Komentuj! |
|
Ostatnie Artykuły |
|
Newsy- kategorie |
|
Informacje |
|
Użytkowników Online |
|
Gości Online: 19
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 417
Najnowszy Użytkownik: Barry
|
|
Andrea Anastasi: to ja przegrałem z moimi chłopakami |
Liga Narodow Jedyne co mozna pochwalic po tym meczu, to branie na siebie odpowiedzialnosci przez trenera.
Druzyna to zwodnicy Razem z trenerem...
i tak ma byc
Anastasi podkreślił kilkakrotnie, że w środę wygrał razem z drużyną mecz z Bułgarią, a w czwartek razem z nią poległ.
Link | ksdani dnia 07/07/2011 ·
211395 Komentarzy · 3220 Czytań
·
|
|
Komentarze |
|
dnia 08/07/2011
"W sytuacji, kiedy wspomniał o nie najlepszym przyjęciu, wrócił temat powrotu do reprezentacji Michała Winiarskiego.
- Chcę mieć w zespole najlepszych zawodników. Nieobecność Winiarskiego nie jest moim problemem. Problemem jest sam Winiarski. Ja chcę, by grali w tej kadrze najlepsi - zakończył."
? |
dnia 08/07/2011
Też nie zrozumiałam o co chodzi. |
dnia 08/07/2011
Tutaj jest fragment ze sport.pl:
Czy gdyby grał nieobecny Michał Winiarski, byłoby lepiej? To nie jest pytanie do mnie, dlaczego go nie ma z nami, ale do zawodnika. Wlazły? Ta sama odpowiedź. Mam tu najlepszych dostępnych teraz polskich zawodników. Z nimi wygrywam i z nimi przegrywam
Może odmienne tłumaczenie, a może dwie różne wypowiedzi. Nie wiem. |
dnia 08/07/2011
Anstasi powiedział podczas wywiadu z redaktorem Lepą w Polsacie, chyba znacznie ciekawszą i bardziej zasadniczą rzecz, której niestety w tej wypowiedzi akurat nie mamy. Wypalił on do polsatowskiego mikrofonu mianowicie- ni mniej, ni więcej - że powodem naszej dzisiejszej złej gry, i w ogóle braku stabilizacji formy reprezentacji, były braki technicznej poszczególnych zawodników . I akurat uważam, ze ma niestety w 100% rację.
Przestańmy może więc gadać takie androny jak Bosek o doświadczeniu, barku zagrania, nie trafieniu z formą , podłamaniu psychicznym. Sam Bosek oprócz tego, że jest menadżerem wielu, jeśli nie większości reprezentantów, jest też dyrektorem sportowym ważnego dla polskiej siatkówki klubu, odpowiada więc także za to co robią i jak szkolą kolejni trenerzy Częstochowy. I niestety to, ze Nowakowski zagrywa, jak zagrywa, to w dużym stopniu także jego "zasługa" . Bo ile razy w poprzednich latach z ust Boska słyszeliśmy zachwyty na flotem. Nawet dziś w pomeczowym studio gadał od rzeczy, że Argentyńczycy wczoraj odrzucili od siatki Włochów właśnie zagrywką szybującą. Ale dziwnym trafem zapomniał przy tym dodać, że podstawową zagrywką De Cecco, Quirogi, Conte, czy Pereyry był i jest mocny serwis z wyskoku, więc nawet kiedy zmieniają go na flota, lub podcięty skrót za siatkę do linii, to przyjmujący z drugiej strony siatki nie mogą się ustawić na czwartym metrze i przygotować, żeby spokojnie przyjąć go na place, tak jak to robią, kiedy do pola serwisowego podchodzi Nowakowski, Możdżonek, Kosok, czy Żygadło, w których przypadku urozmaicenie zagrywki polega pewnie tylko na tym na tym, że albo trafiają prosto w siatkę, albo w dolną taśmę.
