Komentuj! |
|
Ostatnie Artykuły |
|
Newsy- kategorie |
|
Informacje |
|
Użytkowników Online |
|
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 417
Najnowszy Użytkownik: Barry
|
|
Glinka kończy siatkarską karierę |
IO 2024 Małgorzata Glinka-Mogentale: Z siatkówką do końca życia.
- To było nieuniknione. Kiedyś musiał przyjść ten moment, kiedy Małgorzata Glinka-Mogentale powie: stop, dość, nie gram. Dlaczego to stało się właśnie teraz, w tym momencie kariery, życia?
- Chyba dlatego, że osiągnęłam to, co chciałam. W sumie po powrocie do Polski nie myślałam, że będę grała jeszcze dwa lata. Tak się jednak wszystko szczęśliwie poukładało, że Grupa Azoty wraz z Chemikiem Police stworzyły super drużynę. Gdyby nie to, nie widziałabym siebie w innym zespole po tych 14 latach spędzonych za granicą. Wszystko potoczyło się dla mnie naprawdę nadspodziewanie pozytywnie. No i zagrałam dwa sezony, czas szybko zleciał. Nie powiem, że było mi łatwo. Proszę mi uwierzyć, że ten pobyt w Chemiku Police i sukcesy zostały okupione bardzo dużym wysiłkiem. Było ciężko. Zdobyłam jednak to, co chciałam. Ale różne czynniki, wiele spraw miało wpływ na to, że coraz częściej do moich myśli, do mojej głowy zaczął odcierać komunikat: odpuść sobie, czas na zmianę. Nie bez znaczenia były sprawy osobiste, w tym takie, dla niektórych może banalne, jak rozpoczęcie przez córkę nauki od września w pierwszej klasie. Ale i organizm sygnalizował, że potrzebuje odpoczynku. Zaczęłam odczuwać problemy z kolanami, których do tej pory nie miałam. Nie chciałam więc tego ciągnąć na siłę, robić krzywdę sobie, a tym bardziej ludziom, którzy na mnie liczą. Wydaje mi się, że ten moment jest najbardziej odpowiedni na taką decyzję. Było mi naprawdę ciężko ją podjąć. Tym bardziej, że Chemik Police nie był jedynym klubem, który proponował mi dalszą współpracę. O dziwo, co mnie bardzo cieszy, chciały mnie także inne kluby i miałam ciekawe propozycje. Jednak zobaczymy, jak to będzie. Może, kiedy sobie tak porządnie odpocznę, to mnie coś najdzie i pomyślę, że jeszcze bym sobie zagrała. Nie zatrzaskuję więc furtki raz na zawsze, bo ja nie lubię tego słowa: „zakończyć”. Powiedzmy, że ja po prostu robię sobie przerwę, nic nie kończę, bo ja cały czas jestem w środowisku sportowym i siatkarskim. Nie będę się z nikim żegnać, nie mam takiego zamiaru, bo z siatkówką zostanę na pewno do końca życia.
- Podjęcie tej ważnej i trudnej decyzji oraz jej ogłoszenie było na pewno ciężarem, z którym borykała się pani w swoich myślach, układała to sobie wszystko w głowie. Jak się pani czuje teraz, gdy wszystko jest już jasne, powiedziane i publicznie ogłoszone?
- Szczerze? No nie, nie mogę, bo określenie mojego samopoczucia w tej chwili, które ciśnie mi się na usta, nie nadaje się do publikacji (śmiech). Na pewno boli mnie głowa, jest dziś spuchnięta od tych wszystkich wywiadów, zdjęć, nagrań. Więc nie doświadczam jakiejś szczególnej ulgi, a ciśnienie, jak to się mówi, jeszcze ze mnie nie zeszło. Myślę, że z czasem to się zmieni, że to napięcie będzie spadało. No, ale trzeba się liczyć z tym, że skoro nie będziesz mógł robić tego co przez ostatnie 25 lat, to naprawdę łatwo nie będzie. Praktycznie musisz zmienić zawód, sposób życia, myślenia.
- Wszystkie wybory w swoim życiu, karierze uzależniała pani od zdania najbliższych. Jak rodzina zareagowała na tę decyzję?
