Komentuj! |
|
Ostatnie Artykuły |
|
Newsy- kategorie |
|
Informacje |
|
Użytkowników Online |
|
Gości Online: 7
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 417
Najnowszy Użytkownik: Barry
|
|
Kibicbook 5 |
SN czyli : Arcydzieła Literatury, Maniactwa, Psychozis Volleibalus oraz innych natrectw zwiazanych z piśmiennictwem i siatkowka ( czasem łącznie)
ks | step by step dnia 25/07/2011 ·
211395 Komentarzy · 13172 Czytań
·
|
|
Komentarze |
|
dnia 29/07/2011
Autor: nowhere
Nieużyty hantel
Dziurawa skarpetka
Znoszony but
Zapomniana koszulka
Zaszyła się w kąt
Niemodna już
Każda rzecz
O czymś śni
Odstawiona
Jeszcze chce
Modna być
Zanim cicho skona
I dopiero gdy zawoła Kibic
To pożegnam wszystkie te rzeczy i znów
Pójdę boso
Pójdę boso
Pójdę boso
Pójdę boso (do kadry)!!!
Zagubiony gdzieś
tam jestem
Czekam na deszcz
Skra nie wie jak
Bez moich ataków
Ma życie ligowe i europejskie wieść
W wielki stos
Piętrzą się
Odłożone koszulki, skarpetki
Każda chce
Żeby ją
Wziąć na druga stronę
I dopiero gdy zawoła Kibic
To pożegnam wszystkie te rzeczy i znów
Pójdę boso
Pójdę boso
Pójdę boso
Pójdę boso (do kadry)!!!
Zamknie za mną drzwi Skra (pójdę boso)
Nie zabiorę nic (pójdę boso)
Zamknie za mną drzwi Skra (pójdę boso)
Nie zabiorę nic
I dopiero gdy zawoła Kibic
To pożegnam wszystkie te rzeczy i znów
Pójdę boso
Pójdę boso
Pójdę boso
Pójdę boso (do kadry)!!! |
dnia 04/08/2011
muchomorek dnia sierpień 03 2011 22:45:01 [Edytuj]
Po zsumowaniu procentów do procenta głównego znaczy się podstawowego,brakuje mnie jednego składowego procenta.Ciekawe kto go zakosił i w jakim celu? Domagam się Komisji Forumowej w celu wyjaśnienia tego tajemniczego zniknięcia powyższego jak że ważnego procenta składowego.Winnych należy ukarać przez przytapianie w beczce ze śledziami.
PAMIĘTAJCIE! Tylko MUCHOMOREK jako Przewodniczący Komisji do sprawy wyjaśnienia procentowej zagwostki daje gwarancje optymalnego wyjaśnienia!
Skoro sprzeciwu nie widzę,to jako Przewodniczący Komisji proponuję na swojego zastępcę PRAWEGO i wielce zasłużonego ZAJĄCA!
Zając mi podpowiada żeby zastępcą Zająca został wielki znawca tematu smok DRACKO! Skoro brak sprzeciwu to komisja udaje się na naradę!Układać listę podejrzanych!
Na dzień pierwszy przesłuchania wzywa się oto następujące podejrzane osoby: nie jaką Telefoniczną Zytę,Karotkę z Przedpola Krakowa,nie jakiego ALUTKA co ma kota Filutka i ten kawałek dobrze poinformowanego SERKA.Stawiennictwo obowiązkowe.Albo siłowo się doprowadzi!
Wprowadzić pierwszą oskarżoną(powiedział I zastępca Zając,wiercąc się niecierpliwie na stołku). Kat Eder wprowadził oskarżoną z jekami i brzękami na salę!
-I czego Ona tak brzęczy,Kacie Ederze?(spytał Wielki Muchomor) -Jęczy i brzęczy Panie bo ma na sobie 50 kilo łańcucha! -Taka Spyrka ostra(spytał Draco II zastępca oblizując się kostropatym językiem)
-Przykuć Ją do ściany za ręce a do nogi kulę uwiązać,by nam tutaj nie rozrabiała(rzekł Wieki ale łaskawy Muchomor) -I jak Ona się nazywa(zapytał Zając z przejęciem)
-Zzzzzzzzzzz -No to niech nam Zzzzz powie dlaczego skradła ten procent(wielki grzyb zapytał) -yta się nazywam! -Sprytna rzekł Draco i dodał :na raty nam tu odpowiada. -Smagnijcie Ją tam batem Kac
Kacie Ederze,powiedział Zając uszy do góry stawiając.Tylko tak od serca.Niech poczuje sprawiedliwość na sobie!
(a kiedy już sobie pojęczała,to padło sprytne i podstępne pytanie). -I co Ona zrobiła z tym skradzionym procentem(zapytał z podstępnym uśmiechem na gębie smok Draco)
-Nie znam i nie brała(wyjęczała kłamliwie) -Jak byś nie brała to byś tu nie zeznawała przed Wysokim Trybunałem!(rzekł Zając i zaraz dodał),Kacie podgrzej atmosferę tym gorącym prętem,stopy ma sine to
się trochę rozgrzeje dziewczyna i rozmowniejsza będzie(strzygąc uszami powiedział Zając). -Auuuuuuuu,Jam nie winna(wysapała sprawczyni złego czynu) -Uparta i zatwardziała (powiedział Wielki i dodał)
-Jak byś była nie winna to byś się tutaj nie zapierała.Tylko grzecznie byś się przyznała,kto cię do tego czynu namówił!
Kacie Ederze- podciągnijcie Ją wyżej.Niech w zwisie odpowiada(wydał polecenie mądry Zając) -Karotkę z przedpola znasz?(zaraz się zapytał Smok,jak już swobodnie zawisła)
-łoj,łojjjjjjjj!!!!!!!!! Znam! -O to mamy już spisek i grupę przestępczą (stwierdził zachwycony Zając dodając)
-Męczące są te przesłuchania, proponuję przerwę na śniadanie i wypoczęcie wielkie a z nią do lochu niech dalej kruszeje!? Po naradzie komisja przerwę zarządziła,bo intelektualnie się przemęczyła!
Przerwa w obradach a o przerwie..
To co? Komisja ma sję zbierać,dostanie salę na przesłuchanie zbirów od procenta? Komisja otwiera posiedzenie w wiadomej sprawie.Proszę siadać(powiedział twardo Muchomor) -(tu Zając się wtrącił)Coś pustawo tutaj! -Oj,Zając-dzisiaj przesłuchania sa tajne,przy drzwiach zamkniętych
(dodał wesoło smok Draco) -Wprowadzić oskarżoną Karotkę(zapiszczał Zając) -(Tu na salę wpadł woźny i krzyczy)-USZŁA,USZŁA szelma do Hiszpanioli! -(tu Zając się zdenerwował,al bowiem całą noc sobie
zęby na Karotkę ostrzy i dodał) -To Tyś szelmo Jej ujść dopomógł! -(Draco mądrze głową pokiwał i rzekł)-W dyby KS woźnego i do lochu z nim! Zając się pochylił i przewodniczącemu coś do ucha szepnął wstał i wyszedł,tu jeszcze tylko smok zdążył zakrzyczeć-a mnie dwie zimne królewny w puszce!(i się smaczliwie oblizał) -Nu Zając wrócił ,stwierdził z wielkim humorem Wielki Kapeluszowy. -Dobre bo zimne,lepiej będzie się pracować,dodał Smok.
Proponuję wystąpić do naszego Wielkiego BRATA Torguemady z Espansoli by wydał lista gończego za nie jaką KAROTKĄ!By Ją schwytali na byka posadzili i jak pątnice do nas odesłali,w celu przesłuchania
pierwszego stopnia.Kto jest przeciw,nie widzę to i przyklepane,stwierdził Główny.A teraz dawać tu tego ALUTKA!
-Kacie Ederze przywlec tu tą herezję ALUTKA!(zakrzyknął Zając podkręcając wąsa). -Już Waść moście wlokę tego Alutka,powiedział Kat. -Posadźcie herezję na stalowym jeżu,by nam to to nie zemdlało!(Smok rozkaz wydał) -Ale okrakiem (Zając dodał).