Bo przecież zupełnie inną bronią jest float, jako jedna z uzupełniających form zagrywki, a zupełnie czym innym jako zagrywka jedyna. A obserwując naszych młodych środkowych, można odnieść wrażenie, że ktoś w naszym systemie szkolenia zrobił założenie, że wszystkim środkowym powinna wystarczać zagrywka szybująca. Bo czy mamy jakiegoś zawodnika na tej pozycji w Pluslidze, powiedzmy przed 30-stką który jeszcze potrafi zagrywać z wyskoku ? "Starzy" - jak Pliński, Nowak, Benek Szczerbanuj, Kadziewicz jeszcze tak zagrywać potrafili. Ale z młodych, jeden jedyny wyjątek jaki mi przychodzi w tej chwili to Maciej Zajder z Wielunia.
Braki techniczne naszych siatkarzy w takich elementach jak serwis, to jednak wynik a) z błędów i fałszywych założeń w procesie szkolenia, najpierw w SMS-e, a później w klubach, nazywając rzecz po imieniu - z lenistwa samych siatkarzy, którym brak konkurencji w polskich klubach, przy całkiem niezłych zarobkach, zwyczajnie nie mają motywacji do poprawy własnych umiejętności. Bo jak się słusznie mówi, ćwiczenie zagrywki, to taki element, za który siatkarz odpowiada sam przed sobą. Jedyne co siatkarzom może przeszkadzać, to nie przeciwnik, nie własny rozgrywający, lub trener, tylko obijanie się na treningach.
Niestety, na to ostatnie, przynajmniej my kibice nic nie możemy poradzić. Natomiast - tu się zgadzam, kolejne bzdury naszych ekspertów, o zaletach "morderczego flota", trzeba przy każdej okazji piętnować. Pamiętam, że mnie z dwa lata temu całkiem rozbroił Radek Panas, który tu po objęciu posady trenera Politechniki Warszawa przyszedł na czat do redakcji reprezentacji.net z Karolem Kłosem i na pytanie, czy nie jest mu trochę głupio, że to juz kolejny po Piotrku Nowakowskim, Dawidzie Guni, Łukaszu Wiśniewskim obiecujący młody środkowy, którego nagina do swojej koncepcji i sztancy "częstochowskiego flota", zamiast porządnie nauczyć jak się zagrywa mocno z wyskoku, z głupia frant wypalił: A po co ? Skoro dobrze wykonany float, jest tak samo trudny do odbioru jak zagrywka z wyskoku, to po co się męczyć ? Słowo w słowo nic nie zmyślam - właśnie tak wtedy, obceny asystent AA i jednej z najbardziej obiecujących polskich trenerów opowiedział. Tak mnie to wtedy zbulwersowało, że bardzo mocno wryło się w pamięć.
Mam nadzieję, że po takim meczu jak ten dzisiejszy, asystent Radek Panas wie już po co się męczyć cwicząć zagrywkę. Po to chociażby, żeby przed kibicami nie świecić potem oczami ze wstydu.
Oczywiście najłatwiej zawsze obarczać z porażkę trenera. Nie mówię, że jest to niewłaściwe, bo AA popełnił w tegorocznej LŚ na pewno poważne błędy - zarówno selekcji ( co robi kadrze Bąkiewicz, czy Jarosz), jak i nieprzygotowania sobie dublerów dla pierwszej szóstki. Choć kiedy dziś słyszałem lamenty "ekspertów" jak niewiele szans miał Jay Jay w tegorocznej LŚ, to przypomniałem sobie MŚ w 2006 i "wejście smoka" Szymańskiego i Gruszki w 'meczu o wszystko" z Rosją. Gelu i Piotrek w kadrze Lozano w tym sezonie, a zwłaszcza na samych MŚ do tego momentu też grali praktycznie tyle co nic, a w 2005 Szymański miał przecież kontuzję i na ME nie pojechał. Ale weszli i zagrali. I to jak.
Trener osobiście i cały sztab szkoleniowy w dużym stopniu odpowiada za wynik i przygotowanie do konkretnej imprezy. Ale jako się rzekło odpowiedzialność za obecny stan polskiej męskiej siatkówki, jest niestety znacznie szersza i dobrze by było, gdyby choćby do odpowiedzialności za to, że wszyscy nasi środkowi, w tym na przykład Piotrek Nowakowski, ośmieszają się wręcz swoją zagrywką, poczuwał się na przykład także trener klubowy, oraz dyrektor sportowy klubu w którym do niedawna grał. Tym bardziej, że jednocześnie jest przecież jego menadżerem. |
dnia 08/07/2011
"- Chcę mieć w zespole najlepszych zawodników. Nieobecność Winiarskiego nie jest moim problemem. Problemem jest sam Winiarski. Ja chcę, by grali w tej kadrze najlepsi - zakończył."
