ich dzieli od samego piekła.

Oczywiście tak źle nie było. Polska w składzie Zagumny, Żygadło, Wlazły, Szymański, Winiarski, Świderski, Gruszka, Bąkiewicz, Pliński, Grzyb, Jurkiewicz, Ignaczak bez problemu pokonała grupowych przeciwników (Danię 3:0 i koszmar Mistrzostw Europy - Belgię 3:0) i odzyskała przynajmniej część swojej dawnej wiary we własne możliwości. "Jeśli chcemy pojechać na igrzyska, a chcemy, to nie możemy szukać usprawiedliwień. Zagramy w finale z Finlandią i pokażemy, że jesteśmy lepsi" - zapewniał Winiarski. "Kiedy obejrzałem sobie Belgów przed naszym meczem na Węgrzech, zastanawiałem się, jak można było przegrać z takim zespołem na mistrzostwach Europy" - przyznawał Łukasz Żygadło. Raul Lozano po rozgrywkach grupowych mówił, że jest "stosunkowo zadowolony" z postawy swoich podopiecznych, a kapitan Piotr Gruszka podkreślał, jak ważne są te zwycięstwa dla odbudowania atmosfery w zespole. Jednocześnie, gdy wizja blamażu oddalała się, nie tylko polscy siatkarze, ale i eksperci zaczęli głosić, że od początku wiedzieli, że wygrają grupę i że Duńczycy i Belgowie im "nie zagrożą". (A ta histeria przed samym turniejem to tak tylko dla niepoznaki ).

W półfinale Polacy zmierzyli się z gospodarzami i zaczęli bardzo dobrze, wygrywając dwa pierwsze sety (do 14 i 18). W trzecim zaczęli popełniać proste błędy. Jakby tego było mało, kontuzji doznał Mariusz Wlazły, który skręcił kostkę skacząc do bloku. Polacy przegrali trzeciego seta, a wszystkim przed oczami stanął pechowy czempionat Europy, kiedy to pozbawieni swojego lidera w ataku siatkarze zupełnie się skompromitowali. Koszmar się jednak nie urzeczywistnił - Polacy wygrali czwartego seta, awansowali do półfinałów i, dzięki korzystnym rozstrzygnięciom w pozostałych turniejach prekwalifikacyjnych, do samego turnieju kwalifikacji kontynentalnych.

Tak więc, przed finałem z Finlandią, wiadomo już było, że do Izmiru tak czy siak, oba zespoły pojadą. Mimo tego, oraz mimo kontuzji Wlazłego i drobnych dolegliwości Zagumnego (którego w szóstce zastąpił Żygadło) siatkarze bez trudu i bez straty seta pokonali Finlandię. "Naprawdę odzyskaliśmy radość z gry w siatkówkę" - cieszył się po spotkaniu Winiarski. Zawodnicy zgodnie przyznawali, że odzyskali równowagę utraconą w Moskwie i że w wierzą w sukces w styczniowych kwalifikacjach. "Wykorzystamy szansę już w styczniu, stać nas na to. Grając na miarę swoich możliwości, jesteśmy w stanie zająć pierwsze miejsce i zapewnić sobie start na igrzyskach" - zapewniał Daniel Pliński.

Wydawało się więc, że kadra rzeczywiście przezwyciężyła już marazm 2007 roku i kryzys został zażegnany. Chyba nikt wtedy nie spodziewał się, że najgorsze na olimpijskiej drodze do Pekinu jeszcze ciągle przed nami...


Izmirskie opowieści szpitalne

Na "najgorsze" nie musieliśmy długo czekać. Kontuzja Łukasza Kadziewicza okazała się dużo poważniejsza niż pierwotnie przypuszczano. Środkowy reprezentacji doznał groźnego urazu stopy i już w grudniu 2011 roku jasnym było, że nie ma szans na wyjazd do Izmiru. "Mogę tylko trzymać kciuki za chłopaków" - przyznawał Kadziu.