- Nic się tutaj nie zmienia, nie ma jakiejś wyjątkowej sytuacji. Funkcjonujemy normalnie, jak zawsze. Teraz, w sierpniu są wakacje, jesteśmy razem, jest piękna pogoda, spędzamy czas w ogrodzie. Po prostu w pewnym momencie nie pójdę na trening. Zobaczymy, jak to będzie jesienią. Na pewno czeka nas duża zmiana, ale nie robię z tego jakiejś tragedii. Zawsze w życiu musimy podejmować decyzje, trzeba się zmierzyć z różnymi wydarzeniami. Daję sobie jakiś czas na dostosowanie się do nowej sytuacji. Ale spokojnie, na pewno nie będę dramatyzować, a i nudzić się też na pewno nie.
- A rodzice? Chyba są szczęśliwi z faktu, że mają córkę znowu blisko siebie?
- No jasne, że się cieszą. Teraz całe dnie spędzają działce i są w ogóle odcięci od informacji, tego wszystkiego, co się dzieje. Rano pojechali na zakupy i zobaczyli w sklepie gazetę z wielkim tytułem i moimi zdjęciami. Mama do mnie zadzwoniła, popłakała się i mówi: córcia, jestem taka dumna. A ja na to: mama przestań, nie płacz, bo i ja się rozpłaczę, a jadę właśnie do studia i jak będę wyglądać taka pobeczana? Ale wiadomo, to są duże emocje, bo rodzice zawsze byli blisko mnie i przeżywali wszystko bardzo mocno. Jeździli na mecze, wspierali mnie. Dla nich to też duża zmiana.
- Czasu nie da się cofnąć, zresztą chyba nie warto. Ale gdyby dzisiaj, w obecnej rzeczywistości Małgorzata Glinka miała 19 lat i sportowe sukcesy na swoim koncie, co by zrobiła?
- Nic zaskakującego, wyjechałabym za granicę (śmiech). Oczywiście, że bym wyjechała i grała tam jak najlepiej, uczyła się od najlepszych. Moim zdaniem, żeby szlifować talent, doskonalić umiejętności trzeba się otaczać różnymi ludźmi, przebywać w różnych środowiskach i brać stamtąd wszystko, co najlepsze. Tylko wtedy rozwijasz się jako człowiek, zawodniczka. W innym wypadku stoisz w miejscu, a to w rezultacie oznacza, że się cofasz. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że niektórych siatkarek nie stać na takie odważne decyzje z różnych powodów i w pełni szanuję takie wybory.
- Nigdy pani tego nie ukrywała, że wybór Chemika Police dwa lata temu był podyktowany dołożeniem do swojej bogatej kolekcji trofeów tytułu Mistrza Polski. To się udało zrobić dwukrotnie. Czy w związku z tym jest pani spełnionym sportowcem, czy pozostało jakieś niezrealizowane marzenie?
- Na pewno bardzo chciałabym mieć medal olimpijski. Ale to naprawdę ciężka sprawa. Trzeba mieć rzeczywiście bardzo mocny zespół, aby zawalczyć na takim turnieju. Byłam na igrzyskach, to dla mnie też bardzo ważna sprawa, duże przeżycie. Uczestniczyć w czymś takim, czuć tę atmosferę, tego nie wszyscy mogą doświadczyć. No i zawsze można było zdobyć więcej tych medali, sukcesów. Czy to z reprezentacją, czy w klubie wygrać więcej razy Ligę Mistrzów. Ale czy ja wiem, czy ja jestem taka zachłanna na te wszystkie sukcesy? (śmiech) Fajnie, że w ogóle coś tam zdobyłam, że coś wygrałam, bo czasami bywa tak, że sportowcy przez całą karierę nie osiągną nic spektakularnego, mają pusto na koncie sukcesów.
- Skoro przywołaliśmy Chemika Police i nasz klub. Czym dla pani były te dwa lata spędzone tutaj z punktu widzenia zawodniczki, siatkarki oraz osoby, która po kilkunastu latach emigracji wraca do kraju?