Wydaje się, że chodziło o to, że to nie jego "sprawka", że nie ma Winiara, tylko samego Michała. To Michał nie chciał grać w reprze, a nie AA nie chciał Michała.
bazin, święte słowa o 'killer floacie'. W innych reprezentacjach, jeśli ktoś już zagrywa floatem, to zepsuje góra jedną-dwie zagrywki na mecz. A ci, którzy zagrywają mocno, ze sporą regularnością utrudniają rywalom przyjęcie.
Faktycznie nasi środkowi są tak koszmarnie niedoszkoleni, że ręce opadają (jak Anastasiemu kilkukrotnie już podczas LŚ). Trzeba też zaznaczyć, że float np. Todorowa, Lee, Millara, Bruno, Birarelliego naprawdę utrudnia przyjęcie przynajmniej raz na jakiś czas. Nasze 'killer floaty' to są zwykłe baloniki. |
dnia 08/07/2011
Skoro już, chimer, wywołałaś technikę naszych środkowych, to warto przypomnieć dzisiejszy atak MM ze środka - równoległy do parkietu... Myślę, że to między innymi skłoniło AA do powiedzenia wprost, przed kamerami polsatu o brakach technicznych naszych. No chyba, że Możdżonek wtedy, będąc pod siatką, pomyślał o wykonywaniu zagrywki i się zwyczajnie pomylił... |
dnia 08/07/2011
... ćwiczenie zagrywki, to taki element, za który siatkarz odpowiada sam przed sobą. Jedyne co siatkarzom może przeszkadzać, to nie przeciwnik, nie własny rozgrywający, lub trener, tylko obijanie się na treningach.
Ta diagnoza jest oczywist,a oczywistością, nawet taki laik jak ja dojdzie do tej konkluzji bez większego ruszania mózgownicy. Tylko dlaczego boją się o tym powiedzieć przed kamerami otwaartym tekstem eksperci Polzadu. Co szkodziłoby gdyby byli siatkarze - mistrzowie, czy trener nazwali rzeczy po imieniu. Obawa przed kalaniem własnego gniazda? Dziś chyba tylko A. Niemczyka stać byłoby na taką wypowiedź, jak cytowany Bazin, ale Niemczyka 'środowisko' nie bierze do komentowania meczów siatkarzy. |
dnia 08/07/2011
Chyba coś plącze pan AA, przecież nie tak dawno twierdził, że w kadrze nie muszą grać najlepsi.
Mój postulat - Bosek won z kadry. |
dnia 08/07/2011
Bazin poruszył kwestię treningu zagrywki. Ostatnio czytałem anegdotkę z początków działania grupy Kult. Otóż na jednej z prób perkusista nie mógł wejść z odpowiednim rytmem. Reszta grupy za każdą pomyłkę ordynowała mu 10 przysiadów. I w pewnym momencie pałker trzaskał 160 przysiadów, bo 16 razy się pomylił. Mogliby tak robić w klubach na treningach. Spaprzesz zagrywkę - 10 przysiadów. Jakby tak któregoś dnia cały trening Trento upłynął na tym, że cała drużyna siedzi na podłodze i liczy przysiady Żygadle, to jestem pewien, że zostawał by później długie godziny po treningu, żeby ćwiczyć serwis.
Czy Waszym zdaniem to nie jest chore, że Bosek jest dyrektorem sportowym klubu i jednocześnie menedżerem zawodników, z których transferowania pobiera prowizję? Też widzicie tutaj konflikt interesów, czy to ja jestem dziwny? |
dnia 08/07/2011
Jakiś pozytywny aspekt wczorajszego meczu - Patryk Już zapomniałam szczerze jak wygląda. A przydałby się wczoraj, bo te pseudoataki ze środka to jakaś kpina była. A zagrywka? No cóż, on potrafi przynajmniej przebić piłkę na drugą stronę, większość naszych kadrowiczów ma z tym problem ;-) |
dnia 08/07/2011
|
dnia 08/07/2011
ja powiedzial klasyk: jesteśmy mocni fizycznie, Jessy mocni psychicznie. Błedów technicznych żaden psycholog nie zniwqeluje.