Drugi padł Winiarski... 9 grudnia, podczas meczu z Taranto padł na parkiet. "Tak zablokowało mi plecy, że nie mogłem się schylić" - wyjaśniał. Winiarski stawił się na zgrupowaniu, ale szybko okazało się, że do Izmiru pojechać nie może. "Kontuzja Michała, dyskopatia, od początku wykluczała jego występ w tureckim turnieju, ale chcieliśmy mieć pewność, stąd dodatkowe badania w Warszawie przeprowadzone kilka dni temu" - tłumaczył wtedy lekarz kadry Wiesław Maroń. - "Niestety, uraz nie zniknął i nie pozostaje nic innego, jak po prostu poczekać na jego wyleczenie. Żadnych szans na grę w takiej sytuacji nie było". Tak więc, Michał tak szybko, jak się na nim pojawił, zgrupowanie opuścił. "Mam nadzieję, że drużyna beze mnie zapewni sobie awans do igrzysk, a jeśli nie, to w maju pomogę wywalczyć go w turnieju interkontynentalnym" - zapewniał.

Jeśli ktoś myślał, że to koniec problemów kadry, to życia nie zna. Mariusz Wlazły zgłosił, że wciąż odczuwa ból w skręconej niedawno kostce. "Ostatnie USG wykazało poprawę, ale ból niestety pozostał. Reszta była kwestią decyzji trenera i samego zawodnika." - wyjaśniał doktor Maroń. I choć Raul Lozano zapewniał, że nawet gdyby Wlazły był zdrowy, to do Izmiru by nie pojechał, bo nie doszedł jeszcze do formy po kontuzji, to słowa lekarza kadry spowodowały kolejną falę krytyki Wlazłego.

Gdy wydawało się, że gorzej już być nie może, kontuzji nabawił się (a przynajmniej tak twierdził) Grzegorz Szymański, który miał zastąpić w szóstce Wlazłego. Krótko po ogłoszeniu, że Mariusz do Turcji nie pojedzie, Szymański zgłosił ból pleców i podjął decyzję o wyjeździe ze zgrupowania. Zachowanie Szymańskiego było zaskoczeniem nie tylko dla kibiców, ale i dla sztabu szkoleniowego. "Przyznaję, że jestem bardzo zaskoczony tym, co się wydarzyło z Grzegorzem Szymańskim. Na treningach prezentował się bardzo dobrze, a nagle zgłosił kontuzję. Dosłownie w ostatniej chwili. Fakty są takie, że do Izmiru Szymański nie poleci, choć moim zdaniem mógłby." - otwarcie przyznał Raul Lozano i zapowiedział - "W przyszłości będę się musiał poważnie zastanowić nad powoływaniem graczy, którzy przy każdym drobnym urazie rezygnują z gry w kadrze". Lozano tym razem dotrzymał słowa - Szymański w kadrze już się nie pojawił.

Tak źle ze zdrowiem siatkarzy nie było jeszcze nigdy. Z kadry wypadło trzech szóstkowych zawodników ze srebrnej drużyny z Japonii. Dodatkowo na uraz barku narzekał także Sebastian Świderski. Los na przełomie roku 2007 i 2008 wyraźnie sobie z nas, Polaków kpił.

W obliczu kontuzji Winiarskiego, w trybie awaryjnym do kadry powołany został Dawid Murek. "Gdyby ktoś z kadrowiczów doznał kontuzji, miałem wystąpić w roli strażaka i gasić pożar. Nie spodziewałem się tylko, że takimi ustaleniami sprowokujemy los. Zaczęło się, niestety, palić na całego." - tłumaczył Murek. Obok Murka i Świderskiego na przyjęciu do Izmiru pojechał "przepraszający się z kadrą" w roku olimpijskim Krzysztof Gierczyński i również powołany w trybie awaryjnym Marcin Wika.

Zresztą w "trybie awaryjnym" budowany był cały zespół na turniej w Izmirze. Lozano jako atakujących do Turcji zabrał dwóch przyjmujących - Piotra Gruszkę i dziewiętnastoletniego Bartosza Kurka. Na środku obok Plińskiego i Grzyba szansę dostał Marcin Możdżonek. Jedynie pozycje rozgrywającego i libero zostały "nie ruszone" - do Izmiru pojechali Zagumny z Żygadłą oraz Ignaczak.

