Różne Aleksandar Atanasijević to jedno z najgorętszych - o ile nie najgoręstsze nazwisko sezonu ligowego 13/14, który w większości z czołowych lig na świecie znalazł już swój finał. Doskonale znany polskim kibicom Serb był jednym z najlepszych zawodników Serie A - pomimo osłabień, wciąż czołowej lidze na świecie - a zespół Perugii, głównie dzięki znakomitej grze Atanasijevicia, niespodziewanie w rozgrywkach o Puchar Włoch i scudetto - mistrzostwo Serie A1, eliminował zdecydowanie bardziej renomowanych rywali w postaci, odpowiednio Lube Banki Maceraty i Copry Piacenzy, zdobywając awans do rozgrywek przyszłorocznej Ligi Mistrzów.
Jak to zwykle bywa, wraz z pojawieniem się na siatkarskich salonach stosunkowo nowej postaci - a za taką należy mimo wszystko uznać Atanasijevicia - wśród kibiców siatkówki, także w Polsce, rozgorzała dyskusja o pozycji utalentowanego 23-latka w hierarchi na swojej pozycji na świecie. Czy Atanasijević już jest czołowym atakującym na świecie, czy czegoś, a jeśli tak, to ile do tego miana mu brakuje, to jedne z częściej pojawiających się pytań. Poniższy tekst to próba częściowej odpowiedzi na wspomniane kwestie.
Od początku swojej kariery młody Atanasijević zdradzał potencjał na zastąpienie, choćby częściowe, w serbskiej siatkówce postaci legendarnego już Ivana Miljkovicia - i od jej początków, do takiej roli był przygotowywany. Wraz z niekwestionowanym talentem byłego zawodnika Partizana Belgrad, jego wyjątkowej klasie proporcjonalnej do kolejnych kategorii wiekowych, które z łatwością przeskakiwał, jednym z głównych mankamentów Atanasijevicia był brak stabilności. Przebojowy w ataku, Atanasijević zdradzał też tendencje do ''nieokrzesanej'' gry, limitowanej bardzo dużą błędów własnych w różnych elementach. Za jeden z podstawowych dowodów na owe tendencje mógłby posłużyć półfinał Mistrzostw Świata juniorów z 2011 roku - imprezy rozgrywanej w Brazylii. W półfinale Serbia, z Aleksandarem i Urosem Kovaceviciem, miała zmierzyć się z Mistrzami Europy Kadetów, Sborną - spotkanie zakończyło się stosunkowo łatwym zwycięstwem Rosjan, a istne polowanie na środku siatki urządził sobie imponujący nie tylko wzrostem, ale także techniką bloku i szybkością poruszania się przy siatce Igor Filipow. Środkowy, obecnie grający w Dynamie Moskwa, zanotował przez całe spotkanie aż 11 punktowych bloków, z czego większość, bo 7-8, na Atanasijeviciu, czyli najlepiej punktującym zawodniku brazylijskiej imprezy.
Wraz z postępującą karierą Atanasijevicia, jedno było niezmienne - ilość błędów własnych i brak stabilizacji w polu serwisowym. Za dowód tego drugiego, przywołać można chociażby półfinał Klubowych Mistrzostw Świata z 2012, gdzie Atanasijević, pomimo wspaniałej gry w ataku, popsuł 9 piłek serwisowych przy ani jednym punkcie, a ilość błędów własnych w tie-breaku zaważyła na porażce drużyny Jacka Nawrockiego z brazylijską Sadą Cruzeiro. Innym z przykładów jest ostatni sezon reprezentacyjny, gdzie Atanasijević, będąc najlepiej serwującym zawodnikiem Ligi Światowej (co zastanawiające, przed B. Kurkiem), na Mistrzostwach Europy zagrywał bardzo przeciętnie, żeby nie powiedzieć słabo, popełniając przy tym ponad 6 błędów własnych.