-Imię!Spytał surowo główny! -ALUTKA! -A płci jakiej? -Jam kobieta(wyszeptała) -Tu konsternacja w komisji nastąpiła,ale nie długo to trwało,bo odnaleziono anonim podpisany -Mielony Gibson a na
pergaminie stało że Alutka ma Kota,Bazylim zwanego! -Kobieta i kot (stwierdził Zając i dodał) -Już jesteś winna boś wiedźma z kotem co procenta pazurem drapnął.
-Nie! niewinna jestem a kot jest jaroszem.Wykrzyczała bezczelnie! -Kacie Ederze!Rozpal no ogień pod stalowym jeżem,niech heretyczka pokory nabierze(zażądał Zając z lekka szyszką chmielowa otumaniony),
-I w tym jest sęk właśnie.Bo Procent jest jarowy i nie pochodzi od dziczyzny.(mądrze zauważył najważniejszy) -Tak,tak,procenty to raczej ze zboża i ziemniaka(dodał dumnie Zając). _Dawaj tu Kacie kota Bazylego,zrobimy konfrontację(żekł mądrze Smok) -Kota brak,cwaniak zbiegł.Rzekł Kat Eder trzęsąc się jak szpak do czereśni.( i zaraz dodał) -Ale mam kota dachowca i pręgowany! -Kot,to kot-dawa dawać tu tego kota! -A czemu on we worku?(zapytał zdumiony Zając) -Bo drapie i miauczy rzekł Kat. -znaczy się gadać i zeznawać chce(dodał Smok)
Alutka dnia sierpień 04 2011 12:23:25 [Edytuj]
a ja palę się na tym stosie czy nie?
Cisza mnie tu na sali!(rzekł dostojnie MUCHOMOREK Wielki i dodał) -Bo każę ją opróżnić (i tu szepnął do tajnego inspektora Hinkapiego:Tego Corsa wziąć pod lupę,bo to może być z Korsyki nasłany i w sprawę wielce zamieszany. Kota do pudła serem go skarmić.Kacie szykuj rozgrzane cęgi,(rzekł Zając zadowolony) -Za tą wypustkę na piersi chwyć Ją śmiało kacie,a z życiem i wesoło!(zażądał główny) -(jęknęło tylko i zaskwierczało i zaraz zawołało) -Wina!( i zemdlało) -Wreście się heretyczka przyznała ze winna -Ocucić Ją natychmiastowo,by dalej zeznawała! (kat podskoczył trzy razy batem zdzielił i pątniczka otrzeźwiała) -No skoroś już się do winy głównej przyznała,to powiedz nam czy PERŁĘ znasz!?(zapytał) -Nie! -Nie?Przynieść muszlę. -A to poznajesz? -No to jest chyba perłopław? -Czyli Perłę znasz zatwardziała duszo! -Ale tylko trochę. -Przypal Jej kacie boczku ale powoli wolnym ogniem,i niech Ona nam tu tak nie wierzga bo przeciąg robi(rzekł smok,a główny jest na przeciągi uczulony) -Wturlać tu tą Perłę natychmiastowo(rzekł Zając) -Perły brak i deficyt tych Pereł rzekł kat!
w tem tumult się uczynił,na salę wielkiej rozprawy herold wkroczył i przez trąbę ogłosił że sama Księżna Hanna chce swą osobą proces zaszczycić! -Zając głową pokręcił i rzekł-a nie znam przybłędy!
Milcz Zając (powiedział surowo Grzy -Ta księżna pochodzi z dalekiej północy od Króla procentu,DX zwanego,być może Ona nam sprawę naśfietli,ale nie zaszkodzi by tez Jej stalową klatkę przygotować!
-A witamy pięknę księżniczkę z krainy procenta tu nam nasłaną.I jak zdrowie króla procenta DX się ma?(powiedział powitanie w pas się kłaniając wielki Grzyb) nią się zajmiemy,a na razie wiedźmy przesłuchania dokończymy.Na kołowrotek z nią,bo prawdę skrywa
-Może niech zeznaje jak ze spiskatorem Corsem się spuchła!(żekł znerwicowany Zając i dodał)A księżną posadzić w paczy miedzianego wilka!-Alutka!Albo się przyznajesz do prawdy oczywistej albo stopy twoje w smole rozgrzanej zatopimy i czarne sandały Tobie zrobimy?(twardo propozycję jej Muchomor łagodny złożył)
-I niech Ona tak nie piszczy(dodał Smok kosmaty),Jam taki delikatny,jęzor do belki Jej przybijcie! -Tu kat się odezwał,i powiedział:Jak się przybije to gulgotać będzie
-Nic to nie szkodzi,indora za tłumacza się weźmie(rzekł przebiegły Zając) -A Ona zemdlała na kołowrotku. -Spryciara rzekł smok nie bez kozery! Ta dodał Zając! -Do lochu z nią powiedział Grzyb wszelako jutro się sprawa rozstrzygnie,jak winna to karę poniesie,jak nie winna to koszta procesu zwróci i dozór inkwizycji dostanie.Teraz SERA mnie tu przyciągnąć niech radośnie zeznaje!
-Ale Ser koślawy i w miarę dziurawy(zapłakał Kat Eder smutno)Nie da się równo wtoczyć! -Srkowi natychmiast dziury chlebem zapchać a krągłości nabierze i sam nam tutaj się wtoczy(Ulisses Zając powiedział i zaraz dodał)-Żółte to i sprytne,ale w mig Go na topionego przerobimy,w celu prawdy uzyskania! -Do gara z Serkiem i róno podgrzewać ,by szybko nam tu się nie nadtopił-stwierdził Zając! -Iskry brak powiedział Kat Eder. -Natychmiast mnie tu ISKIERKĘ sprowadzić,niech się wykaże i współpracuje
-A może prądem tego SERKA podgrzać(zaproponował nie śmiało Zając) -Tu nie Hameryka i humanitarnie złoczyńców przesłuchujemy, zgodnie z tradycjami,chrust jest tani a za prąd nam zniżki nie dają.( odważnie stwierdził to bardzo mądry Muchomor i dodał) Szczapę Iskierkę tu na podpałkę za wezwać pod kara wielkiej groźby! -Proponuję jako Smok Draco małą przerwę na przekąskę z napitkiem,niczym Serek nam się tutaj podgrzeje! -Fakt ze wielce męcząca to praca i przerwa się należy stwierdził Grzyb grzybów i przerwę zatwiedzil |
dnia 04/08/2011
Muchomor,jestes wielki
|
dnia 05/08/2011
muchomorek dnia sierpień 05 2011 04:27:57 [Edytuj]
Wstawać a teraz siadać,bo już komisja obraduje!(wykrzyknął woźny KS,dobrotliwie wypuszczony z lochu) -(Zając gały wybałuszył i wnerwacji zapytał)
-Ledwie godzina minęła a SEREK dalej kąpie się w zimnej wodzie!?To bunt i zarzewie rewolucji a Kat Eder jest z pospólstwem zmowie(nerwowo Zając zawołał,aż mu się uszy w supła zawiązały)
-tu Kat Eder jak jakie szczenię Rejtanowskie łachmana na piersi bladej i zapadniętej rozerwał i rzucił się do kolan Wielkiego Grzyba z tymi słowami: -Panie Wielki to nie prawda.Al bowiem już od godziny skrobię tą ISKIERKĘ a ta chała nie chce dać ognia,i na dodatek jest mokra jak szczupak w stawie.Panie Jam nie winny.Dodał rozpaczliwie!