Paradoksalnie, mimo plagi kontuzji, w drużynie widać było pełną mobilizację. "Nie załamujemy rąk" - deklarowali reprezentanci. "Mnie to wszystko jeszcze bardziej zmobilizowało. Za siebie i za zespół mogę obiecać, że podejmiemy walkę i że damy z siebie wszystko. Wierzymy w możliwość wygrania turnieju w Izmirze" - zapewniał Gruszka. Lozano natomiast gwarantował - "Nie myślę o tych, którzy do Izmiru nie pojadą. Koncentruję się na tych, co jadą i wierzę w nich". W zespół wierzył też Mirosław Przedpełski. "Nie zbudujemy silnej siatkówki, gdy po ubytku dwóch czołowych siatkarzy, wieszczymy klęskę." - tłumaczył. Z całą pewnością Polakom pomagała świadomość, że nie stoją pod ścianą i w razie potrzeby mają zapewniony start w majowym turnieju interkontynentalnym.

W grupie trafiliśmy kolejno na Holendrów, Włochów i Hiszpanów. Co ciekawe, nasz główny rywal - Włosi prowadzeni przez Bos... Przebiegłego Anastasiego zmagali się z podobnymi do naszych problemami. W krótkim czasie z włoskiej kadry wypadł Fei, Meoni, Tencati i Perazzolo. W wywiadzie dla polskiego portalu Anastasi zadeklarował jednak, że "nie będzie się z Polakami licytował na kontuzje".

Pierwszy mecz rozpoczęliśmy bez walczącego z kontuzją barku Świderskiego w szóstce. Mecz zaczęliśmy dobrze, ale źle skończyliśmy. Polacy pozbawieni swoich dotychczasowych filarów nie zdołali pokonać dobrze grających Holendrów i przegrali po tie-breaku, mimo że wygrywali już 2:1, prowadzili 18:14 w czwartym secie i 8:5 w tie-breaku. "To był bardzo ważny mecz i bardzo żałuję, że przegraliśmy. Trochę zawiedliśmy dziś w przyjęciu, ale przede wszystkim zagraliśmy słabiej w ataku. Po to mnie i Gierka ściągnięto do kadry, żebyśmy dobrze przyjmowali, a my dziś po prostu zawiedliśmy." - przyznawał Dawid Murek. Szansę gry dostał od Lozano również Bartek Kurek. "Czułem małą tremę, bo inaczej być nie mogło, co niestety było momentami widać." - komentował swoja grę Bartosz. - "Myślę jednak że mecz w moim wykonaniu nie był tragiczny. Bardzo dziękuję trenerowi Lozano za zaufanie, jakim mnie obdarzył i obiecuję, że ze swej strony zrobię wszystko, by nie zawieść oczekiwań jego i kibiców".

Kolejny mecz, z Włochami, miał być meczem o wszystko. Polacy wygrali bez straty seta, czym rozbudzili nadzieje kibiców. Orły Lozano zagrały z olbrzymią pewnością siebie i wolą walki. Na boisku widać było również dużą radość z gry. Euforia nie trwała jednak długo. W kolejnym spotkaniu nasi siatkarze ulegli Holendrom 2:3. Zmorą po raz kolejny okazało się tracenie przewag. Polacy w tie-breku prowadzili już 12:9 i... przegrali 13:15.

Po dwóch porażkach Polacy zachowali jeszcze teoretyczne szanse na awans do półfinału, ale musieli liczyć na to, że Hiszpania pokona Holandię w ostatnim meczu grupy, mimo że sama nie miała w tym żadnego interesu... "Teraz czekamy na to, co zrobią Hiszpanie. Znam ich dobrze, pracowałem tam cztery lata, sześciu moich zawodników gra w tej drużynie, znam trenera i wierzę, że zrobią wszystko, by wygrać" - zapewniał Lozano. Hiszpanie postanowili jednak nie umierać za Polaków. W ostatnim meczu grupy wystawili rezerwy, które dość gładko uległy Holandii 3:1. Nie uniknęli oni zresztą fali krytyki, głównie ze strony Polaków i Raula Lozano oczywiście. "To jest niesportowe. To prawie skandal" - grzmiał Lozano. - "Nie powinno być tak, że rywale kończą rundę eliminacyjną dzień po nas". Awans Hiszpanii i Holandii stał się jednak faktem. Polacy, Włosi, Raul Lozano i Andrea Anastasi wracali do domu...