- To było dla mnie wielkie wyzwanie. Wszystkie oczy skierowane na mnie i wysokie cele, które zawsze stawiam przed sobą, zawieszam wysoko poprzeczkę. Pamiętam ten pierwszy mecz rozegrany jeszcze w Policach. To była tragedia w moim wykonaniu. Nie wiedziałam, jak się gra w siatkówkę, nie potrafiłam nic, tak byłam spięta. Okazało się, że każdemu to się może zdarzyć, a ja chciałam jak najlepiej, wróciłam przecież do swojego kraju. Ale patrząc z perspektywy dwóch lat, to był bardzo piękny czas. Wygrałyśmy przecież dużo, pokazałyśmy się w europejskiej siatkówce. Ja w tym wszystkim uczestniczyłam od środka, miałam swój udział. Jeśli ten klub będzie się nadal tak rozwijał jak dotychczas, to ja też mam w tym jakąś cegiełkę, którą dołożyłam do tego projektu. To jest fajne, dające satysfakcję, bo zdarzyło się to na początku działalności klubu, a to jest zwykle najtrudniejsze, bo brakuje doświadczenia, trzeba je zbierać. Wszystko, na takim zawodowym poziomie dopiero powstawało, drużyna, klub, sponsorzy. Były więc sytuacje niekiedy zabawne, aż do łez, ale były też radosne, również ze łzami w oczach. Emocji było naprawdę dużo i mogę się tylko cieszyć i dziękować wszystkim, którzy mi zaufali w klubie, sponsorom czyli Grupie Azoty, wszystkim, których spotkałam. Dziękuję, że byliście i jak to się mówi, trzymaliście ze mną. Naprawdę nie wiem, co jeszcze powiedzieć, by oddać szczerze to, co teraz czuję, bo emocje na to nie pozwalają.
- Pomówmy zatem wyłącznie o miłych sprawach. Co było dla pani największym, pozytywnym zaskoczeniem w Chemiku Police?
- Przyznam, że nie przypuszczałam, iż Chemik Police podoła takim poważnym zadaniom, wyzwaniom na początku swojej działalności. Czasem kluby z długą, bogatą historią nie są tak sprawne, nie organizowały nigdy Final Four. To była dla mnie wielka niespodzianka oraz coś, co budzi we mnie miłe wspomnienia oraz szacunek i uznanie dla wszystkich tych, którzy pracowali przy tej imprezie. To było fantastyczne. Poza tym nie sądziłam, że będziemy miały zapewnione tak znakomite warunki, że będziemy miały możliwość podróżowania samolotami na niektóre mecze, że ze wszystkimi osobami związanymi z klubem i drużyną będzie bardzo dobry kontakt, wspaniałe relacje. Cieszę się też, że w miarę dobrze zdrowotnie udało mi się przejść przez ten okres, że kończę grę nie z powodu tego, iż nie mogę, a to też świadczy o tym, jak klub zadbał o zaplecze medyczne i opiekę fizjoterapeutów. Naprawdę jest cała masa pozytywnych przeżyć i wspomnień. Ale muszę powiedzieć też o słabych momentach. Najgorsze co mi się przytrafiło przez te dwa lata, to występ w Final Four. Sportowo to była dla mnie jedna wielka porażka. I tyle.
- Wszystkich kibiców sportu, a siatkówki w szczególności interesują zapewne odpowiedzi na pytania: co teraz będzie robić Małgorzata Glinka-Mogentale, jak wykorzysta swój talent i doświadczenie?
- To zależy, czy ktoś będzie chciał z tego skorzystać (śmiech). Oczywiście są jakieś pomysły i propozycje, żeby zdyskontować to, co potrafię najlepiej. Moim marzeniem jest założenie szkoły, która będzie dostarczać nowe talenty, uzdolnioną młodzież do siatkówki. Wcale nie z zamiarem bycia trenerem, ale stworzenia miejsca, które będzie dla nich dobre i bezpieczne. Poza tym mam przed sobą całe mnóstwo rzeczy do zrobienia i nadrobienia oraz wszystko to, co przyniesie życie. Przyznam, że już kilka razy słyszałam pytania typu: no i co ty teraz będziesz robiła? A ja odpowiedziałam, że ja już się w życiu narobiłam, a teraz może odpocznę, coś zobaczę, znajdę coś nowego (śmiech).
- Na przykład zajmie się pani trenowaniem córki, Michelle?
- Nie, nie, bez przesady. Na pewno bardzo bym chciała, żeby w przyszłości zajęła się siatkówką, bo to moim zdaniem bardzo dobry sposób na życie. Zobaczymy, czas pokaże. Na pewno krzywdy jej nie zrobię, będę chciała, jak każda matka, jak najlepiej dla swojego dziecka. Na wszystko przyjdzie czas, także na takie decyzje, które na pewno nie będą podejmowane wbrew jej woli czy zainteresowaniom.
- Na koniec pytanie bynajmniej nie retoryczne. Jakiej drużynie będzie pani kibicowała w nadchodzącym sezonie?