-A kiedy już tak na badawczym i dostojnym stole rozciągnięta lerzała- rzekł Muchomor do Smoka:Ty Ją wybadaj! Smok Draco jęzorem Ją mlasnął przez całe ciało w wzdłuż i opinię wydał! -Faktycznie jest mokra! -(tu Zając nogami przebierając krzyknął),Jak nie jest sucha a jest mokra to o jednym znaczy.Skradzionym PROCENTEM się kudłata poci.Proponuję w koło Ją wpleść i karuzelę odprawić(krzyknął Zając zerkając na Dostojnego Grzyba w pokorze uszy opuszczając. -Zając może mieć rację dodał uszami strzygając Smok. -(A Wielki Myśliciel Grzybowy się zamyślił i powiedział)
-A właściwie genialnie stwierdził:wrzućcie Ją do ognia,jak fałszywie i buntowniczo mokra to spłonie,jak uczciwie mokra to jeno się tylko osmoli -Na ruszt z Nią i do ogna (zawył zadowolony Zając). Po pół godzinie..... -I co z tą Iskierką Kacie(zapytał Kropkowany)? -No Panie mój ,pięknie się spaliła,a jaki blask bił od niej gdy sobie tak spokojnie płonęła! -Tak westchną Naczelny Muchomor i dodał:Być może procenta nie skradła,ale widać inne większe grzechy miała,bo inaczej ogień by Jej nie pochłoną.
-Tak,tak dodał szybko Zając,gdyby była nie winna to ogień by Ją wypluł i jeszcze ugasił.Win To Ona miała wszelako w duszy. -Ale jednak tą duszyczkę uratowaliśmy (dodał Smok garbaty) -Aleśmy się dziś napracowali (westchnął Zając) -Tak!Dziś wielkie dobro poczyniliśmy i jedna duszyczkę zbawiliśmy (sapnął nostalgicznie Smok Draco i zrazu dodał) Chrupło by się coś na ząb mój panie?
-Jest zgoda na przekąskę (powiedział smętnie Grzyb Wielki i sam sięgną po szarlotkę nadziewaną Karotką) Przerwę ogłaszając -Jest zgoda na przekąskę (powiedział smętnie Grzyb Wielki i sam sięgną po szarlotkę nadziewaną Karotką) Przerwę ogłaszając Ponoć jutro mają wyroki zapaść i w dodatku tajne! DOMAGAJMY SIĘ JASNOŚCI SPRAWY i UPUBLICZNIENIA WYROKÓW! |
dnia 08/08/2011
Hahaha aaaaaaaaa aaaaaaaaaaa aaaaaaaaa !!!!!! |
dnia 10/08/2011
muchomorek
Kiedy już dzwonki KS-woźnego ucichły rzekł Muchomor Przewodniczący: Siadać. -Komisja ma siadać(wychrapał Zając dodając)-POSPÓLSTWO ma stać aż do odwołania!
-i kogo my tam mamy(spytał łagodnie Główny)? -(Smok smętnie się odezwał)-No mamy Alutka,Księżną Hannę i nie jaką ZZZzzz-ytę we loszku! -Oj,to mało (zakrzyknął Zając zrazu dodając)-I z stąd te bunty!
-O jakich butach tu nam Zając prawi(zapytał z trwogą w głosie Główny),a PLEBS niech siada i się nie odzywa!
-Ja Zając Wam powiadam że nie jaki Źorro,chłopów skrzykuje i chamski but nam tutaj szykuje.A słuchalnice mam długie!(i westchnął) -Przeciwko komu się buntuje(Smok z wielkimi oczami zapytał)?
-Ponoć się buntuje że tak mało palimy,czym HEREZJĘ chronimy(wyseplenił szybko Zając,dodając),może byśmy tak coś rozpalili,czy choćby dla uciszenia gawiedzi śmiało podpiekli z wesołymi wrzaskami?
-Powiadasz Źorro tu judzi,a to ryj lisi(Smok zawył żałośnie) -Silentium,(krzyknął Główny),Bramy zawrzeć i już dalej TŁUSZCZY nie wpuszczać.Smołę gotować i lochy szykować-(bardzo dostojnie Grzyb się wypowiedział). -Kacie Ederze,jak tam nasze ptaszęta w loszku się mają(Prążkowany troskliwie się zapytał)
-Nu Panie,ZZzz-yta już pyskować przestała,nie jaki Alutek się na linie trzęsie,to i jęczy ino.Serek w klatce siedzi z rudą myszą i skwierczy a jaśnie Hrabina Hanna stale narzeka że głodna-cho raz na dzień kartofla uparowanego zajada! -Tak(Zając pokiwał i rzekł),trzeba by nam energicznej za HEREZJĘ zabrać i łypną na Głównego.
-Widzę że Zając sobie trzonowe już ostrzy,by na moje miejsce jak płochliwy królik wskoczyć(Muchomor zawarczał) -Umiłowana Światłość Wszystkich Umysłów i Mądrości (zadrżał Zając dodając jeszcze) -Panie,Panie!tam za dybami coś skrobie! -Ty Zając mnie tu nie zagaduj tylko.... -Ja też chrobot słyszę (dodał Smok) -Niech Kat Eder sprawdzi co to za tajemnicze dźwięki dyby wydają(Grzyb rozkaz wydając w łeb Zająca chlasnął ale za to nie mocno i niechcący). -E to tylko cętkowany PŁAZOL sobie tutaj skica(zawołał wesoło Kat Eder) -To szpieg nasłany(wrzasnął Zając cały zielony),złapać to to natychmiast i na przesłuchanie płaza tu dawać! -Ale Panie Zając(Kat Eder rzekł nieśmiało) PŁOŻYSZCZE jest trujace! -To niech łapie przez gumołapki(smok powiedział i westchnał) -A kiedy już Kat płaza za łapę trzymał głowiną w dół,ta wyrechotała -jestem zaczarowana AGA! -W kajdana Ją zakuć i kozę tu przyprowadzic (wrzasnął rezolutnie Zając,dodając),zaraz się sprawa wyjaśni czyś szpieg nasłany czy tylko księżna.(a kiedy już CAPA przyprowadzili, Zając rozkazał)-Niech Kozioł ją pocałuje(na co Kozioł tylko beknął i łeb odwrócił). -Panie Wielki!Kiedy Kozioł uparty i cmokać nie chce (drżący Kat strachliwie wyszeptał). -Capa w dyby i ogonem do kolumny go uwiązac!
-łepinę w imadło ścisnąć i płaza-gadzinę nozdrzami z Capa językiem zetknąć (rozkaz Naczelny Grzyb wydał).
Z nagła buchło i poczerniało,a kiedy już czarci dym opadł,Kat Eder padł w wielkim przestrachu na posadzkę glinianą,rwąc włosy z głowy i krzycząc -Czar i Czarnoksięska to zmowa!
-Smok tylko zerknął i się szybko przeżegnał dodając te słowa: -Cap się w BARANA przemienił.O Ty wiedźmo okrutna!(i struchlał w przestrachu) -Zając o włos od palpitacji serca wycharczał: -A gdzie złote runo.To Złodziejska spisku od PROCENTA zmowa.Ściąć ROPUCHA na tych miast. A Ropuch-Żaba to się śmiała to na przemian rechotała.
Wielkiemu Grzybowi aż dwie kropki spadły,ale udał że nic się nie stało(i wyrzekł te słowa): -Niech Kat ROPUCHA rozciągnie na łuku angielskim jak cięciwa!Ino chyżo i niech nam tu nie skrzeczy.(a kiedy już na łuku jak szpagat naciągnięta została to tak wyrechotała)
-Jam nie szpieg!Jestem tylko AGA ŻABA! -Kłamie nachalnie szelma jedna(Zając to mówiąc cisnął w nią kałamarzem)
-Kacie Ederze rozpal no bryłkę węgla do białości i niech płaz pyskaty i radośnie rechotaty ją całuje,do puty prawdy nam nie wyzna(Muchomor badanie zarządził)
-prawdę gadam,żem nie szpieg.Mnie nie jaka GAGA wynajęła bym tu zamęt wprowadzała i nawet dukata mi za to dała! -Zającowi oczy jak młyńskie koła się zrobiły i zapytał z ciekawością chytrej żmii: -A gdzieś to żabciu miła tego dukacika schowała?Pytam tylko dla potwierdzenia,żeś prawy płaz i nie kłamiesz!(tu Zając słuchy postawił na baczność by słowa nie uronić) -Na polu pod Akacją go zakopałam gadzina oślizła wyrzekła! -(Zając coś do głównego wyszeptał ,a ten młotkiem w blat stuknął i zarządził): -Teraz przerwa będzie w celu ustalenia prawdy obiektywnej.(Komisja za łopaty złapała i w wielkim pośpiechu na pole się udała sprawdzić czy aby przypadkiem żabek nie kłamała.......