niestety.... |
dnia 08/07/2011
ale błędów:
jak, jesteśmy, zniweluje |
dnia 08/07/2011
Oprócz wszystkich oczywistych oczywistości o których wspomina bazin, trzeba jednak przyznać, że AA najnormalniej w świecie nie trafił z formą naszego zespołu w F8. Bo przecież mecze jakie rozegrała nasza kadra z Bułgarią, i Włochami, to nie są najlepsze mecze jakie ta kadra rozegrała. Najlepsze spotkania rozegrali na wyjeździe w Brazylii i pierwszy mecz w USA. Od meczu drugiego w Chicago nastąpiło dziwne odwrócenie tendencji panujących w zespole. Praktycznie z meczu na mecz reprezentacja grała gorzej i gorzej, osiągając swój punkt krytyczny (najsłabszy mecz) w drugim meczu z Brazylią w Katowicach. Zawsze staram się w takich okolicznościach powtarzać oczywiste oczywistości jak choćby taką, że siatkówka to nie algebra Boole'a. Nie da się grać coraz słabiej, a następny mecz super. Jeżeli do kilku meczów była tendencja spadkowa to aby to odwrócić i znowu grać dobrze potrzeba czasu, dobrej oceny sytuacji i środków zaradczych. Uważam że u AA najwyraźniej tego również zabrakło.
Oprócz tych nietrafionych powołań, które wymienił bazin, dodałbym jeszcze Łukasza Żygadło. Niejeden trener próbował już zrobić z Łukasza pierwszego rozgrywającego i jeszcze żadnemu to się nie udało i jak widać na załączonym obrazku również AA. To po prostu strata czasu dla reprezentacji. |
dnia 08/07/2011
bazin
Właśnie, jeszcze Patryk Czarnowski próbuje grać zagrywką z wyskoku. Piszę próbuje, bo jakoś ciężko mi napisać że gra.
Pamiętam również takie czasy kiedy MM grał w AZS Olsztyn i tam wyobraź sobie trenował zagrywkę z wyskoku. Parę razy pokazał to nawet na meczach, co więcej raz tak przykorbił że zdobył asa. Coś niesamowitego. |
dnia 08/07/2011
zastanawia mnie to dlaczego eksperci w studiu tv zastanawiają się nad tym czemu polscy siatkarze zawsze grają dużo lepiej pierwszego dnia niż następnego ? do tego nie potrzeba doktoratu z przebijania piłki przez siatkę. grają na tzw. świeżości (którą to nadrabiają braki w technice) i tyle. drugiego dnia (z definicji) w/w świeżości brakuje i wyłazi brak ogólnego wyszkolenia. |
dnia 08/07/2011
test |
dnia 08/07/2011
bo eksperci w tv nie chcą przyznać, że nasi siatkarze mają braki w wyszkoleniu technicznym, bo to oznacza, że są słabi - a to zaburza propagandę pt "jest (prawie) pięknie" |
dnia 08/07/2011
Zagrywka zagrywką- tragedia, ale powołania były od początku tragiczne. Nie ma co powtarzać tych nazwisk. Słabo zagrał Ruciak a Kubiak zagrał niewiele lepiej. Środkowi nasi są tragiczni i nie chodzi tylko o atak, blok i zagrywkę, ale takie proste sytuacje w obronie, dograniu. Nowakowski czasami zachowuje się jak junior |
dnia 08/07/2011
Czy Waszym zdaniem to nie jest chore, że Bosek jest dyrektorem sportowym klubu i jednocześnie menedżerem zawodników, z których transferowania pobiera prowizję? Też widzicie tutaj konflikt interesów, czy to ja jestem dziwny?
zapomniales, ze jeszcze zasiada we wladzach pzps - jest czlonkiem wydzialu szkolenia, ocenia selekcjonerow. no i jest ekspertem polsatu, wiec dla forsowania swoich pomyslow/interesow ma doprawdy nieograniczone pole. a! zapomnialabym - jest przeciez dobrym kolega obecnego selekcjonera i jako pierwszy poslal gratulacyjny sms, czym nie omieszkal sie pochwalic w telewizji. boskiem jest tak, ze gdzie ucho przylozysz, tam konflikt interesow. |
dnia 08/07/2011
jednym z większych mankamentów naszej kadry jest psychika
dolaczam do abry z cytatem z klasyka: "kto jest mocny fizycznie, ten jest mocny psychicznie".
