Zarejestrowanch Uzytkowników: 417
Najnowszy Użytkownik: Barry
Jak Tore nie tylko o dorszu opowiadał......
Wywiady SN Udało nam się porozmawiać z Tore Aleksandersenem, trenerem Impelu. W swoim ojczystym języku B) opowiedział nam o początkach kariery trenerskiej, sytuacji siatkówki w Norwegii i o pracy w Polsce.
Ma Pan w swoim zespole zarówno doświadczone, jak i młode zawodniczki. Czym różni się praca z obiema grupami, czy praca z którąś z nich sprawia Panu szczególną przyjemność?
To normalne, że w zespole znajdują się zarówno bardziej jak i mniej doświadczone zawodniczki. Faktem jest, że są różnice w treningu z obiema grupami. Z młodszymi zawodniczkami trzeba pracować bardziej nad stroną techniczną , szlifować szczegóły techniczne, należy poświęcić zdecydowanie więcej czasu na same treningi. Następnie zaczynamy pracę nad taktyką. Jest trochę różnic, jednak nie są one jakoś niewyobrażalnie duże. Nigdy nie różnicowałem zawodniczek na młodsze i starsze. I nie ma grupy, z którą wolę współpracować. Koncentruję się na tym, aby wszystkie zawodniczki tworzyły dobrze rozumiejący się kolektyw.
We wszystkich krajach, w których dotychczas Pan pracował, zdobywał Pan mistrzostwa kraju. Ma Pan jakiś przepis na sukces?
Moim zdaniem wygrywać znaczy ciężko pracować przez długi czas. Podstawą sukcesu jest dla mnie to, że buduje się silną bazę i zbiera plon z mocnych fundamentów. Jako trener zwracam uwagę na to, żeby przekazać zawodniczkom, że wszyscy pracujemy, żeby stworzyć coś nowego, coś, na co mamy wpływ. Staram się być dla dziewczyn inspiracją dbać o odpowiednią atmosferę na treningu. Nie powinno się czuć, że jest to ciężka praca, należy czerpać przyjemność i satysfakcję z tego co się robi. Musimy pracować nad tym, aby trening był pełen radości. Naturalnie, trzeba zrozumieć, że aby to osiągnąć, wszyscy muszą dążyć do tego samego celu. Podsumowując: godziny ciężkiej pracy. Sukces to nic innego jak wiele godzin spędzonych na ćwiczeniach, wysoka jakość pracy i radość z tego, co się robi.
Pracował Pan pod okiem wielu znanych i cenionych trenerów. Współpracę z którym z nich wspomina Pan najlepiej?
Trudno mi ułożyć jakikolwiek ranking. Podróżowałem trochę po świecie i pracowałem z różnymi osobami. Warto wymienić Arie Selingera, wielką osobowość, Ze Roberto, Brazylijczyka z którym współpraca i podglądanie treningu była czystą przyjemnością, Yoshi Toshidę, trenera kadry narodowej USA w czasach, gdy tam byłem (uważam że jest wspaniałym trenerem). Jeszcze dwa nazwiska z czasów, gdy zaczynałem pracę za granicą, ci ludzie pomogli mi najbardziej na samym początku zagranicznych wojaży: Chuck Orby w Stanach i Satoshi Mastumada w Japonii. Ta piątka jest najważniejsza, jeśli chodzi o osoby, które mnie najbardziej inspirowały i dzięki którym jestem teraz tu, gdzie jestem.
Czy może Pan przybliżyć nam szczegóły dotyczące systemu szkolenia zawodników w USA? Gdzie znajdują się amerykańskie drużyny w porównaniu z europejskimi, zarówno pod względem sportowym jak i organizacyjnym?
Nie będę się zagłębiał w szczegóły jeśli chodzi o system szkolenia - minęło ponad dziesięć lat od mojego pobytu tam. System college, obowiązujący w Ameryce znacznie się różni od "naszego" dlatego trudno je ze sobą porównywać. Jest tam z pewnością wiele dobrych zawodniczek jak i klubów, ale nie mogą one się mierzyć z najlepszymi europejskimi zespołami, choćby z powodu liczby profesjonalistów grających u nas. Trudno mi tutaj udzielić poprawnej odpowiedzi, ponieważ nie jestem tam na miejscu i brakuje mi odpowiedniej perspektywy ale myślę, że europejskie drużyny są zdecydowanie silniejsze sportowo, natomiast poziom organizacji jest mniej więcej taki sam. Wydaje mi się, że nasz system jest efektywniejszy, ponieważ tutaj w siatkówkę są inwestowane zdecydowanie większe pieniądze.
W jaki sposób zaczęła się Pana przygoda z siatkówką w kraju, który nie ma tradycji siatkarskich? Od razu zaczął Pan pracę trenerską czy też wcześniej grał?