Narrator teraz głos zabiera i twierdzi:że watek nadmiernie się rozwija,a już rolować się miał-temat trzeba zawęzić i szkodnice jak winne to sumiennie skazać. |
dnia 12/08/2011
muchomorek
Czesc 4
-Uf!Siadać (powiedział wielce zmęczony Muchomor -(Zając czerwony ze złości głos zabrał)-dawać tu tego huncwota ropucha Agę,ino szybko.-Kat Eder ropucha na łuku rozciągniętego przytargał i rzekł:Już jest żabol zbrodniczy mój PANIE!
-(tu Smok wysapał):No moja pani,tam był tylko jeden dukat zakopany.Gdzie resztę chowasz Jędzo chciwa?!Mów tu szybko i walnął pięściom w stół!
-Mówiłam przecie że jednego dukata dostałam (piskliwie wyrechotała żaba)! -Nie kłam płazie przebrzydły bo każę Ciebie,głową w dół powiesić nad rozżarzonym węglem.(Zając zeźlony zakrzyknął) -(dodając),jeden dukat to za mało byś w komitywę z Babą Gagą wchodziła.Pewnie wór cały Ci dała byś nam tutaj spiski zawiązywała.Dawaj ten wór złota!(rzekł już jak by spokojniej Zając,dumnie się rozsiadając! -Posłuchaj żabciu(zaczął łagodnie przemowę Grzyb dostojny a wielce sprawiedliwy)-jeden talar na dukat na trzech to za mało i nie podzielne -tedy słuchaj uważnie.Jak nam oddasz ten worek złota,to będzie za Tobą przemawiało,żeś szczerze nam tu skruchę wyznała i wyrok będzie łagodniejszy!(tu żaba podumała i tak odpowiedziała) -Jaśnie Wysoki i Dostojny Trybunale,nie tylko tego dukata posiadałam,ale mam jeszcze całą beczkę złotych talarów schowanych(tu,tumult się zrobił i zamieszanie w śród dostojników z Trybunału)
-(Zając krzyczeć zaczął),Dwaj to natychmiast! -(Smok oczy zamknął i już w smoczej duszy liczył ile to na głowę wypadnie),(a Wielki Muchomor już pomniki sobie po cichu stawiał) -(Żaba głos podniosła i sprawę dogadała).Mam beczkę całą po kapuście schowaną,tylko w innym mieście!(i trzy razy radośnie zarechotała) -(Zając za stołu wyskoczył jak błyskawica żaby dopadając,ale Jej jednak nie dotykając,trzęsąc się cały wrzasnął): -Ja Ciebie karzę wołami rozszarpać,Ty rozpustnico fałszywa.Ja osobiście Ciebie do tryka zaprzęgnę i hektar ziemi Tobą zaorzę,sękata mordo! -Spokojnie Zając(Smok przez zęby wycedził i dodał)
-Podumałem trochę i takie mam wnioski.Niech Żabol cyrograf podpisze że wróci i niech nam tą bęczkę tutaj przytoczy,a może nawet będą Jej darowane dawniejsze winy!?(tu dumnie spojrzał na Grzyba)
-(Grzyb wielce zmieszany takim Smoka cwaniactwem dodał),Da jeszcze się Jej ZAUFANEGO Pastuszka ochroniarza by gdzie żabka sobie skoka w bok z beczułką nie zrobiła. -Mądra RADA(dodał już Zając zadowolony). -Zawołać tu natychmiast zaufanego pastuszka Maynarda i żabcię z łuku zdjąć,niech się płaz trochę odpręży(łagodnie i jak ojciec przemówił Grzyb wieli i dodał) No Ropuszko kochana,teraz bibułę podpiszesz że z beczką talarów powrócisz,księgę świętą jęzorem cmokniesz i możesz maszerować do innego miasta ale tylko na smyczy,a to tylko dla Twojego bezpieczeństwa
-A ty pastuchu,wielki nasz zauszniku Maynardzie słuchaj uważnie.Żaby z postronka przenigdy nie spuszczaj i dobrze jej pilnuj.Jak już beczkę w Twe ręce wyda,to żabę do klatki zamknij i beczki tak bardziej pilnuj. A teraz w drogę ruszajcie i szybko powracajcie!(a kiedy już wyszli rzekł Zając)
-Dobrze by było wysłać za nimi dwóch Aniołów Stróży,a to celem by nam Żaba nie zbiegła(tak,potwierdził Smok i dodał)-A zanim trzech tajnych i zaprzysiężonych,a to celem by ich kto po drodze nie napadł ...wysłać za nimi,swe zaufane pacholęta.By pieczę nad beczką i żabą mieli.A to dla dobra sprawy i Trybunały Sędziowskiego.
Jak uradzili,tak też zrobili i wielce zadowoleni obrady zawiesili al bowiem poszli talary działkować |
dnia 16/08/2011
Tajne kroniki Polikliniki, czyli kulisy narady u Ordynatora
Piękny, bogato zdobiony zegar stojący w gabinecie wskazywał godzinę 10.00, gdy personel Polikliniki, w swoim najściślejszym zaufanym gronie, zaczął gromadzić się na naprędce zwołanej przez Ordynatora Mirona Krasnalla naradzie.
W gęstym dymie spalanych papierosów, który spowijał gabinet, tylko unosząca się woń alkoholu pozwalała odgadnąć, że ostatni z nieobecnych - Stary Chirurg Jerzy Morświn - jest już na miejscu i można zaczynać.
-Koledzy - Ordynator Krasnall przybrał oficjalny ton -Czy ktoś mi powie co tu się dzieje?
Po minach zebranych było widać, że nie powiedzą.
A Krasnall kontynuował.
-Ja tu mam w szufladzie skargi pisane przez pacjentów. W szpitalu ponoć mają miejsce nocne ekscesy, których sprawcami mają być dwaj Salowi, chwila...ich nazwiska to Kuśmaja i Mamłeja. Nie jesteście ciekawi co to za ekscesy?
Po minach zebranych było widać, że nie są, więc Krasnall mówił dalej.
-Otóż koledzy, panowie Salowi Kuśmaja i Mamłeja na nocnych dyżurach rzekomo nosem wciągają białe i popijają czerwonym. Nie wiem co "białe" i co "czerwone", ale wiem, że ze szpitalnej Kaplicy zginęły organy marki Casio, na które również uskarżali się pacjenci. Podobno Kuśmaja z Mamłeją do białego świtu grali na nich, wydając z siebie przy tym jakieś odgłosy przypominające świniobicie. Tak przynajmniej utrzymuje w swoim donosie jeden z pacjentów, a obawiam się, że wie co mówi, bowiem jest to rolnik spod Sieradza.
Dalej. Dzikie wrzaski, coś jak: "posyp białego", "polej czerwonym", a potem to już tylko ciągłe w rytm organów: "Poleeej białe czerwonym, poleeej białe czerwonym, poleeej białe czerwonym". I tak bez końca.
Czy wobec tego ktoś mi może... - Miron Krasnall przerwał swój wywód, by zwrócić się bezpośrednio do jednego z obecnych.
-Panie, czy panu coś dolega? Ma pan hemoroidy? Co się pan tak wierci? Coś panu dokucza?
-Swędziworek...
-Chryste! To idź pan z tym na urologię, albo się podrap, a nie tu swoimi...
-Nazywam się Swędziworek! Tomasz Swędziworek, i od przedwczoraj jestem tu operatorem telewizji przemysłowej - w samą porę zdążył przerwać Krasnallowi Swędziworek.
-Ja wiercę się w związku z tym co pan Ordynator był łaskaw. Mam informację, i zapis z kamer, które nie pozostawiają wątpliwości, że Salowi Kuśmaja i Mamłeja, to w rzeczywistości Ivan i Delfin w przebraniu. Odkąd ich płyty przestały się sprzedawać - zapadli na ADHD i ostro poszli w używki.