pamietam jakis wywiad kadzia, w ktorym mowil, ze siatkowka to dziesiatki tysiecy powtorzen tych samych elementow - do rzygu. jak wchodzisz na boisko, to nie spedzasz czasu na zastanawianiu sie, reagujesz odruchowo - tak, jak to tysiace razy cwiczyles na treningu.
walecznosc jest, oczywiscie, niezwykle cenna cecha i bez niej ani rusz, ale solidna podstawa to odpowiednie warunku fizyczne (motoryka, dynamika, etc.), talent od boga i katorznicza praca. |
dnia 08/07/2011
nie ma nic dziwnego w tym, ze jeden (niech bedzie i dwoch) zawodnik ma fatalny dzien i chrzani wszystko jak leci. jesli cala druzyna "traci glowe", to cos chyba jest nie tak.
oczywiscie sa jeszcze trujace salatki, ktore w tajemniczy sposob trafiaja na polski stol w takim na przyklad kazaniu. |
dnia 08/07/2011
Maynard po wczorajszym meczu to cała drużyna do dzisiaj by robiła te przysiady |
dnia 08/07/2011
niech robią |
dnia 08/07/2011
Maynardzie - zwłaszcza kolega Kojonkoski, Sonrisa i w dużej częście Jureczek, kiedy mówią że nie trafiliśmy ze szczytem formy na Final Eight, mają pewnie jednak rację, kiedy wskazują, że istnieje korelacja pomiędzy graniem za zmęczeniu, a także ogólnym brakiem formy, a brakami technicznymi.
Bo kiedy nie ma tej świeżości, ale także nie ma techniki, to wtedy dzieje się przeważnie tak, że właśnie wszystkie elementy siatkarskiego rzemiosła najgorzej wytrenowane i opanowane przez zawodnika - i to niezależnie, czy wymagają one naprawdę włożenia prawdziwej siły fizycznej jak zagrywka mocna z wyskoku, czy tego nie wymagają, jak zagrywka float - w równym stopniu zaczynają być problemem.
Trudno też nie zauważyć, że ma też rację Trep, kiedy mówi, że zagrywki szybująca, i to nie tylko na boiskach międzynarodowych przestała być już tak skuteczna jak w okresie 2006-2008. Na popularność flota w tym okresie faktycznie złożyły się dwie rzeczy: pojawienie się nowej szczególnie "fałszywie" zachowujących włąsnie się w locie szybujących generacji piłek Mikasy, ale przede wszystkim nowość samego agresywnego flota.
Kiedy Janne Heikkinen ze Skry w sezonie 2006-2007 zaczął najzwyczajniej w świecie demolować tego typu zagrywkę przyjmujących w Pluslidze, to początkowo większość trenerów była całkowicie bezbronna. Niektórzy za nas pamiętają pewnie jeszcze mecze półfinałowe Skry z Częstochową w tym sezonie, i rozpaczliwą próbę szukania ratunku przed zagrywkami Heikkinena, jaką było wystawienie w AZS-e w którymś ze setów na przyjęcie Benka Szczerbaniuka. Po prostu, ani Macin Wika, ani nawet taki stary wyga jak Krzysiek Gierczyński, ani w niedalekiej przyszłości ( przynajmniej w opinii Castellaniego) "specjalista od flota" jak Piotrek Gacek, za żadne Chiny ludowe, nie potrafili sobie wtedy z taką zagrywką jeszcze w ogóle radzić.
Ale jak zwykle w odpowiedzi na rozwój broni zaczepnej pojawiła się nowa broń obronna. Czytałem kiedyś raport rosyjskich trenerów z MŚ 2006 roku i podkreślali oni, że sięganie przez coraz większą liczbę zawodników przez tego typu zagrywkę, której nie dało się nie zaobserwować na tych mistrzostwach, wymaga wprowadzenia środków zaradczych, w postaci treningu przyjęcia takiej właśnie zagrywki. Proste ? Proste. Ale starszym siatkarzom, czegoś nowego zawsze uczyć się trudniej i taki Todor Aleksiew, mimo widocznych postępów, nigdy bardzo dobrze przyjmować jej na palce pewnie już nie będzie. Natomiast dla młodych siatkarzy - takich jak chociażby Bułgar Penczew, skoro jesteśmy już przy Bułgarii, taka zagrywka, której przyjęcie trenują od młodzika, to już bardzo często przysłowiowa bułka z masłem.