Gdyby jednak wyjąć przed nawias ten sezon ligowy, jako ten, który z logicznych przyczyn o aktualnej wartości sportowej Atanasijevicia może powiedzieć najwięcej, to stabilizacja gry i progres Atanasijevicia pod tymi względami jest niekwestionowany. Atanasijević bowiem zarówno bardzo ustabilizował zagrywkę, jak i ilość błędów własnych.
W pierwszym elemencie, najlepszy gracz Serie A tego sezonu (triumfator nagrody Trofeo Gazzetta dla najlepszego zawodnika A1 po rundzie zasadniczej; w 2005 roku tytuł ten zdobył Sebastian Świderski) tylko w sześciu (na 33 spotkania) ligowych pojedynkach Atanasijević nie zaserwował asa serwisowego - dla porównania Simon i Mitja Gasparini w siedmiu, a Zajcew w dziewięciu. Pod względem ilości asów serwisowych na set, Aleks zajął w lidze trzecią pozycję, wyprzedzając między innymi wspomnianego kubańskiego środkowego. Dużą ilość błędów w polu serwisowym swobodnie wyjaśnić można faktem, że Atanasijević to najczęściej (4,2 zagrywki na set) zagrywający ligi.
Głównym elementem, za który krytykowany (słusznie!) jest Atanasijević, to ilość popełnianych bezpośrednio/pośredino błędów własnych. W dalszym ciągu Serb popełnia ich dużą ilość. Niemniej w porównaniu chociażby do poprzedniego sezonu reprezentacyjnego, znowu wypada zauważyć, że Serb mocno ustabilizował swoją grę. W tym sezonie przeciwnicy po 19% (z większą dokładnością ~18,9%) ataków Atanasijevicia zdobywali punkt. Najlepszy w Serie A pod względem minimalizacji błędów własnych jest Iwan Zajcew (14,3%), zaś gorzej od Atanasijevicia wypadają Rouzier, Bartman, Sokołow, Van Walle czy Gasparini.
Pomimo tego, że Atanasijević mocno pod względem błędów własnych się poprawił, to jednak etykietka zawodnika robiącego mnóstwo błędów od niego ani na krok się nie oddaliła. A zauważyć należy, że statystyki (w tym przypadku ciężko o lepsze kryterium) go bronią. Można je zestawić chociażby z cyframi, jakie w dwóch ostatnich sezonach wyrobił Cwetan Sokołow. W tym roku przeciwnicy zdobywali punkty po atakach Bułgara w 19% przypadków (o 0,1% niż u Atanasijevicia). Trudno ten stan tłumaczyć kontuzją (przed urazem Sokołow psuł 20% ataków), ilością otrzymywanych wystaw (Sokołow w całym sezonie około 8 piłek na set, Atanasijević - 9,5), jakością rozegrania (Suxho to lepszy gracz zarówno od Paolucciego, jak i Miticia) czy słabszymi partnerami na innych pozycjach (Lanza, Ferreira, Sole, Birarelli to co najmniej podobny poziom, co Vujević, Petrić, Buti czy Andrea Semenzato, skądinąd były reprezentant Włoch). Gdyby porównać statystyki Sokołowa z poprzedniego sezonu, do statystyk Atanasijevicia z tego, to różnica wcale się nie zaciera. Sokołow rok temu psuł 20% ataków, dostawał niecałe 8 wystaw na set - nawet jeśli słusznie założymy, że poziom A1 rok temu był wyższy, to wyższy też był poziom rozegrania Nikoli Grbicia, jakość przyjęcia Cuneo, czy sam fakt grania z duetem skrzydłowych pokroju Ngapetha i Wijsmansa.