Obaj są prawie głusi, niewiele słyszą, za to dobrze widzą, zwłaszcza "łatwe pieniądze". Takie jak u nas.
"Białe" co wciągają nosem, to karbid, a "czerwone" którym popijają, to Red Bull. I to nie wszystko - Tomasz Swędziworek triumfalnie rozejrzał się po gabinecie.
-Wciągają nosem karbid i zalewają Red Bullem? - z niedowierzaniem spytał ginekolog Alojzy Wiertełko.
-To musi potęgować u nich ADHD,i powoduje, że na nocnych dyżurach zachowują się jakby byli na chamskich wstrząsach - głośno myślał Wiertełko.
-Przepraszam panie kolego - na twarzy doktora Kondrada Skrzącego malowało się zdziwienie -"Chamskie wstrząsy" to jakiś nowatorski zabieg?
-Nie. Dyskoteka na wsi - szybko odparł intensywnie o czymś myślący Wiertełko, a po krótkiej chwili już głośno i wyraźnie zwrócił się do Ordynatora Mirona Krasnalla.
-Panie Ordynatorze, ja mam na ginekologii pewną pacjentkę, niezwykły przypadek, od urodzenia w letargu, przysłali nam ją tu z Egiptu. Jej rodzina to bogaci i wpływowi ludzie. Mogliby dużo zrobić dla naszej kliniki, gdybyśmy odnotowali jakiś postęp w jej leczeniu. Dziewczyna nazywa się Fatima Efi Mumienko.
Pomyślałem, że może by na niej spróbować tego karbidu z Red Bullem?
-A jak nam po tym zejdzie - Krasnall wydawał się mieć wątpliwości.
-Myślę, że i tak nikt nie zauważy różnicy - Alojzy Wiertełko był już przekonany do swojego pomysłu.
-Dobrze. Róbcie kolego jak chcecie, ale ja o niczym nie wiem, jak zwykle zresztą. A teraz wróćmy do tych dwóch oszołomów - uciął Ordynator.
-Ciekawe kto ich zatrudnił? - ginekoleg Wiertełko wymownie spojrzał na Krasnalla.
-A ciekawe kto mi ich polecił? - głośno spytał Ordynator.
W tej samej chwili uwaga wszystkich skupiła się na siedzącym cicho doktorze Kondradzie Skrzącym.
-Koledzy, chyba nie to jest teraz najważniejsze - Skrzący próbował odwrócić uwagę od swojej osoby.
-Owszem jest. Mnie na przykład bez przerwy pytają kto mi dał dyplom - nie dawał za wygraną Jerzy Morświn.
-Bo Tobie pacjentki nie wstają z łóżek, albo zdesperowane uciekają ze szpitala, a są też przypadki urojonej ciąży, tylko po to żeby wydostać się z Twojego Oddziału - odgryzł się Kondrad Skrzący.
-Dość! - przerwał tę pyskówkę Miron Krasnall.
-A Ty - zwrócił się do Starego Chirurga Morświna - nie wiesz, że w szpitalu obowiązuje strój lekarski? Gdzie fartuch? I upierz w końcu ten śmierdzący dres!
-Uprałbym gdybyś mi nie zabrał ginekologii - warknął pod nosem Morświn
-Proszę, panie Swędziworek, niech pan mówi wszystko co pan wie - Krasnall był podirytowany, i żądny prawdy jak rasowy lekarz łapówki.
Tomasz Swędziworek poprawił okulary, upewnił się, że uwaga zebranych skupiona jest na nim, i powoli z naciskiem na każdą sylabę ciągnął swoją relację dalej.
-Karbidem diluje szpitalna woźna Zdzisława Kręcina. W towar zaopatrują ja wnuki. Grzesiek i Kolator. Kolator to ksywka. Wybrał się kiedyś na napad do kolektury, ale był tak upalony rzepakiem, że jak wpadł z nożem do tej kolektury, to już nie pamiętał po co przyszedł, no to tym nożem zastrugał ołówek, skreślił Multilotka i wyszedł.
-Wygrał coś chociaż? - rzucił Skrzący.
-Nie nie, skreślił kupon, ale zabrał ze sobą, i wysłał go pocztą w kopercie do tej panienki co po losowaniu numerki czyta. Z dopiskiem: "A przeczytaj nie te co trzeba to Cię zapi....le!"
Już później na komisariacie, ze strachu nie umiał wymówić kolektura. Przezwali go Kolator, i już tak przylgnęło do niego.
-Co z takiego wyrośnie? Pewnie kryminalista, albo działacz sportowy - wtrącił Krasnall
-Ale do rzeczy. Grzesiek z Kolatorem karbid rozprowadzają w gimnazjum do którego uczęszczają, babcię Kręcinę zmusili do handlu na terenie szpitala.
-Zmusili? - Krasnall z dezaprobatą kręcił głową.
-Tak jest. Zmusili szantażem. Powiedzieli jej, że albo dilerka, albo koniec z oglądaniem Plebanii - smutno pokiwał głową Swędziworek.
Ordynator Miron Krasnall zaczerpnął powietrza, widać było, że waha się przed podjęciem decyzji. Mógł zwolnić woźną Kręcinę dyscyplinarnie, ale mógł również spróbować przejąć rynek handlu karbidem w szpitalu. Tylko jak się dobrać wnuków - zastanawiał się, gdy wtem do gabinetu gwałtownie wtargnął Andrea Anastasi.
Włoch odbywał praktykę w tutejszej klinice, po tym jak zerwano umowę z Argentyną, gdy praktykujący lekarz argentyński oznajmił, że wszystkich będzie leczył uśmiechem.
-Ajuto! Ajuto! Pacjento bum bum! Kolegi szybkie operacja now! - Anastasi wymachiwał gorączkowo szpitalną kartą pacjenta.
Zebrani w gabinecie, zerwali się z zajmowanych miejsc, a Ordynator spytał krótko:
-Nazwisko pacjenta?
-Wlazly
Wszyscy wybuchnęli śmiechem tak nagłym i niepohamowanym, że nie rozumiejący co się dzieje Włoch zamarł w bezruchu z podniesioną w górze ręką, w której trzymał kartę pacjenta Wlazłego.
-Ten symulant - Stary Chirurg Jerzy Morświn pierwszy opanował nagły atak śmiechu
-Słuchaj Italiano jesteś tutaj nowy, więc masz prawo nie wiedzieć. Ten Twój "umierający Wlazly" to przeżyje nas tu wszystkich, łącznie z Tobą. A jak Ci będzie ściemniał, że mu stopy marzną, to nie bądź głupi, i nie lataj mu po skarpetki z termoforem, tylko przepisz lewatywkę, a zobaczysz jak mu się zrobi cieplej gdy usłyszy.
-A wiesz Italiano co mu zapewnia zdrowie i długowieczność? - spytał doktor Kondrad Skrzący, i nie czekając na odpowiedź radośnie krzyknął
-Miód prosto z pasieki! Moja autorska metoda. Dostałem za nią tytuł lekarza roku.
-To po co taka pacjento w hospital? - Anastasi nie krył zdumienia.
-Ty Italiano składałeś przysięgę Hipokratesa, że będziesz leczył...i tak dalej?
-Si si.
-A Wlazły złożył przysięgę Hipochondryka, że nigdy nie wyzdrowieje. Proste?
-A Krasnall przysięgę Hipokryty, że nigdy nie powie prawdy - mruknął do siebie Jerzy Morświn, który wciąż chował urazę do Ordynatora za to, że ten pozbawił go pieczy nad Oddziałem Ginekologicznym.
W tym samym czasie, w odległym skrzydle szpitala Salowi Kuśmaja i Mamłeja... c.d.b.m.n |
dnia 16/08/2011
(archiwalne, znalezione na dysku)
Już coraz dziwniejsze media zaczynają się interesować zamieszaniem z Nawrockim. Poniżej notka z czasopisma Fakty i Mity. Przynajmniej o siatkówce robi się głośno.