Dlatego zagrywka typu float była prawdziwym przebojem kilku sezonów, ale teraz, choć nadal potrafi być skuteczna ( szczególnie wtedy, kiedy zawodnik, tak jak Antiga, potrafi zaserwować zagrywkę szybującą także z wyskoku i przez to potrafi w ostatniej chwili zmylić przeciwnika co do sposobu wykonania zagrywki) to już trudno porównywać to z czasami podbojów naszych ligowych parkietów przez Heikkinena.
Tylko dlaczego boją się o tym powiedzieć przed kamerami otwaartym tekstem eksperci Polzadu. Co szkodziłoby gdyby byli siatkarze - mistrzowie, czy trener nazwali rzeczy po imieniu
Co do polityki uników, przyjętych przez naszych r1;ekspertówr1;, to jeszcze rozumiem, że pewne rzeczy wolą przemilczeć. Ale najgorsze jest to, że najwyraźniej mają oni pewne wyobrażenia o siatkówce i jeśli obrazek na boisku, nie przystaje do tych wyobrażeń, to zaczynają tworzyć swoją alternatywną urojoną rzeczywistość. Bosek w studio powiedział wczoraj po meczu, że z Włochami, Argentyńczycy odrzucili tych pierwszych od siatki agresywnym floatem. Przyznam się, że ja z tego meczu zapamiętałem raczej kilka spektakularnych i bardzo mocnych, tzw r1;wygrywającychr1; zagrywek Conte, czy Peryery, dlatego aż musiałem sprawdzić, czy szwankuje moja pamięć, czy pamięć Ryszarda Boska.
Sprawdziłem - i z z trzech wygranych przez Argentyńczyków setów (II, III, IV), jakiś minibreak przy własnej zagrywce typu float, Argentyńczykom uzyskiwali zaledwie tylko trzy razy. Ale w trudno się dziwić, bo po zagrywkę szybującą w tym meczu w drużynie Argentyny stosowało tylko dwóch mlodziutkich środkowych, czyli Sole i Crer. Te trzy ustawienie, przy których Arentyńczycy punktowali przy własnej zagrywce szybującej, to serwis Sole - zagrywka przy stanie 23:21 w trzecim secie ( akcja powtórzona po protestach Berruto - wcześniej Włochom sędziowie odgwizdali boisko, po udanej obronie). Początek następnego seta Sole - de facto zagrywka "wygrywająca" przy stanie 2:3 dla Włochów w czwartym secie, choć nie zapisana jako as. Trzy zagrywki Crera ( od stanu 14:15 do 14:18 dla Argentyny) w tym samym secie.
Przy czym w przeciwieństwie do dwóch wspomnianych zagrywek Sole, trudno w tym przypadku mówić o odrzuceniu od siatki r11; pierwszą zagrywkę na 14:16 Zaytsev wręcz przyjął w punkt, w dwóch następnych może przyjęcia idealnego nie było, ale było przynajmniej pozytywne ( nie ma możliwości zagrania pierwszego tempa, ale piłka dograna do siatki, rozgrywający nie musi biegać poza linie trzech metrów). To że Włosi, trzech akcji pod rząd nie skończyli, nie było więc w tym wypadku zasługą zagrywki, co złych wyborów Travicy, który w tym momencie seta wyraźnie się pogubił, i barku skuteczności Zaytseva w ataku. Ten ostatni zaraz potem został zmieniony.
Wynika z tego wszystkiego, że albo Ryszard Bosek tego meczu najzwyczajniej w ogole nie oglądał, albo przeżywa swoisty miraż i widzi oczami duszy "odrzucające od siatki Włochów floaty Argentyńczyków", których najzwyczajniej w świecie w ogóle nie było. |
dnia 08/07/2011
Widzę, że parę osób ustosunkowało się do mojego posta, ale mam prośbę, żebyście się chwilę wstrzymali. Mam jakiś problem z dodaniem długiego postu, a to co weszło to tylko część mojego dłuższego wywodu. Jak będzie ksdani, to mi posta zedytuje, więc wtedy będzie wiadomo o co mi chodziło. Przepraszam za zamieszanie. |
dnia 08/07/2011
Zyto - opróżniłem skrzynkę.