Ktoś może powiedzieć, że Sokołow także robi bardzo dużo błędów. Na pewno to nie jest atut (minimalizacja błędów własnych), ani Cwetana, ani Aleksandara - gdyby jednak wziąć pod uwagę statystyki Ivana Miljkovicia, Alessandro Feiego, Leandro Vissotto czy zapomnianego Andersona (byłego gracza Cuneo i Piacenzy, mistrza świata i mistrza olimpijskiego), to okaże się, że ci zawodnicy w przekroju swoich karier we Włoszech, popełniali jeszcze więcej błędów w porównaniu, chociażby do Atanasijevicia z tego sezonu. Oczywiście, znow należy wziąć poprawkę na fakt, że dawniej Serie A była bardziej wymagającą ligą aniżeli teraz, ale z drugiej strony - i tu znów jestem zmuszony się powtórzyć, żaden z tych atakujących nie pełnił tak wymagającej roli w swojej drużynie chociażby pod względem ilości wystaw, a także każdy z w/w grał ze znacznie lepszymi partnerami i rozgrywającymi aniżeli Atanasijević. Dość powiedzieć, że np. Alessandro Fei miał okazję przez te lata grać w jednej drużynie z Valerio Vermiglio, następnie Ricardinho, a w ostatnim swoim sezonie na ataku - z Luciano De Cecco.
Gdybym miał wskazać trzy elementy pozasportowe, przez które progres Atanasijevicia pod względem minimalizacji popełnianych pomyłek jest mniej widoczny, to jednym z nich na pewno byłaby jego ''kartoteka'', drugim, fakt, że nawet jeśli popełnia proporcjonalną ilość błędów własnych do ilości wystaw, to 10 otrzymanych bloków przy 60 atakach bardziej rzuca się w oczy, niż 4 przy 25. Ponadto należy mieć na uwadze, że Atanasijević popełnia stosunkowo mało bezpośrednich błędów w ataku - takich pomyłek popełnia 6,5 na 100 wykonanych ataków, dla porównania Iwan Zajcew, czyli jeden z najlepszych atakujących na świecie pod względem wyszkolenia technicznego, w tym sezonie - 6,1%. Faktem jest, że trzykrotnie w półfinałach z Piacenzą i finałach z Maceratą, Atanasijević otrzymał 10 lub więcej bloków. Gdyby jednak podsumować statystyki ze wszystkich tych spotkań, to znowu okaże się, że psuł delikatnie więcej niż 20% ataków (dokładnie 20,03%), przy czym ilość otrzymywanych wystaw w tych 9 spotkaniach sięgała ponad 10 piłek otrzymywanych od rozgrywającego na set. Wspomniany Sokołow, w całym poprzednim sezonie popełniał taką samą ilość błędów, otrzymując 7,9 wystaw od Nikoli Grbicia, gdy z przeciwnikami pokroju Piacenzy i Maceraty (czyli zespoły, z którymi Atanasijević popełniał wyżej podaną ilość błędów), Bułgar spotykał się rzadziej. Przykłady, że Serb wcale nawet na tle obu serii z Coprą i Lube nie wypada najgorzej, możnaby mnożyć.
Oczywiście, nie należy zapominać, że to tylko statystyki, choć w tym konkretnym przypadku, gdy omawiamy ilość błędów własnych, sami narzucamy na siebie matematykę - a ta, w tym przypadku Atanasijevicia broni. Kończąc wątek ilości błędów Serbam, należy jeszcze wziąć pod uwagę, że nawet na przestrzeni tego sezonu, Atanasijević in plus mocno się rozkręcił. Gdyby wziąć pod uwagę tylko drugą, rewanżową rundę fazy zasadniczej i rozgrywki playoff, to okazałoby się, że Atanasijević otrzymując jeszcze więcej wystaw, psuł już mniej niż 18% ataków. Ktoś może powiedzieć, że na razie to tylko jeden sezon Atana, który może być przypadkiem - wydaje mi się jednak, że trudno rzeczywisty progres przebojowego siatkarza, jakim niewątpliwie jest Serb, zaszufladkować pod postacią przypadku.
Jeśli zgodnie z powyższym założymy, że Atanasijević przestał wybijać się pod względem błędów własnych, to pytanie brzmi, czego pod względem sportowym brakuje mu, by uznać go za jednego z najlepszych atakujących w Europie?
PS
Autor przeprasza za mniejsze, lub większe błędy, ale nie mógł poświęcić na powyższy tekst więcej niż 1-1,5 godziny. ;)
PS 2
Jak komuś nie chce za bardzo się czytać, to można zacząć od akapitu ''Gdyby jednak...'' |