"Polski Związek Piłki Siatkowej wciąż nie może zdecydować, kto w nadchodzącym sezonie poprowadzi biało-czerwonych w meczach, które będą decydować o udziale naszej reprezentacji w Igrzyskach Olimpijskich 2012. Z naszych źródeł uzyskaliśmy informacje, że sytuacja finansowa związku jest niezbyt stabilna. Związkowy budżet nadwątliły wydatki na przygotowania naszej kadry do ubiegłorocznych mistrzostw globu, które notabene zakończyły się klęską Polaków.
Wstydliwie skrywaną tajemnicą jest również udział siatkarskiej centrali w charytatywnej akcji zainicjowanej przez byłego już sternika światowej siatkówki - Rubena Acostę, wielkiego przyjaciela Polski i prezesa PZPS Mirosława Przedpełskiego.
Akcja pod hasłem - Podaruj Indiom Jeszcze Więcej Słońca - zaangażowała znaczne środki finansowe PZPS-u, w budowę supernowoczesnego solarium w najuboższej dzielnicy Kalkuty.
Bezdomni biedacy prażący się na słońcu wprost na ulicy, po ukończeniu budowy mieli zażywać kąpieli słonecznych w warunkach nieurągających godności ludzkiej. Niestety inwestycja nie została ukończona z powodu kłopotów z wymiarem sprawiedliwości głównego wykonawcy - spółki Mexmoney należącej do szwagra Rubena Acosty.
PZPS jeszcze przed fiaskiem całego programu zdążył nabyć od rzeczonej spółki 40 kontenerów kremu samoopalającego, który miał zostać wysłany do Kalkuty w darze, tak aby do czasu otwarcia solarium obdarowani mogli przebywać w cieniu, korzystając jedynie z dobrodziejstw samoopalacza.
Dodać należy , że wielkim entuzjastą programu Podaruj Indiom Jeszcze Więcej Słońca był prezes Mirosław Przedpełski - niepowodzenie przeżył bardzo, do tego stopnia, że od tamtej pory kontakt z nim jest utrudniony, miewa kłopoty z pamięcią, koncentracją, często zaskakuje swoim zachowaniem, a ostatnio obiecał nawet zaskoczyć cały świat.
Ujawniamy niewygodne dla decydentów siatkarskiej centrali fakty, aby kibice dowiedzieli się dlaczego tak pożądanym kandydatem do objęcia funkcji selekcjonera kadry jest pozbawiony charyzmy i sukcesów, za to bardzo tani, trener bełchatowskiej Skry - Jacek Nawrocki.
Nasz chcący zachować anonimowość informator, doniósł nam wprawdzie, że zostały podjęte rozmowy z pewnym Włochem o uznanym w siatkarskim świecie nazwisku, ten jednak zerwał negocjacje po tym jak związek zaproponował mu wynagrodzenie w wysokości... "40 kontenerów samoopalacza".
Na pytanie o niestosowność tej formy wynagradzania, wiceprezes A.Popko odparł, że pogłoski o zamiarze płacenia przyszłemu trenerowi kadry samoopalaczem są wyssane z palca, bowiem związek mając na uwadze zachowanie płynności finansowej, nowowybranemu selekcjonerowi nie zamierza płacić wcale, a wspomnianego samoopalacza i tak już nie ma, gdyż całe 40 kontenerów zużył Prezes.
Dodajmy na marginesie, że deklaracja złożona przez wiceprezesa A.Popko, poniekąd wyjaśnia czemu J.Nawrocki, nie chce zrezygnować z posady trenera bełchatowskiej Skry. Przypomnijmy, że Nawrocki w Skrze ma kontrakt opiewający na kwotę pół średniej krajowej, plus dwa ciepłe posiłki dziennie, oraz specjalny dodatek za pracę w szkodliwych warunkach (to ostatnie z uwagi na M.Możdżonka).
Nie czekając na efekt działań związku, o pomoc w ustaleniu osoby przyszłego trenera naszej kadry siatkarzy, zwróciliśmy się do sławnego jasnowidza pana Jackowskiego, który bez cienia wątpliwości stwierdził (a raczej ujrzał) , że trenerem będzie biały mężczyzna w średnim wieku.
Po tej niepozostawiającej wątpliwości wizji, łatwo nam było ustalić, że wybór PZPS-u padnie na Oliviera Janiaka, który zgodzi się pracować za darmo, pod warunkiem, że wolno mu będzie razem z siatkarzami wchodzić pod prysznic.
Pytany o komentarz M.Przedpełski stwierdził, że bardzo ceni warsztat O.Janiaka, ale jest jeszcze za wcześnie na ostateczne decyzje, ponieważ równolegle toczą się rozmowy z innymi kandydatami.
Fakty i Mity będą śledzić przebieg tej opery siatkarskiej i na bieżąco informować o nowych pomysłach wykluwających się w światłych umysłach panów działaczy.
Balbina Gąska |
dnia 21/09/2011
Maynard
Gdy ktoś o orlicach szepnie,
Że oberwą w Zrenjaninie,
To go zmatlaczymy szpetnie
W krypcie gdzieś na połoninie
====================
chimer89
Rozprawa o polskiej siatkarce
- Piękna, miła, sympatyczna
To siatkarka polska śliczna
Popatrz, Panie, ale energiczna!
- Widzę, widzę, mości Panie.
Za nic ma rywalek zdanie.
I nad blokiem, i po bloku
Już się cieszy gdzieś na boku
A za chwilę, ku radości
Waszej, drogi Panie, mości
Swym atakiem mecz zakończy
Do obrony nikt nie zdąży! |
dnia 21/09/2011
Anonim
Nasz kadra, piękne panie !
Zawsze zresztą, miały branie.
Na mecz wychodzą wymalowane,
Byśmy nie wiedzieli, co tu jest grane?
Oglądać mecz, czy patrzeć na nie?
Dla nas kibiców, to ciężkie pytanie.
Skowrońska, Werblińska, Okuniewska, Kasza,
Od tego nadmiaru głowa pęka nasza.
Te długie nóżki i smukła talia,
A obok siedzi moja Natalia.
Czemu to ona nie jest siatkarką?
Miałbym przy sobie takie fajne ciałko.
Niestety tylko zostają marzenia,
Więc na meczach jestem, bez zastanowienia. |
dnia 21/09/2011
Eder
Serce kibica płacze żałośnie
Anny Barańskiej nie ma w naszym składzie
lecz wnet umysł kwili radośnie
Skowrońskiej tatuaż bedziemy podziwiac na udzie.
Ona nam urodą wszystko wynagrodzi
a przy okazji jakis medal moze wymodzi
inne dziewczyny sie postaraja
mistrzyni swoja gra moze dorownaja. |
dnia 19/11/2011
Autor: Cors
Minęła już północ a Ay Nard jeszcze nie pojawił się w alkowie,gdzie wsparta o wygodne poduszki oczekiwała stęskniona małżonka Al Udka.Wreszcie,o drugich już kurach zjawił się wymęczony i padł w pościel.
- Ay,gdzie się włóczysz po nocach?
- Al,Udko Ty moje kochane,byłem na Dziadkanjus.
- Ile razy Ci mówiłam żebyś nie właził na te Dziadke.Wszyscy na nią włażą,kto tylko chce...Jeszcze mi jaką chorobę tu przywleczesz...
- Nie martw się,sąsiad Kacpersky dał mi nową prezerwatywę antywirusową.Nic nam nie grozi
- No dobrze już,dobrze.Opowiadaj,co tam się wyprawia
na tej Dziadce.
- Ruina i katastrofa.Od czasu gdy nasz ukochany guru,profesor Bązę zniknął kilka tygodni temu,całe dziadkarskie towarzystwo rozpuściło się jak dziadkowskie bicze.Dziatkówka poszła w kąt,nic tylko dupy Maryny,cycki Marotki;jakieś gipsy,porody.obcinane nogi...
Ruja i poróbstwo powiadam Ci.Nawet M.Ors się zbiesił i poszedł spać.
- A nasz szefuńcio Doni?
- Podobno się zupełnie rozpił.Już ponad miesiąc mija jak nie dał nikomu bana.Nic tylko browar i jajecznica.