- Ojej! Wiadomo, że serce będzie szybciej biło dla Chemika Police, ale tak naprawdę będę kibicowała i trzymała kciuki za siatkówkę, za to, żeby się podnosił jej poziom, żeby nie tylko liga, ale reprezentacja była silna, żeby pojawiło się jak najwięcej młodych talentów, które przeżyją w swojej karierze takie emocje jak ja i osiągną może jeszcze więcej sukcesów niż mi się udało.
- W związku z tym zobaczymy Panią w Azoty Arenie? Sympatycy Chemika Police zapewne na to liczą i powitają panią z wszelkimi honorami przysługującymi najbardziej utytułowanej polskiej siatkarce.
- Na pewno będę przyjeżdżała, ale proszę, bez żadnych pożegnań, bo nie lubię takich sytuacji, rozklejam się zaraz. Zresztą się nie żegnam.
- W takim razie umawiamy się, że będą tylko radosne powitania przy każdej kolejnej wizycie.
- Tak, to bardzo dobry pomysł, zatem do zobaczenia.
Uwaga kibice! Jeśli chcecie przekazać Małgorzacie Glince-Mogentale podziękowania i życzenia zapraszamy na oficjalnego Facebooka klubu oraz Twittera pod hasztagiem #MAGGIEJESTEŚWIELKA
Chemik Police | Alutka dnia 12/08/2015 ·
211395 Komentarzy · 1352 Czytań
·
|
|
Komentarze |
|
dnia 12/08/2015
Dla mnie Gosia Glinka zawsze była, jest i chyba już na zawsze pozostanie - ikoną siatkówki kobiecej.
D Z I Ę K U J E M Y !!! |
dnia 12/08/2015
No i jeszcze z wywiadu w PS.
Gosia opowiada, że leży jej na sercu, dobro naszej siatkówki kobiecej i zamierza się zaangażować w poprawę ostatnio mocno nadwątlonego wizerunku.
Chce założyć i prowadzić szkółkę siatkarską młodych talentów dla dziewcząt. |
dnia 12/08/2015
Dzięki za te wszystkie emocje które mogłem przeżyć dzięki Tobie.... "Młoda" |
dnia 13/08/2015
To była zawodniczka z którą przeżyłem najpiękniejsze chwile z drużyną siatkówki kobiecej zarówno w reprezentacją jak i w klubowej siatce! Będę pamiętał wszystkie jej wspaniałe mecze. Życzę jej dużo sukcesów w prowadzeniu szkółki siatkarskiej i w życiu osobistym! |
dnia 13/08/2015
Miód będzie teraz płynął strumieniami to ja dla kontrastu dodam do tej laurki łyżkę dziegciu.
Przypominacie sobie dlaczego i przez kogo Niemczyk podał się do dymisji na turnieju w Ningbo ? Najlepiej przeczytać o tym z ust samego Niemczyka, żeby potem nikt nie zarzucał mi przekłamań lub insynuacji.
Z kobiecymi gwiazdami w polskiej siatkówce zawsze tak było, że wszystkie generowały konflikty.
Glinka, Świeniewicz, Barańska, Skowrońska to klasyczne przykłady.
Każda miała konflikty z trenerami kadry.
I zanim ktoś się oburzy tym co napisałem to niech najpierw sprawdzi fakty. Jak nie wierzy to ja służę przykładami na każde wymienione nazwisko.
W męskiej siatkówce takich problemów nigdy nie było i nie ma. Może właśnie dlatego męska reprezentacja Polski jest tam gdzie jest a żeńska jest słaba bo żaden trener nie umie radzić sobie z kobiecymi fochami.
Nawet gdy reprezentacja kobiet była mistrzem Europy to w rankingu światowym ten tytuł niewiele znaczył bo z Kubą. Chinami czy Brazylią i tak nie mieliśmy nigdy szans na zwycięstwo. Ale trzeba oddać Glince, że odchodzi w dobrym stylu....zupełnie inaczej niż Świeniewicz w atmosferze skandalu który sama wywołała....i to dwukrotnie. Pierwszy raz po konflikcie z Bonittą gdy zbluzgała go w mediach za to, że nie zabrał ją na Igrzyska a drugi raz za Matlaka po katastrofalnym w jej wykonaniu meczu z Tajlandią 2:3 gdy zwołała konferencje prasową i oskarżyła kibiców, obarczając ich winą swojej rezygnacji z kadry.