Jak piękne Espinho jest w Dniu Dziecka 2008 roku

Trzeciego marca los się odwrócił. Sierotka spełniła swoje zadanie i wylosowała nam grupę marzeń. Inna wersja tej bajki brzmi - "posłuchała karzącej ręki prezesa Solarnego i reszty elit". Każdy może sobie wybrać wersję według przekonań i upodobań. Faktem jest jednak, że Polscy siatkarze na turniej interkontynentalny mieli jechać do Portugalii i tam o awans walczyć z Portugalią, Portoryko i Indonezją. Łatwiej naprawdę już być nie mogło. Na olimpijskiej drodze uniknęliśmy między innymi Niemiec, Kuby i Hiszpanii (ówczesnych Mistrzów Europy!), którzy wszyscy spotkali się w jednej grupie. W naszej grupie nie znaleźli się nawet światowi średniacy, jak Japonia, czy Argentyna, z którymi przyszło się mocować Włochom (o japońskim cudzie Anastasiego poniżej). Brak awansu z portugalskiego turnieju byłby kompromitacją reprezentacji siatkarzy i ich trenera.

Rozkład grup zostały w polskiej ekipy przyjęte z entuzjazmem, choć Raul Lozano zapewniał, że nie przejmował się wynikami losowania. Zadowolenia nie krył jednak Alojzy Świderek, a reprezentanci otwarcie mówili, że trafili do zdecydowanie najsłabszej grupy. "Powinniśmy się cieszyć. Grupa nie jest jakoś specjalnie mocna, mamy więc ogromną szansę na awans" - mówił Piotr Gacek. "Jesteśmy faworytem" - przyznawał Daniel Pliński i podkreślał, że jeśli zespół zagra na swoim poziomie, to "bez trudu" awansuje do Igrzysk.

Po rozpoczęciu zgrupowania w kadrze znowu zaczęły piętrzyć się problemy. Zaczęło się od Wlazłego, który na zgrupowania przyjechał z anginą i został odesłany na tydzień do domu i dołączył do zespołu dopiero w drugim tygodniu przygotowań. "Powoli wchodzę w trening po chorobie, więc też za wiele od siebie w tej chwili nie wymagam" - tłumaczył. Problemy zdrowotne miał też Paweł Zagumny, który zaczął uskarżać się na ból pleców, a Łukasz Kadziewicz odczuwał jeszcze ból w stopie. Jakby tego było mało świeżo upieczony mistrz Włoch, Michał Winiarski, z półwyspu Apenińskiego wrócił co prawda ze scudetto, ale również z odnowioną kontuzją pleców. Zgrupowanie po raz kolejny zaczęło przypominać szpital.

Dobre humory, mimo wszystko nie opuszczały jednak siatkarzy, którzy bez swoich kontuzjowanych liderów wygrali pewnie pierwszy turniej eliminacyjny do ME 2009, po raz kolejny walcząc z potęgami światowej siatkówki - Estonią, Węgrami i Czarnogórą. Wydawało się, że perspektywa Igrzysk bardzo mobilizująco zadziałała na naszych chłopców i oprócz tradycyjnych już narzekań Wlazłego: "To raczej niemożliwe, żebym obskoczył wszystkie letnie imprezy bez uszczerbku na zdrowiu. Już teraz mam problemy, a co dopiero będzie, gdy zagram wszystkie eliminacje i Ligę Światową?", wszyscy wypowiadali się w tak samo optymistycznym i zadziornym tonie. "Zaciskamy zęby i trenujemy dalej. Będziemy walczyć do ostatniej piłki turnieju w Espinho" - deklarował Świderski. "Teraz przede mną najważniejszy miesiąc w roku, potem pewnie kolejne. Skoro tyle wytrzymałem, dam radę i tym razem, w Spale. Dla medalu olimpijskiego wytrzymam wszystko, zacisnę zęby i będę znów trenował na maksa" - wtórował mu Winiarski.

I wtedy nastąpiła katastrofa. W drugim turnieju kwalifikacyjnym do ME Polacy zupełnie niespodziewanie przegrali po tie-breakach z Estonią i Czarnogórą. W siatkarskiej Polsce zapanowała panika, tym bardziej że porażek nie potrafił wytłumaczyć sztab szkoleniowy. "Jest to bardzo dziwne, że dwa spotkania rozgrywamy w identyczny sposób. Prowadzimy po 2 setach, wygranych wysoko i przegrywamy mecz w tie breaku. Niestety stajemy się zbyt nerwowi, gdy nie możemy skończyć ataku i rywale to wykorzystują" - przyznawał Lozano, który natychmiast został poddany ostrej krytyce. "Znaleźliśmy się w przedsionku ligi europejskiej i we wrześniu będziemy pukać, żeby nas łaskawie wpuszczono do szerokiego grona uczestników mistrzostw. Dawno nie było tak źle." - grzmiał Zarzycki. "Jeśli nie będzie awansu na igrzyska, to koniec tej reprezentacji. Oni walczą o swoją przyszłość" - dodawał Wojciech Drzyzga. Ryszard Bosek natomiast zauważał przedziwną przewrotność losu i przestrzegał przed powiedzeniem "gorzej już być nie może" - "Po mistrzostwach Europy w Moskwie wydawało się, że już nie może być gorzej, a okazuje się, że kto tak rozumował, to był w błędzie".