A tu obchody Światowego Kielicha zbliżają się wielkimi krokami,inne dziadkarstwa ostrzą pióra,pucują klawiatury,delegatów wysyłają...
- Trzeba będzie z M.Orsem pogadać.Ale to jutro,bo teraz...
( ale to już nie nasza sprawa...)
M.Ors przyjął ich w swoim wygodnym morsykańskim domu i poskrobawszy siwiejącą skroń,pokiwał głową.
- Nie ma innego wyjścia - trzeba odnaleźć Bązęna.Siedzi pewno w swej tajemnej jaskini wypełnionej trzydziestoma wielkimi komputerami i na latających twardych dyskach przemierza netową czasoprzestrzeń w poszukiwaniu wszelakiej mądrości.Powiadają - tu M.Ors zniżył głos do szeptu - ,że i na obszary spaczone się zapuszcza.
- Ale kto nas tam zaprowadzi,przecie to za górami,za lasami...
- Ja Was zaprowadzę.Czekam jutro o brzasku - to rzekłszy M.Ors zniknął w swej pracowni skąd zaraz dobiegł dźwięk szkła i bulgotanie.
- Powiem Ci moja Al Udko,że nie spodziewałem się tego po M.Orsie.Takie poświęcenie dla Dziadkinjus...
- Akurat,poświęcenie...Jemu chodzi o Amazonkę Sonię z rodu Risów.To ona pilnuje domu Bązęna i gotuje mu barszcz z uszkami.
- To ta co jeńców nie bierze?Ale przecież kiedyś M.Orsa przy wszystkich za uszy wytargała...
- Ech,wy faceci to nic nie rozumiecie.Widać lubi być targany.
Nazajutrz, równo ze świtem, przyjaciele wyruszyli w drogę.Sakwy podróżne wypychały im zapasy aromatycznego Serka który nie tylko smaczny i pożywny,to jeszcze potrafił wesprzeć mężczyznę w chwili słabości.Przed nimi hasał,wesoło poszczekując M.Edor.A choć przymilny to i chapnąć porządnie też potrafił.
Trzeba by chyba pióra Ksenofonta aby opisać tę peregrynację
Przemieszczali Krok Po Kroku niezmierzone sawanny gdzie zażarte Tygryski goniły dostojne Zalarafy,a w gęstych puszczach omal się nie zagubili.I gdyby nie drogowskaz świecącej na niebie Gwiazdeczki to pewno kości ich rozwłóczyły by padlinożerne Hienkapie.
Po przebyciu ogromnych moczarów,gdy wreszcie wydostali się na suchą ścieżkę,drogę zastąpił im srogi potwór,na przemian to bekający to,z głośnym trzaskiem psujący powietrze.Wystraszona Al Udka skryła się za plecy swych mężczyzn a ci,jeno się uśmiechnąwszy do siebie,wykrzyknęli tajemne zaklęcie:
- "Pan-prezes-napoleon-bełchatów"
I w tym oczymgnieniu sroga bestia,łasząc się,przypadła im do nóg a potem swym kudłatym ogonem do glancu wyczyściła zabłocone buty.
A dostawszy w nagrodę kawałek bełchatowskiej napoleonki porwała ją łapczywie i jakby dostawszy małpiego rozum pognała w las.
Potem jeszcze opadła ich zgraja zawziętych Azorrów na które już żadne zaklęcia nie działały,a tylko grubym kijem przez łeb.
I gdy siły ich już zupełnie opuściły,gdy za jedyne pożywienie pozostały im korzenie dzikiej Karotki której podwójne bulwiaste narośla z przodu korzenia smaczne były i pożywne - dotarli wreszcie do upragnionego celu.
Obok tajemniczej pieczary zasnutej dymem palących się z przeciążenia procesorów i wypełnionej wyciem twardych dysków stał nieduży dom u którego progów przywitała ich Amazonka Sonia z rodu Risów.
Odziana była w wytworną suknię koloru absyntu tkaną z najszlachetniejszych odmian pokrzyw a ramiona okrywała jej przecudna DevonRoksańska etola.Pięknie rzeźbione,eleganckie Trepy dopełniały stroju.
Uprzejmie przywitawszy wygłodzonych peregrynatów zaraz prosiła do stołu.Goście usiedli nieco speszeni jako że pani domu słynęła z surowego przestrzegania form a pomylić drewniany kubek do maślanki z glinianym do zsiadłego mleka było dla niej równe ze zbrodnią obrazy majestatu.Biedny Ay Nard aż się skulił pod ciężkim spojrzeniem Soni,gdy zapomniawszy się oblizał zatłuszczone palce ,podczas gdy bon ton i savoir vivre nakazywały wytrzeć je o spodnie albo jeszcze lepiej o suknię sąsiadki.
Nawet M.Ors zagubił swą słynną już morsykańską dezynwolturę i położywszy uszy po sobie siedział smętnie łypiąc tylko na okrągłości rozpychające tu i tam pokrzywną tkaninę."-Może z tym nie braniem jeńców to taka sama bujda jak z obcinaniem prawych cycków u Amazonek" - rozmyślał zagryzając smaczne gęsie wątróbki z prywatnej hodowli Sonii.
Nieco później,gdy parę garnców przefermentowanych winogron rozluźniło atmosferę a z głośników popłynął dźwięk Gangsterskich Miłosnych Gitar,M.Ors,skrywszy w dłoni swój nieodłączny klikacz podszedł do gospodyni.Niestety,po kilku chwilach spuścił nos na kwinte i schował instrument do kieszeni
- Ni cholery-mruknął zawiedziony.-Trzeba będzie pożyczyć dezodorant od windziarza.
Wypocząwszy nieco,goście wyłuszczyli powód wizyty na co gospodyni tylko westchnęła:
- Ach moi drodzy,tygodnie mijają a ja wciąż czekam na Bązęna z barszczykiem i uszkami - tu perlista łza zajaśniała na jej oku i spłynęła po szlachetnym licu.
- Wiele dni temu przybyła do Bązęna delegacja leśnych dziadków z dalekieg kraju,gdzie chyba słońce nie zachodzi bo opaleni byli na ciemny brąz.Prosili Bązęna o rozwikłanie tajemnicy nad którą głowią się od dawna.Otóż według archiwów leśniczówki drużyna Pasieki w 1971 roku grała w białych skarpetach i spodenkach różowych w zielone gwiazdki.Jednak na archiwalnych fotografiach widać,że i skarpety i spodenki są żółto-brązowe.
Bązę oczywiście od razu wyjaśnił im skąd ta sprzeczność.Poszło o to,że żona ówczesnego kapitana Pasieki niejaka Maniusiowa Rozlazłowata zbuntowała się na początku sezonu i oświadczyła,że więcej już gaci i skarpet nie będzie im prała.To wyjaśniało stopniową zmianę kolorów.
Aby się jeszcze upewnić Bązę poleciał w netową czaso przestrzeń i do tej pory nie wrócił.
Zapadła cisza,którą w końcu przerwał M.Ors
Będziemy czekać razem z Tobą.Bez Bązęna nie ma po co wracać...
I tak siedzą i czekają zawodząc od czasu do czasu:
BĄZE WRACAJ,BĄZĘ WRACAJ
( Wszelkie podobieństwo nazwisk i zdarzeń jest całkowicie nieprzypadkowe i zamierzone ) |
dnia 02/12/2011
majka dnia listopad 30 2011 21:11:18
W Tokio tak nam dobrze znanym
rozsiadł się już Jędrzej Cwany
Cichcem korytarze przemyka
Za Berruto drzwi zamyka
- Ratuj, wrogu mój oddany
W kraju naszym zakochany
Serce pęka, w gardle ściska
ach, ta sprawa nazbyt śliska.
Kocham chłopców moich polskich
Lecz na myśl, że byłych - włoskich
Wygnać ja bym miał z Londynu?!
Ach me serce, ach mój synu!