Rozwijać ten wątek ?....chyba nie ma potrzeby. Tu są sami fachowcy od kobiecej siatkówki więc znają sprawę. |
dnia 13/08/2015
Oj realisto, jak się czyta twoje stronnicze komentarze, to czasami nie wiadomo czy się z tego śmiać czy płakać.
Pamięć krótka i wybiórcza. To ja służę kilkoma przykładami z pamięci odnośnie chłopaków: Mariusz Wlazły, Łukasz Żygadło, Piotr Gabrych, Bartosz Kurek, Bartman no można by jeszcze ale trzeba pogrzebać w pamięci.
Natomiast konflikt z Glinką Niemczyka, ja zapamiętałem zupełnie inaczej. Niemczyk po 2 złocie kompletnie olewał kadrę, całe przygotowania do WGP zlecił swoim asystentom, sam prawie non stop świętował swoje zwycięstwa. Wpadał czasem na trening i opieprzał zawodniczki. W końcu Glinka nie wytrzymała i powiedziała Niemczykowi co o tym myśli i postanowiła kadrę opuścić i z tąd konflikt. |
dnia 13/08/2015
Oczywiście, że wybiórczo. Tak samo jak wybiórcze są komentarze tylko pozytywne. Więc Ja tak dla równowagi, żeby nie było tak słodko w jedną stroną. Bo przypominam, że nie wszystko było tylko białe i cudowne.
To ja służę kilkoma przykładami z pamięci odnośnie chłopaków: Mariusz Wlazły, Łukasz Żygadło, Piotr Gabrych, Bartosz Kurek, Bartman no można by jeszcze ale trzeba pogrzebać w pamięci.
Może były a może i nie. Wiemy o nich z plotek a nie ze źródła. W każdym razie brudy prano we własnym gronie i żaden zawodnik nie wynosił tego na zewnątrz. U kobiet o brudach wiedziano głównie od samych zawodniczek które nadawały na trenerów w mediach.
Poza tym Wlazły to miał konflikt z PZPS a nie z trenerami natomiast Kurek Bartman i Żygadło to były wybory trenera.
Idąc tym tokiem rozumowania to w kadrze męskiej mamy kolejne konflikty bo przecież Antiga odstrzelił najpierw Jarosza a ostatnio Wronę. Nie nazywajmy więc selekcji w kadrze konfliktami. |
dnia 13/08/2015
realisto. Zastanów się co piszesz. Jeśli były jakieś konflikty to tylko gegnerowane przez trenerów.
Glinka mogła mieć swoje zdanie widząc co się dzieje.
Barańską Bonita 3 razy oszukał. Na Skowrońską pogniewał się Matlak. Świeniewicz była uznaną i poważną zawodniczką a Bonita potraktował Ją jak juniorkę. Pamiętam doskonale tamte szczegóły. Trener to nie dyktator. Powinien być godny zaufania i prawdy. Zawodnicy to też ludzie. Rozkazy to wojsko.
Mnie nie podobało się gdy Lozano powiedział na Szymańskiego mięczak, gdy nie chciał grać w kadrze przez bóle pleców. |
dnia 13/08/2015
O Świeniewicz to nawet nie wspominaj. To mój konik i znam jej historię w kadrze w szczegółach. To bardzo ciężki przypadek od strony psychologii. Mógłbym nawet napisać doktorat o jej zachowaniach w kadrze i ne byłaby to laurka.
Czasami lubię tak sobie podyskutować o ciemnej stronie i zobaczyć jak inni boją się prawdy.
Za prawdę o Świeniewicz grożono mi nawet Sądem a w mediach pytano kim jest ten realista ? Panu Babakowskiemu który reprezentował Świeniewicz i który mnie szukał podałem swoje dane i namawiałem do oddania sprawy do Sądu. Nie zdecydował się.
A co do tematu to moja diagnoza jest taka:
Kobiety mają inną psychikę i podejście do rywalizacji niż mężczyźni. Mężczyzna chce wygrać aby pokazać, że jest najlepszy. Kobieta wygrywa aby pokazać, że inne zawodniczki są gorsze. W grupie skutkuje to tym, że mężczyźni łatwiej dają się zhierarchizować. Najlepszy zostaje liderem, a pozostali chcą mu dorównać.
Kobiety niechętnie poddają się hierarchii. Jeżeli któraś jest najlepsza, to szybko może okazać się, że ma przeciwko sobie "koalicję" pozostałych. Zamiast stać się wzorem, to staje się obiektem ataków koleżanek (np.: bo ma najlepsze warunki, bo trener ją faworyzuje, bo rola kapitana akurat jej się należy a nie tamtej. itp.) i stąd już prosta droga do konfliktów. |
dnia 13/08/2015
realista,
czy ty masz problemy z kobietami?
