Komentuj! |
|
Ostatnie Artykuły |
|
Newsy- kategorie |
|
Informacje |
|
Użytkowników Online |
|
Gości Online: 33
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 417
Najnowszy Użytkownik: Barry
|
|
Głód i zmęczenie w Londynie |
Rosja reprezentacja Teraz, kiedy opadły pierwsze emocje, jakie masz odczucia związane ze zwycięstwem na IO w Londynie?
Maksim Michajłow: Odczuwam ogromne zamieszanie wokół naszej kadry. Wielu ludzi rozpoznaje nas na ulicach i gratuluje zwycięstwa. Powoli dociera do nas to, jak ogromny sukces odnieśliśmy. To ogromna radośc, kiedy twoja długa i ciężka praca przynosi takie efekty.
Chyba nie chcesz powiedzieć, że wcześniej ludzie Cię nie rozpoznawali?
M. M. Rozpoznawali. Po prostu po Igrzyskach stało się to bardziej zauważalne. Do megapopularnych piłkarzy oczywiście wciąż mi daleko. Jednak wystarczy pójść do centrum handlowego lub kina i różnica w porównaniu do tego co było kilka lat temu jest ogromna.
Czy to oznacza, że po Igrzyskach nie wyjechałeś na urlop za granicę tylko zostałeś w domu?
M.M. Tak, byłem w Sankt Petersburgu.
Czy po powrocie z Igrzysk udało wam się spotkać całą drużyną, aby uczcić zwycięstwo?
M.M. Nie, świętowaliśmy w Londynie - od razu po finale udaliśmy się do Domu Rosyjskiego w wiosce olimpijskiej i posiedzieliśmy wszyscy razem. W Moskwie nie było już takiej możliwości, abyśmy się wszyscy zebrali - tylko u prezydenta na Kremlu podczas przyjęciu olimpijczyków. Następnie wszyscy się rozjechali. Biorąc pod uwagę to, że w klubach rozpoczynają się przygotowania do nowego sezonu, każdy dzień wolnego jest na wagę złota. Podczas długich przygotowań przedolimpijskich zdążyliśmy się już sobą znudzić (śmieje się). No ale nic, na pewno się jeszcze zobaczymy.
W piątek na ślubie swoich znajomych z olimpijskiej kadry Alieksieja i Natalii Obmoczajewych również się nie bawiłeś?
M.M. Nie zdążyłem. Zenit rozpoczyna przygotowania 30 sierpnia,a pracy jest bardzo dużo. Nawet w domu spędzę teraz mniej niż dwa tygodnie.
Dla Ciebie wyjazd do Londynu rozpoczął się kontuzją kostki, której to kontuzji doznałeś dwa dni przed pierwszym meczem. Wkrótce przegraliście 0:3 z Brazylią w fazie grupowej. Jak przezwyciężyliście te trudności?
M.M. Rzeczywiście wszystko zaczęło się niezbyt dobrze. Kontuzja kostki to niewątpliwie jedna z najbardziej nieprzyjemnych kontuzji w sporcie. Nie możesz biegać, skakać, trudno jest powrócić do pełnej sprawności... Bardzo się tym martwiliśmy, zwłaszcza, że pojechałem do Londynu jako jedyny atakujący; z moją osobą były związane ogromne nadzieje. Myślałem: Jeśli nie uda mi się wrócic, to rok reprezentacyjny będzie całkowitą klapą - przegraliśmy LŚ, a teraz jeszcze Igrzyska....Chwała Bogu, dzięki ogromnym wysiłkom ze strony naszych masażystów i lekarzy, powróciłem szybko do gry, nie opuszczając żadnego meczu. Bardzo się cieszę, że w naszej kadrze pracują prawdziwi profesjonaliści, którzy zwyczajnie, po ludzku troszczą się o każdego gracza. Po zwycięstwie w finale podziękowałem im ze szczerego serca.
Pomówmy teraz o kwestii jednego atakującego w drużynie. W trakcie meczu finałowego Igrzysk Olimpijskich okazało się, że na Twojej pozycji całkiem dobrze radzi sobie 218-centymetrowy Dmitrij Muserski...