Więc zawrzyjmy tajne pakty
Nikt nie spojrzy przecież w akty
My się z Gibą rozprawimy
Ruskich może dogonimy
lecz jest jedna mała sprawa
gdy już będziesz stał tam z prawa
szepnij słówko za opaskę
niech okaże Łasko łaskę.
Potem zamilkł Jędrzej Cwany
Bo zobaczył karaczany
Wpadł na halę, czoło otarł
O tokijską ścianę oparł:
Michał tęskni za rodziną
Ruciak stoi z kwaśną miną
Zibi znów pod nosem gada
Kubiak wciąż mu podpowiada
Igła czeka na obrony
Guma siedzi odtrącony
Łukasz chodzi z nosem w górze
Wiśnia sobie gra przy murze
Możdzon robi groźne miny
Bartosz piłki śle w maliny
Kuba zrudział już doszczętnie
Pit się patrzy beznamiętnie
Winiar z pola ledwo dyszy
Czy to wszystko Jędrzej słyszy?
Jędrzej wstaje oburzony
Jego cel niewypełniony
Pupy ściska, włosy mierzwi
Wnet ich zaraz tu orzeźwi!
Bo się boi, że ktoś głupi
Mu kochany zespół zdupi!
Nie dopuści tych pacanów
Do swych Niecnych, Boskich Planów! |
dnia 19/05/2012
Maynard dnia maj 19 2012 00:54:53
KRONIKI DOMINIUM SOLARNEGO
Księga CMLVI
VIII rok Ery Słońca. 1. Legion armii Dominium Solarnego rozpoczął mobilizację przed Turniejem Świętej Ligi - ostatniej okazji do zebrania szlifów przed nadchodzącymi Igrzyskami Bogów Pięciu Kręgów.
Jak przed rokiem, Jędrzej Siwy z Anastazji, mag głównodowodzący siłami Dominium, postanowił wzmocnić siłę Legionu, najmując zastęp wszelkiej maści herosów z całego kraju. Wiedział dobrze, że samą siłą nic nie wskóra, potrzebni byli także ludzie do zadań specjalnych - magowie, kapłani, a i łotrzykami Jędrzej nie zamierzał pogardzić. Miał już wyselekcjonowaną grupę, która miała pomóc mu zatknąć Śnieżno-Karmazynowy Sztandar na ziemiach Królestwa Tea 'n Fog. Niestety, oprócz sukcesów miał całą masę zmartwień. Mariuss herbu Johnson&Johnson postanowił w najmniej odpowiednim momencie odzyskać czołową pozycję w szeregach Legionu. W dodatku, w całej sprawie maczał palce konsul PerPedes, a i sam Miron, władca Dominium, wtrącił swoje trzy grosze. Nieco napięte stosunki panowały między członkami Zakonu Miodowych Iskier, którzy wyrazili swoją niechęć do współpracy z szajką Wilczych Prążków. Jak to ujął Bartolomeo de Cran: "Lepiej siedzieć w barszczu, niż z nimi w namiocie". Na szczęście dość sprawnie udało się przynajmniej załatwić sprawę żołdu, który został herosom obiecany za walkę na zbliżających się turniejach...
- Ragazzi, pewnie dotarła do was wiadomość, że wyruszymy na turniej bez Mariussa...
- A co? Się dziura w onucy zrobiła? Możemy załatać, hehe...
- Łaaaty, łaty, cztery łaty!
- Silenzio! Ty się Szpila lepiej nie odzywaj. Swoje masz za uszami.
- Brudnymi, nawiasem mówiąc.
- A ty co się wtrącasz miodowy? Nikt cię nie pytał o zdanie.
- Milcz, złoczyńco! Jeszcze odpowiesz za te dzieci.
- Jakie dzieci?
- Te, coś je zwabiał w pułapkę na kolację dla tego waszego oszukańczego szlachciury. Herb Budapeszt-über-alles, też coś! Ech, z kim ja muszę pracować... Dobrze, że w przyszłym roku nie będę musiał oglądać waszych łotrowskich oblicz, bo wyruszam na służbę do hrabiego Dynamo.
- To lepiej uważaj, żeby u tego hrabiego Dynamo cię czasem nie "wyDynamo". Śmiejąc ci się przy tym w nos.
- Jędrzeju! Powściągnij język tego pasiastego pokurcza, bo nie ręczę za siebie.
- Uspokój się, de Cran. Język u ciebie równie plugawy ostatnio. Widać, że służba u feldmarszałka Nawrata odcisnęła na tobie niezatarte piętno. Zresztą dosyć tych swarów. Zebrałem tutaj was, weteranów poprzednich kampanii, abym mógł wam opowiedzieć o nowych towarzyszach. Najważniejszy jest Knorrsky. Alchemik. Powinniście go kojarzyć, służy w Miodowych Iskrach.
- To ten co siedzi przed namiotem z błędnym wzrokiem? Ma jakieś specjalne zdolności?
- Pewnie. Niszczy przeciwnika, zalewając jego jaźń niekończącym się dźwiękiem głoski "Y". Yyyyyy, hehe
- Daj spokój. Knorrsky robi świetne napoje magiczne. Niestety, lubi sobie czasem któregoś łyknąć i stąd to jego rozkojarzenie. Ale jego napoje naprawdę wzmocnią nas w obronie.
- To my się będziemy bronić? Myślałem, że zmiażdżymy wrogów frontalnym atakiem...
- Zibix, taka strategia wystarczy na Klony i Czcicieli Świętego Młynka, ale z Gildią Bileterów już nie będzie tak łatwo. Na nich trzeba się będzie specjalnie przygotować.
- I niby napoje tego odklejonego alchemika mają nam w tym pomóc?
- Zapewniam cię, że gość jest diablo skuteczny. Zresztą, poleciła mi go wieszczka Lutyka. O, dobrze, że sobie przypomniałem - de Cran, będziesz miał na alchemika specjalne baczenie. Włos mu z głowy spaść nie może, bo inaczej marna ma przyszłość. Tak przynajmniej rzekła Lutyka.
- Ay sir. A inni nowi?
- Dalej mamy Czereśniaka. Niezły z niego gagatek. To ten od Czterech Pancernych.
- Pancerni?
- Czterech ciężkozbrojnych błędnych rycerzy, robiących swego czasu mały rozpirz na traktach Dominium. Widziano ich często w towarzystwie wiedźmy i wilkołaka.
- Taa, Marusia i Szarik.
- Zgadza się. Czereśniak z nimi współpracował. Musiał odpokutować za swe grzechy służąc w załodze Twierdzy Świetlistego Wierchu. Ostatnio ściągnął go do siebie sam książę Azot. Jeszcze nie wiem do czego, ale czuję, że Czereśniak może się nam przydać. No i na koniec - Gałązka. Przyda nam się, gdy dojdzie do większej młócki.
- Z takim babskim mianem to on się chyba nie bardzo do tej młócki nada. Skąd żeś go wytrzasnął?
- Widać Vomitti, żeś długo za granicą siedział. Miano Gałązki wzięło się od wielkiej, dębowej lagi, która grzmoci przeciwników. A wytrzasnąłem go z polecenia Ojca Kapciucha.
- Ojciec Kapciuch? Największy hazardzista na kontynencie Śródsiatki? No, skoro on stawia swoje pieniądze na Gałązkę, to musi mieć rację. A gdyby Gałązka gdzieś zgubił swoją lagę, to może wroga tłuc Martenem. Materiał ten sam, hehe.
- A w zęby Vomitti byś nie chciał dostać czasem? Lepiej uważaj, jak mi będziesz krótką wystawiał, bo ktoś ci może na łeb spaść.
- Spokój mi tu! No, to by było na tyle. Za godzinę stawcie się u mnie po napój magiczny. Zibix, przypominam, że...
- ...wpadłeś do kotła jak byłeś mały i napój ci się nie należy. Znam to na pamięć.
- W takim razie proszę, żebyś już więcej nie próbował mnie oszukiwać. Założenie czepka nic ci nie da - łysy, nie łysy i tak cię poznam. Jasne? No, to odmaszerować. |
|
Dodaj komentarz |
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
Oceny |
|
. . |
|
|
Logowanie |
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
- |
|
Shoutbox |
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|