Moja kariera trenerska w Norwegii zaczęła się w 8 klasie, dzięki fakultetom z niemieckiego. Nauczyciel stwierdził, że nie jestem zbytnio zaangażowany w te lekcje, więc polecił mi, żebym znalazł sobie inne zajęcia zamiast jego zajęć. Na piłce nożnej nie było już wolnych miejsc, więc zdecydowałem się na siatkówkę. Grałem przez kilka lat, ale problemy z kolanem spowodowały, że zacząłem karierę trenerską już około 20 roku życia. Moja kariera zawodnicza nie jest zbyt imponująca, grałem na poziomie norweskiej drugiej ligi, a po około 4 latach zacząłem pracę jako trener.
Jak ocenia Pan działania NVBF jeśli chodzi o popularyzację siatkówki w Norwegii? Co można poprawić i zrobić lepiej?
Temat rzeka. Jest mi ciężko to ocenić, ale generalnie w norweskiej siatkówce dzieje się bardzo mało i z pewnością można zrobić więcej. Chodzi mi głównie o dwie rzeczy: po pierwsze drużyny muszą ćwiczyć zdecydowanie więcej a ich trenerzy powinni mieć znacząco wyższe kwalifikacje zawodowe i powinno być ich więcej. Odpowiedź na to pytanie jest bardzo złożona, ale to co można wprowadzić najszybciej to więcej treningu, trenerzy lepsza kadra trenerska i naturalnie większy wkład finansowy.
Czy Pana zdaniem zarząd klubu powinien pytać zawodników o zdanie jeśli chodzi o wybór trenera? W przypadku, gdy zawodnicy wypowiadają się głośno o swoich faworytach, powinno to być w ogóle brane pod uwagę?
I tak i nie. Generalnie jestem na nie. To nie zawodnicy powinni decydować i wybierać sobie trenera, od tego jest zarząd. Z jednej strony - jeśli zawodnicy byli zadowoleni z pracy z jakimś szkoleniowcem, miło, gdy ktoś z zarządu pyta ich o zdanie i konsultuje tak ważną sprawę. Jednak nie powinno być tak, że zawodnicy mają zbyt duży wpływ na tego typu decyzję. To zarząd ma ocenić sytuację i wybrać odpowiednią osobę. Każdy ma swoją rolę w zespole i to na jej wykonywaniu powinien się skupić najlepiej jak potrafi: zawodnicy mają trenować, trener szkolić, a zarząd czuwać nad wszystkim. W innym przypadku będzie tylko chaos.
Jest Pan Norwegiem - nie mogę nie zadać tego pytania: czy ma Pan jakiś specjalny stosunek do dorsza?*
Dorsz jest dla mnie najsmaczniejszą z ryb.
Norwegia jako kraj z długą linią brzegową, zawsze stawiała na rybołówstwo a ryby były głównym źródłem pożywienia, szczególnie dla mieszkańców terenów przybrzeżnych. Więc ryby, a w tym i dorsz są dla nas bardzo ważne. A dla mnie osobiście dorsz to najlepsza ryba na świecie.
* W zeszłym roku została wydana książka Franka A. Jenssena, która opisuje dzieje dorsza i jego znaczenie dla dzisiejszej Norwegii Link. Poza tym Norwegowie mają swoją własną piosenkę o torsku, śpiewaną przez kabaret KLM
PS. Za pomoc w brnięciu przez momentami niezrozumiały lecz przepiękny dialekt serdecznie dziękuję Oldze Ucińskiej. Drugie tusen takk wędruje do maqby i karotki za "ogarnięcie" stylistyczne.
Alutkadnia 09/05/2013
fajny, tekst, ależ mamy fajnego trenera
w oparach absurdudnia 09/05/2013
Zastanawiam się czy on miałby szanse na objęcie naszej kadry pań? Ale właśnie, miał kontakt ze światową siatkówką, to go może dyskwalifikować. Obawiam się, że z tego powodu może nie być to najlepsza opcja
Gratulacje za wywiad
Kamomilladnia 10/05/2013
Cors, bo na ten temat i tak nic ciekawego poza "jest fajnie, klub jest zaczepisty" nie usłyszałam
tusen takk to dokładnie to co myślisz (:
Maynarddnia 11/05/2013
Nie zapytano o Burzum. Mam żal.
Kamomilladnia 11/05/2013
Oj bo ten Toszk taki nienorweski jeśli chodzi o muzykę (;
w ogóle to co pytam Norwega o dorsze, zawsze dostaję wykład o znaczeniu toszka i o długaśnej linii brzegowej (nawet jak mówię, że wykład słyszałam już miliard razy) a jak schodzę na Burzum to nagle ŻADEN nie ma nic do powiedzenia ):