M.M. Uważam, że przestawienie Dimy na pozycję atakującego podczas meczu finałowego było momentem przełomowym tego spotkania. Jest to świetna sytuacja, gdy w drużynie są uniwersalni zawodnicy, który są w stanie w każdej chwili Cię zastąpić. Całych Igrzysk Muserski nie mógł rozegrać na ataku. Jest blokującym i w momencie przestawienia go na atak ktoś musiałby zastąpić go na jego nominalnej pozycji, a Wołkow był kontuzjowany. Pojawił się dylemat - albo Dima pomaga mi na ataku, albo gra na środku. Wszystko dobre co dobrze się kończy. Najważniejsze jest to, że w naszej kadrze utworzył się zgrany kolektyw, co zademonstrowaliśmy na boisku poprzez swoją "wymienność".. Ze względu na to, że u Wołkowa odciągano z kolana płyn, musiał on grac na środkach przeciwbólowych. Jednak to właśnie dzięki takiemu poświęceniu odnosi się zwycięstwa na igrzyskach.
Ustąpiwszy Muserskiemu miejsca na ataku, przeszedłeś na przyjęcie. Nie jest to dla Ciebie nowość?
M.M. Nie, ponieważ w klubie czasami gram na tej pozycji. Jednak to był pierwszy raz kiedy grałem jako przyjmujący w meczu tak ogromnej wagi. I to w dodatku przeciwko drużynie, która od kilku lat jest drużyną pod względem technicznym grającą najlepiej na świecie. Tak więc problem nie polegał na braku umiejętności ale chodziło o nastawienie psychologiczne.
Przed odjazdem do Londynu powiedziałeś w jednym z wywiadów, że zamierzasz przywieźć z Londynu tylko jedną pamiątkę - medal olimpijski. Marzenie się spełniło. Czy teraz ta nagroda zajmie zaszczytne miejsce w Twojej kolekcji trofeów?
M.M. Oczywiście. Przygotuję w domu specjalny kącik na medale i inne nagrody, żeby móc wspominać i w przyszłości opowiadać dzieciom.
Tradycyjne pytanie zadawane mistrzom: komu dedykujesz ten medal?
M.M. Nie mogę powiedzieć, że zdobyłem go dla jakiejś konkretnej osoby. Nasze złoto należy się całej Rosji. To nie są puste słowa, ponieważ walczyliśmy dla naszego kraju. Zwłaszcza, że nasz złoty medal był ostatnim zdobytym przez naszą reprezentację olimpijską.
I dzięki niemu udało się pobić rezultat z Pekinu w ilości złotych medali-24 do 23.
M.M. W trakcie meczu oczywiście o tym nie wiedzieliśmy. Na mecz finałowy wyjeżdżaliśmy rano i nie byliśmy na bieżąco jeśli chodzi o równolegle odbywające się zawody w innych dyscyplinach.
Czy bardzo utrudnił wam życie fakt, że hala była położona na drugim końcu Londynu, podczas gdy inne obiekty sportowe znajdowały się w pobliżu wioski olimpijskiej?
M.M. Tak, ponieważ bardzo dużo czasu spędzaliśmy na dojazdach. Szczególnie było to odczuwalne w drodze powrotnej do wioski olimpijskiej. Zmęczenie, głód...Trzeba było się męczyć, dopóki nie dojedziemy. Biorąc pod uwagę pomeczowe rozciąganie, prysznic i drogę to udawało nam się coś zjeść godzinę-dwie od zakończenia spotkania.
Jakie wspomnienia, wrażenia z Igrzysk pozostały w Twojej pamięci?
M.M. Bardzo spodobało mi się miasto. Przyjaźni mieszkańcy, dobra organizacja... Jeśli w Pekinie były jakiekolwiek niedociągnięcia to w Londynie zrobiono wszystko, żeby je zniwelowac aby każde kolejne Igrzyska były lepsze od poprzednich. Europejczykom łatwiej się żyje w Wielkiej Brytanii. W Pekinie rozglądasz się na boki i masz wrażenie, że jesteś na końcu świata a w Londynie atmosfera była bardziej zwyczajna. Szkoda tylko, że wybrać się na spacer udało się jedynie w dniu zamknięcia Igrzysk, po meczu finałowym. Do tego momentu wszystkie myśli związane były tylko z siatkówką.
Rozmawiał:Anton Sołomin
Źródło: zenit-kazan.com
Tłumaczenie: Ewelina Karpiej | Evelina dnia 22/08/2012 ·
211395 Komentarzy · 2107 Czytań
·
|
|
Komentarze |
|
Dodaj komentarz |
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
Oceny |
|
. . |
|
|
Logowanie |
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
- |
|
Shoutbox |
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|