PS. Mogłabyś, jako moderator, przyciąć mój ostatni wpis w tym wątku, o ten ostatni człon, który się powtarza ? W dodatku z graficznymi bazgrołami zamiast cudzysłów i myślników. Jeśli tak, to góry dziękuje. |
dnia 08/07/2011
Odnośnie Winiarskiego na pewno jest błąd tłumaczenia, bo AA doskonale wie, jak się ma sytuacja z Michałem.
Winiar,Wlazły,Pliński,Guma,Świderski,Czarnowski nie chcą grać lub nie mogą ale co z Łukaszem? Nie chciał? Śmiem wątpić. a przydałby się na tym naszym środku, oj przydał.
Częśc z nich NIE MOŻE byc w kadrze, a częśc nie chce.
AA wie co ma do poprawy, to jest jego 1 turniej z tą kadrą, więc wyciągnie odpowiednie wnioski i nastąpią odpowiednie roszady. |
dnia 08/07/2011
bazin przycięte
Z. |
dnia 08/07/2011
Najbardziej brakuje rozgrywającego i atakującego czyli Zagumnego i Wlazłego. Anastasiemu brakuje zmienników. Jedną szóstką to można grać pojedyncze mecze a nie turnieje. W momencie gdy wypada jedno ogniwo (Bartman) to drużyna przestaje grać. Całą Ligę Światową Anastasi grał Bartmanem bo nie ma obecnie innego atakującego. Jedyne roszady jakie trener może robić bez naruszania konstrukcji drużyny to Ruciak/Kubiak oraz Kosok/Nowakowski. Wszelkie inne zmiany to jest rujnacja gry. Teraz widać jak brakuje Wlazłego, Winiarskiego, Plińskiego i Zagumnego. Liga Światowa sportowo już jest przegrana. Pozostaje wielki sukces organizacyjny i oczarowanie przybyszy z innych krajów organizacją zawodów i polskimi kibicami. Szczęka im jeszcze bardziej opadnie gdy zobaczą komplet na trybunach w sobotę i niedzielę na półfinałach i finałach. Bilety są już wyprzedane. Ale drużynę na ME i Puchar Świata trzeba budować od nowa na bazie Zagumnego, Wlazłego, Winiarskiego i Plińskiego. Bez szerokiej kadry w turniejach nic nie ugramy. |
dnia 08/07/2011
Maynard
Jakieś półtora miesiąca temu w jednym z wywiadów zapytano Bartmana (chyba Bartmana, na 100% nie pamiętam, ale tak na 90% to był on) czy kadrze przydałby się psycholog. Zbig odpowiedział, że nie widzi takiej potrzeby. Przyznam szczerze, że strasznie mnie tym, że tak użyję eufemizmu, zdenerwował. Od jakiegoś czasu (bo to nie jest wcale tylko ten sezon) jednym z większych mankamentów naszej kadry jest psychika. Do tej pory przejawiało się to głównie w marudzeniu, że presja, że oczekiwania kibiców itd. A teraz dodatkowo doszło jeszcze spalanie się przy wykonywaniu najprostszych elementów rzemiosła. To nie jest tylko kwestia braku techniki, to jest przede wszystkim problem mentalny. Ta drużyna idzie seriami - jak zdobędą kilka punktów, to mogą góry przenosić, a jak im wpadnie kilka piłek w pole, to nosy na kwintę i ogólne zniechęcenie. I niech nikogo nie zmylą soczyste wiązanki, którymi wtedy rzucają - to nie jest mobilizacja, to frustracja. Oni przede wszystkim nie są RÓWNI, forma im faluje, że hej. Owszem, mówi się, że ta drużyna dopiero od niedawna gra ze sobą. OK, ale to jest dobra wymówka jak nie wyjdzie jakiś element zespołowy. Ale serwis? Jak stawali wczoraj w polu zagrywki, to mieli śmierć w oczach. Gołym okiem widać, że fizycznie czy pod względem ogólno-siatkarskim są tam gdzie być w powinni - pierwsza 10 świata (czy pierwsza 8 to już pewien nie jestem). Ale pod względem mentalnym są na poziomie juniorów.