I miał, akurat w tym wypadku, rację. Gorzej mogło być bardzo szybko, bo tydzień po kompromitacji w Tallinie miał rozpocząć się turniej interkontynentalny w Espinho - ostatnia szansa na uzyskanie olimpijskiej kwalifikacji dla polskich siatkarzy. Na jakiekolwiek zmiany było już więc za późno. Do Portugalii pojechał ten sam skład, który zbłaźnił się w Estonii: Zagumny, Woicki, Pliński, Kadziewicz, Nowakowski, Winiarski, Wika, Gierczyński, Świderski, Wlazły, Gruszka, Ignaczak. Warto podkreślić, że dość dużym zaskoczeniem było powołanie dla absolutnego debiutanta w kadrze - dwudziestoletniego Piotrka Nowakowskiego.

Kadra na kolejne już kwalifikacje jechała w nie najlepszej kondycji psychicznej. "Zaufajcie nam jeszcze raz" - apelował Raul Lozano. Piotr Gruszka optymistycznie zaznaczał, że niżej już spaść nie można, a Zagumny podkreślał, że trzeba jak najszybciej zapomnieć o Tallinie. Pliński podkreślał natomiast, że zespół dobrze zareagował na porażki. "Nikt nie szukał kozła ofiarnego, nie było kłótni. Razem wygrywamy, więc razem przegrywamy. To jest ważne" - ocenił.

Jak bardzo Polacy byli niepewni siebie w Espinho świadczyć może najlepiej pierwszy set turnieju - z Portoryko. Polacy grali bez wiary i odwagi, a po zwycięstwie cieszyli się, jakby wygrali finał olimpijski. Na boisko w przerwie setów wbiegli wszyscy rezerwowi, co można przypomnieć sobie tu: Link I to by było na tyle, jeśli chodzi o emocje na tym turnieju. Trzy lata później Paweł Zagumny pewnym siebie głosem powie, że w Espinho siatkarze nie mieli trudnych przeciwników i wygrali bez żadnych problemów. I jeśli, ktoś tego turnieju nie oglądał, to pewnie uwierzy mu, że Polacy od początku wiedzieli, że olimpijski awans uzyskają.

Polacy wygrali turniej w Espinho bez straty seta, pewnie pokonując Portoryko, Indonezję i Portugalię. Trochę emocji pojawiło się w ostatnim secie meczu z Portugalią, kiedy Polska straciła kilkupunktową przewagę. Przy stanie 24:25 zdołaliśmy obronić atak Portugalczyków, Zagumny zdołał wystawić piłkę Winiarskiemu, a Winiarski zdołał z lewego skrzydła skończyć atak po bloku.
I tak oto Dębowski krzyczy: "O Boże! Skończmy to! Winiarski! Koniec! To koniec! Jedziemy na Igrzyska". Winiarski pada na kolana, Pliński i Kadziewicz wtulają mu się w szyję. Zagumny skacze i zawisa na Świderskim. W końcu. Udało się... Jedziemy do Pekinu, jedziemy na Igrzyska, jedziemy po medal Link


Niemal w tym samym czasie, na drugiej półkuli, w Japonii doszło do jednego z największych cudów w historii siatkówki. W okolicznościach nie do wyjaśnienia Włosi będąc o krok od braku awansu na Igrzyska, przegrywając już 2:1 i 24:17 z reprezentacją Japonii, zdołali odwrócić losy spotkania, obronić jedenaście piłek meczowych, wygrać czwartego seta 33:35 i pokonać Japonię po tie-breaku. Link
Jedna piłka dzieliła Japończyków od zwycięstwa i wyeliminowania Włochów i trenera Anastasiego. W normalnym świecie Włosi na Igrzyska po prostu by nie pojechali... Porażka nie zaszkodziła w żaden sposób Japończykom - do Pekinu i tak awansowali. Polskim siatkarzom jednak los wyraźnie śmiał się w nos...