Mozna odniesc wrazenie, ze ktoras (a moze nawet nie tylko jedna) zaszla ci tak za skore, ze ciagle szukasz u nich tylko NEGATYWOW i cieszysz sie jak dzieciak, gdy mozesz je w zlym swietle przedstawiac
Nawet w takim momencie jak zakonczenie kariery przez Gosie Glinke nie przychodzi ci nic innego do glowy, jak wyciaganie starych historii i szukanie ponownie NEGATYWOW, bo jakze mozna by mowic cos dobrego o siatkarkach i zenskiej siatkowce. To w twojej glowie nie istnieje, u nich jest tylko zle, zazdrosc, klotnie i konflikty I tobie nie wystarczy sama Goska, musisz jeszcze dodac Dorote, Anke i Kaske. Daje ci to tyle radosci? Ty masz jakis kompleks na punkcie kobiet i ciagle starasz sie je oczerniac.
Zajmi sie moze lepiej twoimi ukochanymi chlopakami. |
dnia 13/08/2015
Kiedyś to musiało nastąpić, ale liczyłam na jeszcze jeden sezon.
Pierwszy raz widziałam Gosię Glinkę na parkiecie przed pamiętnymi ME 2003 (było to pomiędzy 2000 a 2002 rokiem). Wtedy jeszcze nie interesowałam się siatkówką i zdziwiło mnie, że Polka gra we włoskim zespole klubowym i jest jedną z najlepszych na boisku. Później były pamiętne ME 2003, półfinał Glinka-Niemcy i początek boomu na siatkówkę. Naprawdę wiele polska siatkówka zawdzięcza tej zawodniczce, jej nazwisko stało się praktycznie synonimem klasy sportowej. Zapewne długo będziemy szukać zawodniczki z takim talentem.
I tylko na koniec ze smutkiem stwierdzę, że odeszła klasowa zawodniczka, ale niestety w tym wątku nie wszyscy umieli z klasą jej za grę w polskich barwach podziękować. |
dnia 13/08/2015
Kiedys musial nadejsc ten dzien Ale pocieszeniem jest, ze Gosia zostaje przy siatkowce I tu zyczenia POWODZENIA!
A za wszystkie lata grania WIELKIE DZIEKI, bo bez Niej nie byloby tych przezyc, emocji, radosci, lez i medali reprezentacyjnych jak i klubowych. Niezapomniane chwile, do ktorych chetnie bede wracac, bo sporo jej meczow mam nagranych |
dnia 13/08/2015
Pani Małgorzato stokrotne dzięki za wiele lat wielkich oraz tych mniejszych wzruszeń. To min dzięki Pani po wielu lat posuchy w siatkówce w końcu przyszedł wspaniały sukces, nagle Polska oszalała na punkcie "złotek". Co Pani czyniła na parkiecie przy pierwszym medalu - kurcze brakuje słów, maestria, poezja, kosmiczny poziom -- eh ależ to były emocje i niesamowite szczęście. To właśnie wtedy siata z niszowej dyscypliny stała się "narodową". Panowie wtedy mogli tylko pozazdrościć płci piękniejszej.
Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI za całą karierę. Trzeba umieć powiedzieć sobie dość w odpowiednim momencie |
dnia 13/08/2015
Realisto twoja niechęc co do niektórych zawodniczek, wręcz opluwanie ich jest powszechnie znane jak kaliski walec na piątym biegu. Albo ma się wyczucie co i kiedy pisać (bez kłamstw) albo nie. Chcesz to załóż sobie odrębny artykuł. Aby zrobić doktorat po pierwsze trzeba mieć magistra . |
dnia 13/08/2015
http://www.przegladsportowy.pl/felieton-krzysztofa-ignaczaka,artykul,594316,1,12711.html |
dnia 15/08/2015
Realista ma problem ze sobą, nie z kobietami..
Jeśli jesteś na tak, bądź pewny, że on będzie na nie i odwrotnie. Nawet mi się tego nie chce komentować.
Małgorzato dziękujemy! |
dnia 18/08/2015
Dzięki za te wszystkie emocje |
|
Dodaj komentarz |
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
Oceny |
|
. . |
|
|
Logowanie |
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
- |
|
Shoutbox |
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|