Jest w psychologii taki termin "hardiness", który na polski tłumaczy się niezbyt fortunnie jako "twardość". To jest taka niepodatnosc na przeciwności losu, presję, duże oczekiwania. No i nasi tego niestety nie mają. Po czym poznać, że ktoś to ma? Po tym, co robi jak mu nie idzie. Czy rzuca mięsem i kopie w bandy reklamowe, niepotrzebnie się nakręcając, czy po prostu odwraca się na pięcie, a w następnej akcji udowadnia wszystkim, że to był tylko wypadek przy pracy. Owszem, czasem wskazane jest zrobienie wytrzeszczu w stronę kolegów (notabene Żygadło ma mistrzowski wytrzeszcz, jak go zrobi to jest z niego naprawdę Demoniczny Luca) i wydarcie się, że teraz "jedziemy, k*rwa". Ale jak się to robi w momentach naprawdę kryzysowych, to i tak już wysokie pobudzenie jeszcze dodatkowo wzrasta i efektywność działania drastycznie spada. Ja wiem, że niektórzy z Was mają alergię na takie ciche picie, które przez cały mecz mają jeden wyraz twarzy, ale taki spokój często jest zbawienny. I nasza kadra takiego wewnętrznego spokoju nie ma.
Te wszystkie mankamenty spokojnie można poprawić, wspomniana twardość to jest coś, co można w BARDZO dużym stopniu wytrenować. Ale do tego potrzebny jest spec. A w polskim sporcie panuje takie przekonanie, że to trener ma być dobrym psychologiem. No owszem, dobrze by było, tylko że tutaj chodzi o umiejętność dostosowania przekazu do poszczególnych zawodników - jednego trzeba pogłaskać, drugiego opieprzyć, bo różne rzeczy na nich działają. Ale są momenty, w których trener niestety jest za krótki i MUSI poradzić się fachowca. Ale po co? Przecież kiedyś w końcu zawodnik się odblokuje. Jarosz się odblokował, nieprawdaż? Tylko, że ma za sobą stracone kilkanaście miesięcy (czyli jakieś 10% kariery) i w dodatku nikt nie wie dlaczego się zablokował i do wczoraj nikt nie wiedział, kiedy się odblokuje. A nasze dwie największe strzelby - Kurek i Bartman? Ile czasu im trzeba, żeby się zagotowali - ćwierć seta? Jak im wyjdzie parę piłek, to wszystkich mogą wgnieść w parkiet. Ale jak im coś nie wychodzi, to do końca meczu tego nie mogą odwrócić.
A Bartman mówi, że im wsparcie psychologa niepotrzebne. Lekarzy, fizjoterapeutów i dietetyków potrzebują, to i psycholog od czasu do czasu by się przydał. Ale to podejście chyba szybko się nie zmieni, bo w naszym kraju psycholog jest postrzegany właściwie prawie tak samo jak psychiatra - skoro do niego idziesz, to znaczy, że jesteś nienormalny. A sportowiec to jest macho-man, on nie może okazywać słabości. Przynajmniej nie w wywiadach, bo jak jest na boisku to każdy widzi. Myślałem, że to podejście się zmieni, jak Malysz zaczynał odnosić sukcesy i wszędzie się trąbiło, że olbrzymi wkład w to wszystko miał psycholog Jan Blecharz. Ale nic się zmieniło. I tak będą nasze chłopaki czekać aż się sami odblokują. Do usranej śmierci będą czekać. Nie, wróć, do końca kariery. |
dnia 08/07/2011
OK, teraz jak już wszedł cały post to w końcu wiadomo co ja tam chciałem przekazać |
dnia 09/07/2011
A właśnie Drzyzga ma talent i potencjał, potrafi grać kombinacyjnie, powinien już wkraczać do tej naszej reprezentacji-jak nie teraz to kiedy?
Po raz kolejny się z tobą Lineczko muszę zgodzić. |
|
Dodaj komentarz |
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
Oceny |
|
. . |
|
|
Logowanie |
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
- |
|
Shoutbox |
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|