Maja Antosik








Wszystkie cytaty pochodzą z archiwów siatka.org i sport.pl


Autorka ma w planach opisanie przygód z Igrzyskami do dnia dzisiejszego - jest w szale twórczym. Bądźcie cierpliwi.
karotka
karotka dnia 27/07/2012 · 211364 Komentarzy · 3776 Czytań · Drukuj

Komentarze
iskierka dnia 27/07/2012
Na "najgorsze" nie musieliśmy długo czekać. Kontuzja Łukasza Kadziewicza okazała się dużo poważniejsza niż pierwotnie przypuszczano. Środkowy reprezentacji doznał groźnego urazu stopy i już w grudniu 2011 roku jasnym było, że nie ma szans na wyjazd do Izmiru. "Mogę tylko trzymać kciuki za chłopaków" - przyznawał Kadziu.


Nie wkradł się przypadkiem jakiś chochlik? smiley

Poza tym kolejny świetny artykuł smiley
Maugrim dnia 27/07/2012
Wkradł się drugi chochlik smiley
Pierwszy mecz rozpoczęliśmy bez walczącego z kontuzją barku Świderskiego w szóstce. Mecz zaczęliśmy dobrze, ale źle skończyliśmy. Polacy pozbawieni swoich dotychczasowych filarów nie zdołali pokonać dobrze grających Holendrów i przegrali po tie-breaku, mimo że wygrywali już 2:1, prowadzili 18:14 w czwartym secie i 8:5 w tie-breaku.

Tu chodziło o Hiszpanię smiley
chimer89 dnia 27/07/2012
Czułam się, jakbym znów czytała "Dallas '63" Stephena Kinga smiley

Cudeńko, droga Maju smiley
asiaplock dnia 28/07/2012
Czytam, czytam, czytam i ciągle mi mało smiley
Eder dnia 29/07/2012
majka... jesteś boginią smiley

Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.

Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Świetne! Świetne! 100% [606 Głosów]
Bardzo dobre Bardzo dobre 100% [606 Głosów]
Dobre Dobre 100% [606 Głosów]
Przeciętne Przeciętne 100% [606 Głosów]
Słabe Słabe 100% [606 Głosów]

. .
Administracja **** Strona Główna **** Redakcja SN
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
-
Szukaj
Forum
Skracanie linków
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

ksdani

Staty wymienione..
ksdani

Ptoki zagrały fatalny mecz i przegrali do "0".. kicha..
ksdani

10 min meczu Trentino- Ptoki i wynik po 10 ...
ksdani

Sobta- meczo 3 m. transmitowany od 14:45 na PolSport.. Bydgoszcz- Chełm..
ksdani

MMPMłodzików: W sobotę finał: Metro Famili Warszawa kontra Gdańskie Lwy...
ksdani

Radomka: Roma Volley Club potwierdziła pozyskanie Marie Scholzel..
ksdani

Zaksa: Janusz "pokieruje grą" ...
ksdani

Z Łódzkimi Wiewiórami żegna się Valentina Diouf.
ksdani

Drużyna roku: https://tiny.pl/dwvbk
ksdani

Patryk Niemiec i Kewin Sasak w przyszłym sezonie nie będą reprezentować barw Trefla Gdańsk
ksdani

Wiktor Nowak - 25-letni rozgrywający zostaje w PGE GiEK Skrze Bełchatów.
ksdani

Trefl: Dawid Pruszkowski i Jordan Zaleszczyk żegnają się z klubem
ksdani

Po ponad 2 latach spędzonych w Olsztynie, Javier Weber żegna się z Indykpolem AZS Olsztyn. Trenerze - dziękujemy za wkład w rozwoju naszego Klubu i życzymy powodzenia!
ksdani

Zaksa: Z ogromną radością informujemy, że Eriki Shoji jest kolejnym zawodnikiem, który w najbliższym sezonie będzie bronił barw naszego klubu
ksdani

1liga kobiet: turniej finałowy wygrały zawodniczki Sokoła & Hagric Mogilno.. MVP: Przybyło .. Gratki smiley